1 czerwca 2012

Bolszewicki pochód w środku Warszawy?

„Ministra” Mucha, która śmiało podjęła z lokatorem Pałacu Namiestnikowskiego karkołomną licytację na liczbę publicznych gaf, zabłysnęła po raz kolejny. Oto w świat poszło na równy tydzień przed otwarciem mistrzostw Europy w piłce nożnej zaproszenie do lewaków wszelkiej maści, szczególnie tych z kraju najbardziej dotkniętego czerwonym syfilisem: możecie demonstrować na ulicach Warszawy z symbolami komunizmu na koszulkach i flagach i nikt za to nie wlepi wam mandatu ani nawet nie pogrozi palcem. Polskie prawo na to pozwala.

 

Owszem, przepisy niby mówią o grzywnie, ograniczeniu, a nawet pozbawieniu czegoś tam za propagowanie ustrojów totalitarnych, ale w zeszłym roku – na wniosek SLD – Trybunał Konstytucyjny skrzętnie wykreślił z kodeksu zapis o penalizacji eksponowania treści „będącej nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej”. Czyli niby nie można, a nic nie szkodzi, jeśli jednak.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Znaleźli się też prawnicy, którzy orzekli, iż noszenie koszulki z sierpem i młotem nie jest przestępstwem propagowania, bo nie gloryfikuje. Jak się obnosić nie gloryfikując – spytaj milicjanta, jak głosi stara piosenka. Albo spytaj prawnika Trzeciej RP.

 

Wiele wskazuje więc na to, że jak wieszczy na swoim blogu dziennikarz Witold Gadowski, będziemy mieć w Warszawie parudziesięciotysięczną bolszewicką demonstrację z poprzebieranymi za kibiców dzielnymi chłopcami ze Specnazu.

 Znajomi z Moskwy alarmują, że tam nawet nikt nie kryje, że „wyjazd kibiców rosyjskich do Polski” jest operacją, którą nowo-stary prezydent Rosji traktuje z wielką uwagą. Jeśli do Polski przyjedzie ponad trzydzieści tysięcy ludzi z Rosji, toż przecież będzie tak jakbyśmy przez granicę przepuścili kilka pełnokadrowych dywizji – pisze Gadowski przekonując, że Putin nie przepuści okazji, gdy na Polskę skierowane zostaną kamery i mikrofony światowych mediów, które przyjadą nad Wisłę, by relacjonować Euro 2012. Gigantyczna impreza ma stać się demonstracją siły, a bezpośrednim pretekstem – narodowe święto Rosji, przypadające na 12 czerwca, a więc dzień, gdy w Warszawie rozgrywany będzie mecz Polska-Rosja.  Czy tak będzie, zobaczymy. A jeśli się wydarzy, ciekawe, jak to wszystko zrelacjonują tubylcom kieszonkowi goebbelsowie z zaprzyjaźnionych z władzą telewizji i rozgłośni.

 

Jest zatem coraz weselej. Jeszcze jesienią na Krakowskim Przedmieściu kilkuset niemieckich „antyfaszystów” tłukło Polaków idących z flagami na marsz z okazji Święta Niepodległości. Napastnicy, którzy schowali się przed policją w kawiarni utrzymywanej z pieniędzy warszawskich podatników, pozostali bezkarni. Nic dziwnego, że słowiańscy bracia postanowili zagrać o więcej, nikt im w tym nie przeszkodzi. Jeszcze przed chwilą nieuważny urzędnik przestrzegał Rosjan przed eksponowaniem sowieckich symboli, dziś już pani ministra, usłużnie i na baczność odkręca tę fatalną dla wiecznej przyjaźni obu narodów niezręczność.

 

Trudno już o większą ostentację w okazywaniu pogardy narodowi, nad którym sprawuje się administrację.  Pamiętam furię, z jaką policjant w cywilu kopał po twarzy uczestnika Marszu Niepodległości, a umundurowana według zomowskiego sznytu ochrona zrywała na stadionie Wisły Kraków kibicowski baner z napisem: „Nie trzeba być faszystą, żeby dbać o Ziemię Ojczystą”. Takie przykłady można mnożyć, nie są więc ewenementem, raczej zdążyły stać się regułą.

 

Jarosław Marek Rymkiewicz w filmie „Poeta pozwany” powiedział: najgorsza wiadomość jest, moim zdaniem ta, że nie wiadomo, kto tutaj rządzi. No, na pewno nie ten rząd, który mamy w telewizorach i który nazwać można rządem telewizyjnym. Otóż, kto rządzi, widać coraz wyraźniej, ale czy to jest dobra wieść?

 


Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie