17 lutego 2020

Br. Tadeusz Ruciński FSC: Ach, jak przyjemnie!

(źródło: pixabay.com)

Jest w nas jakaś nieokreślona tęsknota za utraconym rajem. Jednak każdy chyba inaczej ów raj pojmuje. Dla jednych jest on Arkadią, krainą prostoty, nagości i szczęśliwości. Dla drugich stanem harmonii ze wszystkim, zwłaszcza z przyrodą. Iluż marzy o nim, jako  sielance  próżniaków i pięknoduchów.

 

Mój znajomy mówi: „Marzę o raju, bo tutaj cokolwiek jest przyjemne, to wara od tego, bo albo to grzech, albo szkodliwe, albo się od tego tyje…” Nie tak wielu wcale widzi w nim biblijny Eden z bliskim Bogiem, Adamem lub Ewą, ale i z… Wężem… Dla większości jednak jest to pasmo bardziej lub mniej wyrafinowanych przyjemności. Zdumiewająca jest ta dojmująca potrzeba przyjemności w człowieku. I mimo, że w każdej prawie przyjemności tkwi ukryte żądło lub jad, to jakże niewielu potrafi ich sobie pogodnie odmówić. A jak wielu potrafi się w nich lub dla nich bez reszty zatracić.

Wesprzyj nas już teraz!

 

*

Taką metaforą o głodzie przyjemności zagłuszającym inne głody, jest eksperyment przeprowadzony na szczurze. Do jednego z ośrodków w mózgu wprowadzono mu elektrodę powodującą uczucie intensywnej przyjemności. Szczur dość szybko nauczył się włączać tę elektrodę skacząc na dźwignię. Obok była druga dźwignia, którą nauczono go dostarczać sobie pokarm. Jednak o niej szczur zapomniał, włączając kilkadziesiąt razy na minutę dawkę przyjemności. No i padł „przyjemniaczek” z głodu. Naukowcy milczą, czy była to śmierć z rozkoszy…

 

*

Ciekawe jest to, że im mocniejsza, ale i łatwiejsza w osiągnięciu jest jakaś przyjemność, tym silniej ona uzależnia i szybciej wyniszcza. I co dziwne, wywołując intensywne podrażnienie zmysłów, raczej nie daje zwykłej i trwałej radości. W przybytkach rozkoszy mamy bardzo smutnych i znudzonych ludzi. Ogromna część pop-kultury nieustannie obiecuje i produkuje mnóstwo najdziwniejszych i najróżniejszych obietnic przyjemności. Człowiek teraz po to ciężko pracuje, by potem „sobie użyć”, ale im więcej „używa” i „wyżywa się”, tym bardziej jest jałowy, pusty i nieszczęśliwy. Może dlatego, że tylko ciałem chce to chłonąć, bo o duszy w sobie zapomniał? Może też owe przyjemności są coraz to prymitywniejsze i zaspokajane bez umiaru, jak w niekończącym się karnawale na balu straceńców?

 

*

A może największe szczęście – zdaniem ascetów – tkwi w „głębi wyrzeczeń”, kiedy przestaje się szukać przyjemności dla nich samych? A może po prostu trzeba odkryć tajemnicę Edenu, czyli tej harmonii z Bogiem, ze sobą, między sobą… no i z dala od obietnic Węża, który wciąż obiecując nowe raje funduje stare piekła?

 

Br. Tadeusz Ruciński

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie