4 lipca 2012

Kopacz pod ostrzałem

(Fot. Kpalion/CC/Wikimedia Commons)

Od kilku dni „GW” bombarduje swoich czytelników dramatycznymi doniesieniami z frontu walki o demokrację w polskim parlamencie. Tym razem nie zagraża jej Jarosław Kaczyński, PiS ani nawet Jarosław Gowin. Okazuje się, że na ten ukochany przez gazetę system zamachnęła się marszałek Ewa Kopacz.


Kto by pomyślał, że pierwsza kobieta na fotelu marszałka, zwana przez gazetę – marszałkinią, może na to się odważyć. Kiedy miłościwie nam panujący Donald Tusk, kierował opromienioną „sukcesami” pracy w ministerstwie zdrowia Kopacz na odcinek Sejmu, media piały z zachwytu. Większość z nich za główny sukces Kopacz uznała fakt, że jest ona kobietą. Na każdym kroku lewicowe media podkreślały, że po raz pierwszy kobieta dostąpiła zaszczytu piastowania tak wysokiego stanowiska. Snuto nawet wizje objęcia przez przedstawicielkę płci pięknej fotelu prezydenta.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tym, na którego miało spaść odium „sukcesów” minister Kopacz, został Bartosz Arłukowicz. Aż przykro było patrzeć, jak nowy minister zdrowia grillowany był przez opozycję, a nawet kolegów z PO, za nieswoje winy. Ale cóż, wiedziały gały… Okazało się, że w zdrowiu nic nie funkcjonuje tak jak powinno. Lista leków refundowanych, szpitale, przychodnie itp. Wszystko to padło ofiarą niekompetencji Ewy Kopacz.

 

Okazuje się, że te „sukcesy” przeszły niezauważenie i „GW” witała Kopacz na nowym przeznaczonym jej odcinku z nadzieją. A tu taki klops – pani marszałek walczy z demokracją w Sejmie! W jaki sposób? Otóż okazuje się, że projekty, które nie zyskują aprobaty PO, trafiają do komisji ustawodawczej, a ta – opiniując negatywnie – kieruje je w polityczny niebyt. Pewnie niespecjalnie interesowałoby to bojowników z „GW”, gdyby tym razem nie zablokowano tzw. projektów światopoglądowych.

 

Okazało się bowiem, że konfrontacji z „niszczarką” marszałek Kopacz nie wytrzymały projekty ustaw przygotowanych przez SLD i Ruch Palikota: o in vitro, o tzw. związkach partnerskich i rzeczniku ds. przeciwdziałania dyskryminacji. Projekty te aż kipiały od agresywnie lewackich inspiracji. Jednakże można odnieść wrażenie, że ich zablokowanie podyktowane jest raczej wynikami badań opinii publicznej niż innymi względami. Polacy zdecydowanie opowiadają się chociażby przeciwko legalizacji homozwiązków, a taki w istocie był cel wprowadzenia ustawy o „związkach partnerskich”.

„GW” pociesza jednak swoich czytelników, że sejmowa „niszczarka” zostanie powstrzymana. Jak? Tego nie wiemy. Wszak tyle pomysłów wykluwa się w lewacko uformowanych umysłach. Jednego możemy być pewni – gdyby pojawiły się projekty, które zamieniałyby – używając retoryki „GW” – Polskę w Taliban, wówczas takie narzędzie byłoby, zdaniem publicystów z Czerskiej, w pełni uzasadnione. Więcej: to właśnie ono stałoby na straży demokracji!

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie