11 maja 2020

Br. Tadeusz Ruciński FSC: Byleby bezpiecznie?

(źródło: pixabay.com)

Jak to jest, że coraz więcej ludzi bardziej niż szczęścia pragnie bezpieczeństwa? A wielu już utożsamia jedno z drugim… Ale czy bezpieczni są szczęśliwi?

*

Wesprzyj nas już teraz!

Przed końcem świata trzeba uciec… na koniec świata. Tak mawiał ich dziadek obieżyświat, ale nie zdradził im, gdzie taki bezpieczny kąt na tym świecie można znaleźć. Kiedy odwiedzili ich znajomi mieszkający od lat w Australii i dużo opowiadali o dziewiczych terenach, o spokoju, o dalekości od światowych zagrożeń, kryzysów i napięć, zapragnęli tam wyjechać. Owi znajomi pomogli im kupić tani dom na spokojnym odludziu, w umiarkowanym klimacie, ale z drogą i internetem.

 

Tu od dziesiątek lat nie było napadu ani rabunku, więc wreszcie odetchnęli po latach mieszkania na strzeżonym osiedlu w niebezpiecznej dzielnicy. Na krótko jednak, bo okazało się, że są tu jadowite pająki, więc trzeba było pozakładać na okna i drzwi siatki. Nie było tu co prawda  ludzi sąsiadów, ale za to zwierzęta poczuły żywność i zaczęły ich odwiedzać bez zaproszenia i ostrzeżenia. Trzeba było więc założyć rygle na wszystkie drzwi i solidne okiennice.

 

Jednak z niedalekiego buszu zaczęło przylatywać kolorowe i wrzaskliwe ptactwo, które wcale nie dawało się odpędzić i obsiadało dach, parapety, brudząc wszystko obficie. Zamontowali więc jakieś elektroniczne odstraszacze. Było trochę spokoju, dopóki jednak nie zaczęli ich odwiedzać Aborygeni nie znający prawa do własności. Trzeba było więc ustawić ogrodzenie z tablicami ostrzegawczymi.

 

Jednak ci Aborygeni dali im do zrozumienia, że sporym zagrożeniem są jakieś maleńkie żyjątka wychodzące z pięknej sadzawki, od których ukąszenia można było poważnie zachorować. Zrezygnowali więc z siedzenia nad wodą, a nawet zaczęli myśleć, czy jej nie osuszyć. Cóż, jakby się coś na nich uwzięło, bo ledwie uporali się z czymś bardziej czy mniej grożącym ich bezpieczeństwu  wyłaniało się coś nowego. Kiedy po trzech miesiącach przyjechali do nich tamci znajomi z księdzem, żeby poświęcił im dom, bo Aborygeni potrafili rzucać jakieś klątwy, to nie mogli rozpoznać tego domu powoli zamienianego w twierdzę.

 

Oczywiście, gospodarze, dawali do zrozumienia, że jest im tu dobrze, że niedługo do wszystkiego przywykną i poczują się naprawdę szczęśliwi. Ksiądz oglądał ten dom z licznymi zabezpieczeniami, słuchał ich opowieści, a potem pytań, czy w związku z deszczami nie uaktywnią się tu pewne bakterie, które dziesiątkowały dawnych osadników, jak słyszeli. A kiedy pani domu zapytała go o te klątwy i niebezpieczne demony, w które wierzą i wywołują Aborygeni, powiedział: „Obawiam się, że wy sami dla siebie jesteście niebezpieczni z tymi demonami, na które nie ma ogrodzeń, siatek i sposobów, bo one mieszkają w was. To są strachy i lęki, przed którymi nie uciekniecie nigdzie, a z którymi o szczęściu nawet marzyć nie możecie”. Patrzyli na księdza trochę z obawą, trochę ironicznie, a potem córka powiedziała cicho do matki: „Mam wrażenie, że ten ksiądz jest chyba niebezpieczny, jeśli mówi o jakichś demonach. Chyba przed nim też jakoś powinniśmy się zabezpieczyć.”

*

Nie wszyscy chyba zauważają, że coraz bardziej się nas straszy, podsuwając coraz to więcej środków zabezpieczenia się przed wszystkim i wszystkimi. A to nakaz krycia i zamykania się w domach… A to konieczne dystanse od siebie… A to maseczki na twarzach… A to obietnice zbawiennych (?) szczepionek…

 

Jakby nie istniała i nie działała Opatrzność Boża i Aniołowie Stróżowie. Jakby modlitwa nie niosła schronienia i uchronienia tego, co w nas najcenniejsze…  Ale też jakby nie było pewnego smaku życia, które jednak stać na ryzyko, gotowego do pewnych wyzwań, czy poświęceń, bez których życie przestaje być życiem, a stacza się ku kurczliwej ze strachu wegetacji…  Kto bowiem tak boi się niebezpiecznego życia, to może powinien dać się bezpiecznie zamrozić?

 

Br. Tadeusz Ruciński FSC

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie