17 października 2020

Bogdan Dobosz: echa brutalnego mordu na francuskim nauczycielu i bezradności Republiki wobec islamizmu

(Fotograf:CHARLES PLATIAU/Archiwum:Reuters/FORUM)

Zamordowanie przez młodego Czeczena 47-letniego nauczyciela Samuela Paty, za to, że ten miał obrazić Mahometa, to ilustracja wielu problemów Francji. Do aktu szaleństwa doszło w momencie, kiedy rząd zapowiada walkę z tzw. „separatyzmem islamistycznym”. W centrum tej walki jest m.in. publiczna szkoła. Edukacja miała być spoiwem procesu integracji młodych ludzi, zwłaszcza emigrantów pierwszego, czy nawet drugiego pokolenia, jednak w tzw. „wrażliwych dzielnicach” szkoły przestały pełnić takie funkcje. Przy dużej ilości uczniów-muzułmanów nauczyciele kapitulowali i duża część z nich od lat starała się na lekcjach historii pewnych tematów nie poruszać (np. wyprawy krzyżowe, rekonkwista). Z badania IFOP wynika, że 40 proc. nauczycieli przyznaje się, że stosuje autocenzurę, kiedy lekcja ma dotyczyć problemów związanych z islamem. Odsetek takich nauczycieli wzrasta nawet do ponad 50 proc. w tzw. strefach priorytetowej edukacji (ZEP), czyli w szkołach położonych w tzw. „wrażliwych dzielnicach”.

 

„Uległość”

Wesprzyj nas już teraz!

Przypadek zdekapitowanego nauczyciela pokazuje, dlaczego nauczyciele wybierają tak często „uległość” i unikają jakiejkolwiek konfrontacji z islamem. Francuska szkoła to niemal pierwsza linia walki z fundamentalizmem muzułmańskim. Okazuje się jednak, że zamiast funkcji integracyjnych pełni ona już rolę coraz bardziej biernej linii oporu, jeśli nie oportunizmu.

 

Nauczyciel działa też pod presją muzułmańskich rodziców. Etniczno-religijne getta to już rzeczywistość, do której nauczyciele stosując autocenzurę chcą się po prostu przystosować. Ich rola obrońców Republiki i pierwszoliniowych żołnierzy integracji młodzieży zamienia się w postawy przetrwania. Warto tu przypomnieć otwarcie wyrażane przez muzułmańskich uczniów poparcie dla zabitego terrorysty Meraha, historię noszenia chust islamskich przez uczennice czy liczne konflikty wokół treści nauczania. Zamordowany nauczyciel z koledżu w Conflans-Sainte-Honorine wpadł akurat na pomysł prezentacji uczniom „karykatur Mahometa”. Rodzice uczniów złożyli na niego skargę do dyrektora.

 

Napastnikiem był 18-latek pochodzenia czeczeńskiego, urodzony w Moskwie Abdullach A. Policja nie ma go w aktach dotyczących radykalizacji.

 

Do aresztu trafiło chwilowo dziewięć osób z jego otoczenia. Wśród nich ojciec dziewczyny, który w sieci społecznościowej dał wyraz swojemu oburzeniu, że nauczyciel pokazał karykatury Mahometa podczas lekcji w czwartej klasie, do której uczęszczała jego córka.

 

Polityczne tło skandalu

Policja stara się wykazać, ponieważ jest to także prawdziwy skandal polityczny. Oburzone są związki nauczycielskie, a rząd, który zapowiadał akurat walkę z islamizmem w szkołach, otrzymał niemal nokautujący cios. Stąd mocne „no pasaran” ze strony Emmanuela Macrona i reakcje słowne szefa MSW Gerald Darmanina. Prezydent mówił o zamachu, który miał obalić Republikę, „uderzył w jej wartości, oświecenie”. Wspominał też o „egzystencjalnej bitwie”, w której „obskurantyzm i przemoc nie wygrają”.

 

Politycy opozycji na prawicy wskazywali jednak, że rząd nie wiele w tej sprawie robił. Prawicowy mer miasta Béziers, Robert Ménard, podsumował to krótko i dosadnie: „Ścinają głowy naszym nauczycielom, a my będziemy uczyć arabskiego”. Chodzi o jedną z propozycji Macrona w sprawie „walki z islamizmem”, która miała pokazać, że nie chodzi o „stygmatyzację islamu”, skąd propozycja wprowadzenia szerzej do szkół nauki języka arabskiego. Polityk Zjednoczenia Narodowego Jan Messiha przypomniał z kolei Emmanuelowi Macronowi, że to „ścięcie głowy nie było aktem terrorystycznym”, ale po prostu „czynem rozgniewanego muzułmanina”.

 

,

Minister edukacji Jean-Michel Blanquer stwierdził zaraz po zamachu: „dziś w nocy Republika została zaatakowana nikczemnym zabójstwem jednego z jej sług, nauczyciela. Myślę dziś o nim i o jego rodzinie. Nasza jedność i niezłomność to jedyne odpowiedzi na potworność islamistycznego terroryzmu. Zmierzymy się z tym”. Minister zapowiedział też urządzenie nauczycielowi pogrzebu z państwowym ceremoniałem i oddanie mu specjalnego hołdu republikańskiego 2 listopada. Brakuje w tym wszystkim jednak refleksji dotyczącej samego współistnienia z islamem i pozwolenia, by ta religia zapuściła we Francji razem z imigracją swoje korzenie.

 

Nienawidzą Francji

Francuski historyk Jean-Louis Harouel już kilka lat temu opisywał to zjawisko w taki sposób: „Dzieci dzisiejszych imigrantów, w dużej mierze z Maghrebu, czarnej Afryki i śródziemnomorskiego Wschodu, ogólnie nie odczuwają pragnienia życia razem z rdzennymi Francuzami. Bardzo często mają własne dziedzictwo cywilizacji muzułmańskiej, w dużej mierze antagonistyczne wobec naszego, w którym się nie rozpoznają”. Harouel dodawał, że trwa „codzienny plebiscyt”, w którym wygrywa wrogość wobec narodu, który tych migrantów i ich dzieci przyjął. Przypomniał też opinię innego historyka, René Rémonda, który po fali zamieszek na przedmieściach jesienią 2005 roku zauważył, że ich uczestnicy wyrażają „wolę odmowy integracji, a w niektórych przypadkach nawet nienawiść do Francji”. Czyn 18-letniego Czeczena był po prostu realizacją tego, co duża część uczniów-muzułmanów po prostu myśli.

 

Przykładów były tu dziesiątki. Na przykład migranci z Albanii utworzyli gang, który postanowił objąć „opieką” pobliską szkołę średnią im. Julesa Joffre. W kilku podparyskich miejscowościach jak Vigneux-sur-Seine (Essonne), Champigny-sur-Marne (Val-de-Marne), czy Saint-Denis sprawy wymykały się spod kontroli i w szkołach rządziły młodzieżowe gangi. W marcu ubiegłego roku po jednym z ataków na szkołę nauczyciele nawet strajkowali. Państwo udawało, że coś robi. Wprowadzono np. tzw. „procedury zagrożenia”, ale ich wdrażanie trwało miesiącami. W Ile de France utworzono trzy regionalne mobilne brygady bezpieczeństwa. W 2019 roku interweniowały w szkołach regionu paryskiego kilkadziesiąt razy. Od 2016 r. zainwestowano 40 mln euro w ochronę szkół średnich. Ministerstwo Edukacji twierdziło, że jest „świadome problemu”, ale nie znajdywało konkretnych rozwiązań.

 

Badanie przeprowadzona na grupie młodych muzułmanów (do 25 roku życia), pokazało np., że 74 proc. z nich uważa, że uczennice powinny mieć możliwość noszenia chusty islamskiej w szkołach podstawowych i średnich. Tak duży odsetek młodych muzułmanów, którzy nie akceptowali francuskiego modelu laicyzmu, zwiastował kłopoty na przyszłość. Minister edukacji Jean-Michel Blanquer ogłosił rok temu, że do jego resortu wpłynęło tylko w ciągu trzech przedwakacyjnych miesięcy „900 raportów o zamachach na laickość szkoły”. W 250 przypadkach interweniowały specjalne tzw. zespoły laickie wysyłane z kuratoriów oświaty. Poza noszeniem islamskich chust chodziło o kwestionowanie przez uczniów niektórych tez nauczania czy problemów z lekcjami WF, z których masowo zwalniały się muzułmanki. Już w szkołach podstawowych uczniowie nie chcą np. podawać rąk koleżankom.

 

Gniew obróci się przeciw Czeczenom?

Ofiarą kontruderzenia rządu francuskiego może się stać społeczność czeczeńska. W ostatnich miesiącach było o niej dość głośno. Czeczeni zaprowadzali nad Sekwaną „porządki”. W Tuluzie firmy zarządzające osiedlami blokowisk, czyli Toulouse Métropole Habitat (TMH), Chalets i Languedocienne, jeszcze w 2017 roku zwróciły się o pomoc we wprowadzeniu porządków do agencji ochrony z Marsylii. Poradzili sobie dość szybko, ale okazało się, że w firmie „Azuréenne de protection”, większość „ochroniarzy” to… Czeczeni. Później była wyprawa karna Czeczenów na ośrodek migrantów, głównie z Afryki, w Barberey-Saint-Sulpice w departamencie Aube. Poszło o pobicie czeczeńskiego chłopca na boisku piłki nożnej.

 

Z podobnych motywów Czeczeni wyprawili się w czerwcu tego roku na osiedla Dijon, gdzie szybko rozgromili miejscowe młodociane bandy handlarzy narkotyków – głównie z Maghrebu. Pacyfikacja trwała 3 dni, zanim obudziła się policja. „Żadna społeczność na ziemiach Republiki nie będzie tworzyć swoich praw” – mówił wówczas minister Gérald Darmanin. Sytuacja powtórzyła się jeszcze w Saint-Dizier (departament Górnej Marny). Służby były jednak przygotowane i na rogatkach miasta zatrzymały 16 Czeczenów.

 

„Nasza społeczność jest przerażona tym incydentem, jak wszyscy Francuzi” – brzmi teraz wydany w sobotę 17 października komunikat Zgromadzenia Czeczenów w Europie z siedzibą w Strasburgu. Dodają, że „żadna społeczność nie może być pociągnięta do odpowiedzialności zbiorowej za odosobnione czyny jej członków”. Nie ma jednak wątpliwości, że Czeczenii znajdą się obecnie na celownikach jawnych i tajnych służb MSW.

 

Kłopoty lewicy z diagnozą

Premier Jean Castex mówi teraz, że to atak na „najbardziej fundamentalne wartości Republiki”, łatwiej mieć jednak przed sobą wroga w postaci jednej grupy narodowościowej, niż wszystkich wyznawców islamu. Z kolei kiedy były premier socjalista Manuel Valls oświadcza, że trzeba karykatury Mahometa powiesić we wszystkich szkołach, to już nie wiadomo, czy francuskim politykom uda się wymyślić jakiekolwiek rozsądne remedium? Dla polityków lewicy to zamach na „laicyzm”, a nie problem zderzenia cywilizacyjnego. Tygodnik „Charlie Hebdo” wyraził solidarność z nauczycielem, który pokazywał ich karykatury i diagnozuje: „Tylko determinacja władzy politycznej i solidarność wszystkich pokona tę faszystowską ideologię”. Co prawda niektórzy muzułmanie kolaborowali z Hitlerem, ale zaliczenie islamu do faszyzmu to raczej ilustracja całkowitego zagubienia się lewicowo-laickiej ideologii.

 

W niedzielę 18 października zwołano wiec na Place de la République w Paryżu. Wezwały do niego związki nauczycielskie, federacje i stowarzyszenia rodziców. Jak zwykle takie protesty stają się rodzajem wentyla społecznego gniewu. Będzie też „minuta ciszy” czy „narodowy hołd” dla zabitej ofiary. Jednak część odpowiedzialności za ten mord spada i na laickie państwo i publiczną szkołę, które wcześniej zaprzeczyły swoim własnym wartościom, tożsamości i korzeniom. Ich bronią wobec ofensywy islamu stały się „karykatury Mahometa”, a „Charlie Hebdo” obecnie drukuje slogan „wszyscy jesteśmy nauczycielami”. To niestety także „karykatura” rzekomej walki z islamizmem.

 

 

Bogdan Dobosz

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram