23 grudnia 2014

Bóg narodził się, aby nas ratować

Czy mogłaby być dla umierającego, przywiązanego do życia, weselsza wiadomość nad tę, że zjawił się znakomity lekarz, który wyrwie go z objęć śmierci i wróci mu zupełne zdrowie? Daleko jednak radośniejszą jest ta nowina, którą dzisiaj anioł głosi wszystkim ludziom w osobie pasterzy. Przez grzech zły duch zadał naszym duszom ciężkie i śmiertelne rany Zaszczepił w sercach ludzkich trzy niebezpieczne żądze, z których wszystkie inne wypływają, tj. pychę, skąpstwo i zmysłowość. Stawszy się niewolnikami tych wstrętnych nałogów, byliśmy podobni do śmiertelnie chorych i czekała nas śmierć wieczna, gdyby Jezus Chrystus, prawdziwy lekarz, nie przyszedł nam z pomocą. Litując się nad naszym nieszczęściem, opuścił łono swego Ojca i narodził się w pokorze, ubóstwie i cierpieniu, aby zniszczyć dzieło szatana i przynieść skuteczne lekarstwo na ciężkie rany, które nam zadał ów stary, jadowity wąż. Jezus Chrystus leczy nasze choroby duchowe i wysługuje nam łaskę do życia pokornego, ubogiego i umartwionego, dając nam wzór z siebie już przy narodzeniu.

Przez swe uniżenie i posłuszeństwo uzdrawia naszą pychę. Przez swe wielkie ubóstwo leczy nas z przywiązania do dóbr ziemskich, a przez swe umartwienie i cierpienie uzdrawia nas z przywiązania do uciech zmysłowych. W ten sposób zwraca nam życie duchowe, które utraciliśmy wskutek grzechu Adama, i otwiera nam przez to zamkniętą bramę niebieską. Do jak wielkiej wdzięczności powinien się poczuwać chrześcijanin na widok tylu dobrodziejstw! Czy nie powinniśmy z całego serca miłować tego słodkiego Jezusa, który przyjmuje na siebie nasze grzechy i czyni zadość sprawiedliwości Bożej za nas wszystkich! O mój Boże, czemu chrześcijanin na myśl o tym nie umiera z miłości i wdzięczności ku Bogu!

Pierwszą raną zadaną nam przez grzech jest pycha, czyli owa niebezpieczna namiętność polegająca na nieumiarkowanej miłości siebie samego. Ona powodem, że nie chcemy słuchać i zależeć od drugich, że się lękamy upokorzeń, że skwapliwie szukamy pochwał ludzkich. Tę wadę leczy Jezus Chrystus przez swe niezrównane upokorzenie przy narodzeniu.

Wesprzyj nas już teraz!

Zbawiciel nie tylko chce we wszystkiem zależeć od swego Ojca niebieskiego, lecz także poddaje się woli ludzkiej. Cesarz August każe liczyć poddanych z pychy, z kaprysu czy z interesu. Każdy według edyktu cesarskiego ma się stawić w miejscu swego urodzenia. Zaledwie ów rozkaz ogłoszono, a już Najświętsza Panna i św. Józef wybierają się w drogę, a Jezus Chrystus również z całą świadomością spełnia ów rozkaz, choć jeszcze nie przyszedł na świat. Czy może być dla nas piękniejszy przykład pokory? […]

Po wtóre Chrystus uczy nas, że wzgardę od świata należy przyjmować ze spokojem. Po przebyciu dalekiej drogi, wynoszącej około stu dwudziestu kilometrów, stanęła Maryja z Józefem w Betlejem. Z jaką czcią ludzie powinni by przyjąć tego, którego oczekiwano przez cztery tysiące lat! Ponieważ jednak przyszedł na świat, aby nas uleczyć z pychy i nauczyć pokory, dlatego zezwala, by wszyscy ludzie odepchnęli Go i nikt nie przyjął Go na noc. Oto, bracia, Król nieba i ziemi, Stwórca wszechświata, wzgardzony i odrzucony przez ludzi, których przyszedł zbawić. Między zwierzętami musi szukać noclegu. Jak wielkie to upokorzenie i wyniszczenie ze strony Boga! Niezawodnie, że zniewagi, obrazy i odepchnięcie przez ludzi są ciężką raną dla naszego serca! Nie będziemy się jednak żalić, gdy przypatrzymy się zniewagom, które spotykają Jezusa Chrystusa. Jak wielkie szczęście dla nas, że mamy przed oczyma tak wspaniały wzór, za którym możemy postępować śmiało, bez najmniejszej obawy!

Jezus Chrystus nie tylko nie szuka szacunku u ludzi, ale owszem, rodzi się w ukryciu i opuszczeniu. Anioł poucza ubogich pasterzy o Jego Narodzeniu, bo Zbawiciel pragnie pierwszych hołdów od najniższych warstw społecznych. Pozwala wielkim i szczęśliwym tego świata spoczywać wśród swych bogactw, a do ubogich posyła aniołów, bo chce ich pocieszyć w nędzy i wskazać im Boga złożonego w stajence na garści siana. Bogatych powołuje znacznie później i przez to poucza nas, że skarby i wygody częstokroć oddalają człowieka od Boga. Czy po takim przykładzie możemy jeszcze chować w sercu próżność, pychę i ambicję? Czy patrząc na żłóbek Zbawiciela będziemy jeszcze gonić za czcią i pochwałami ludzi? Czy nie zdaje się do nas mówić ten dobry i słodki Zbawiciel: „Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca!” (Mt 11, 29). Rozmiłujmy się w pogardzie i zapomnieniu od świata. Niczego tak się nie lękajmy, mówi św. Augustyn, jak zaszczytów i bogactw ziemskich, bo gdyby wolno było miłować je i za nimi gonić, umiłowałby je wpierw ten, który z miłości ku nam stał się człowiekiem. Ponieważ wzgardził tym wszystkim i my to samo uczyńmy: miłujmy, co On umiłował, i gardźmy tym, czym On wzgardził. Taką daje nam naukę Jezus Chrystus przy swym narodzeniu i leczy pierwszą naszą ranę, tj. pychę.

Św. Jan Maria Vianney, Kazania, t. II, Sandomierz 2010, s. 55.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram