26 kwietnia 2012

Historia magistra vitae est

(Debata o nauczaniu historii w szkołach w Pałacu Prezydenckim, fot. Piotr Molecki / prezydent.pl)

Władze grają na zwłokę i proponują cząstkowe, zupełnie nie satysfakcjonujące Polaków rozwiązania – mówi w rozmowie z PCh24.pl Stanisław Kowolik, przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowskich Górach, gdzie zakończyła się głodówka w obronie nauczania historii w szkołach.


Tarnowskie Góry to kolejne miasto po Krakowie i Warszawie gdzie odbywał się strajk głodowy w obronie lekcji historii. Dlaczego w tym mieście?

Wesprzyj nas już teraz!

 

W Tarnowskich Górach lokuje się silne środowisko „Solidarności”. Tutaj w zakładach FAZOS w dniu 21 sierpnia 1980 roku wybuchł pierwszy(!) strajk na Śląsku. Tutaj powstały bardzo silne struktury ruchu społecznego „Solidarność”, tutaj tworzyliśmy jedną z kilku struktur międzyzakładowych na Śląsku, tutaj miały miejsce strajki po wybuchu w grudniu 1981 roku wojny polsko-jaruzelskiej. Wreszcie tutaj rozwijała się intensywna działalność podziemna – z Delegaturą Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidanorść” – a po okrągłym stole, tutaj tworzyliśmy organizacje niezależnej myśli niepodległościowej, katolicko-narodowej i konserwatywnej.

 

Aktualnie „Solidarność” w naszym mieście posiada bardzo dobrą bazę lokalową z równie dobrą lokalizacją. Godny podkreślenia jest również dobry „klimat” w tarnogórskim samorządzie, który – obok rzetelnego wykonywania swoich ustawowych obowiązków – stale przypomina o konieczności kultywowania polskiej historii oraz rodzimej, chrześcijańskiej kultury i tradycji.

 

Pan odwiedzał głodujących. Czy ludzie w Tarnowskich Górach interesowali się ich protestem?

 

Głodujących odwiedzałem codziennie, w każdym z ośmiu dni głodówki. Przynajmniej w taki sposób starałem się manifestować swoją solidarność z czwórką protestujących i celami głodówki. Jadwigę Chmielowską i Ryszarda Nikodema poznałem jeszcze w sierpniu 1980 roku, potem miałem okazję współpracować z nimi w podziemiu. Zarówno oni, jak i Anna Zaskórska, i Andrzej Kamiński to wspaniali ludzie, dla których ideały pierwszej „Solidarności” ciągle mają fundamentalną wartość. Przyznam, że przebywając z nimi na nowo poczułem owe niepowtarzalne „klimaty” sierpnia 1980 roku i konspiry.

 

Koledzy z delegatury tarnogórskiej „Solidarności” otoczyli głodujących szeroką opieką, również medyczną. Wiele osób odwiedziło głodujących, bardzo wielu przesyłało im wyrazy uznania, wdzięczności i solidarności drogą sms-ową i mailową. Wielokrotnie odwiedził również protestujących ksiądz Michał z parafii św. Apostołów Piotra i Pawła.

 

Prasa lokalna dość szeroko i rzetelnie opisała całą akcję protestacyjną i cele głodujących. Udało się nawet przebić do niektórych mediów regionalnych i krajowych.

 

Czy, Pana zdaniem, rządzący w państwie interesują się tym protestem?

 

Z całą pewnością rządzący mają świadomość siły protestu i jego skali. Niestety, dotychczasowe reakcje nie są wystarczające. Można odnieść wrażenie, że władze raczej grają na zwłokę i proponują cząstkowe i zupełnie nie satysfakcjonujące Polaków rozwiązania. Cieszę się, że niejako reprezentantami głodujących są wybitni przedstawiciele świata nauki z prof. Andrzejem Nowakiem z Krakowa. Moja radość jest tym większa, ponieważ jesienią 2010 roku, referat wprowadzający do IX Sympozjum Tarnogórskiego „O polską politykę historyczną”, przedstawiał właśnie prof. Nowak. A więc o zagrożeniach tzw. reformy minister Krystyny Hall w Tarnowskich Górach mówiliśmy już dwa lata temu.

 

Jednym słowem, mam nadzieję, że protestu nie da się już zbyć i medialnie rozwodnić. Zdecydowana postawa działaczy pierwszej „Solidarności”, profesorów i coraz szerszych kręgów społeczeństwa z pewnością przyniesie dobre owoce.

 

Jak Pan ocenia sam pomysł MEN ograniczenia lekcji historii oraz odzew na ten stan rzeczy?

 

Historia magistra vitae est. Pomysł zakończenia kursu nauczania na pierwszej klasie licealnej to faktycznie realizacja wizji szkoły edukującej, a już nie wychowującej, człowieka zredukowanego do funkcji technicznych. Po wtóre nie znając swojej historii, młody człowiek staje się niejako wykorzeniony i skazany na wszelkie manipulacje. Nie znając przeszłości swojego narodu, nie można sensownie żyć w teraźniejszości i celowo, rozumnie i moralnie budować swojej przyszłości.

 

Obserwując determinację władz we wprowadzaniu tej antypolskiej pseudoreformy, ciśnie się logiczne pytanie: czy rzeczywiście władzom chodzi o to, aby kolejne pokolenia Polaków nie znały losów swoich ojców oraz wartości, za które przelewali krew i oddawali życie? A gdyby na to pytanie padła odpowiedź pozytywna, to czy takie władze można nazwać polskimi?

 

Dziękuję za rozmowę.

 

pam


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie