17 sierpnia 2017

Kalwaria Zebrzydowska. Krok w krok za Chrystusem i Maryją

(Procesja Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Kalwarii Zebrzydowskiej. FOT.Piotr Tumidajski/FORUM )

Gdy jadąc popularną „Zakopianką” skręcimy na zachód z obleganej i znanej w całym kraju drogi w stronę Wadowic, to po niespełna 15 kilometrach naszym oczom ukaże się majestatyczna budowla na wzgórzu. Pełnię jej wdzięku i łask poznać można tylko z bliska. To niezwykłe miejsce od ponad 400 lat ukazuje Polakom realia, w jakich został umęczony i ukrzyżowany nasz Pan, Jezus Chrystus. Tutaj, w Kalwarii Zebrzydowskiej, kult odbiera także Jego Najświętsza Matka.

 

Zbyt często gnamy ze wszystkich stron naszej pięknej Ojczyzny do stolicy Podhala na letni bądź zimowy urlop bez jakiejkolwiek głębszej refleksji. Przemierzamy kraj nie wiedząc, jakie skarby skrywa nasza ziemia. A przecież wydała ona tylu błogosławionych i świętych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jadąc z Krakowa do Zakopanego wystarczy na moment odbić ze wskazanej przez GPS bądź zaplanowanej wcześniej trasy, by trafić do Kalwarii Zebrzydowskiej. Naprawdę nie potrzeba wiele, a duchowe umocnienie i wizualne doznania, jakie zapewnia nam ta uświęcona modlitwami pokoleń ziemia, są nieocenione.

 

Wzruszenie zapiera dech w piersiach, gdy pozwolimy naszej wyobraźni popracować na najwyższych obrotach i pomyślimy jak wyglądało to miejsce na początku XVII wieku. Między niewysokimi, ale jednak wyraźnie odcinającymi się od terenu górami, wśród pól i strumyków, potężny polski magnat z czasów świetności i siły Rzeczypospolitej, wojewoda krakowski i marszałek wielki koronny Mikołaj Zebrzydowski rozpoczął trwający przez ponad trzy pokolenia proces budowy sakralnego kompleksu poświęconego początkowo, wedle pierwotnych zamysłów, męce i śmierci Pana Jezusa, później zaś jego Matce, a naszej Królowej, Najświętszej Maryi Pannie.

 

Dzisiaj pod murami potężnego klasztoru ojców bernardynów istnieje niewielkie, acz schludne miasto, które swoją nazwę wzięło od owej pasyjnej infrastruktury – kalwarii właśnie – oraz od nazwiska magnata Mikołaja, jego syna i wnuka. Mimo, że przez miejscowość przebiega dość ruchliwa droga, nieco na uboczu, idąc od rynku w górę, zwykle odnajdziemy ciszę, która – wedle słów św. Jana od Krzyża – jest „pierwszym językiem Boga”.

 

To jednak nie wszystko, co oferuje nam Kalwaria Zebrzydowska i tutejsze Sanktuarium. Paleta emocji jest szeroka, tak jak różnorodne cierpienia zadawano cierpiącemu Chrystusowi. W jednym miejscu możemy więc doświadczyć samotności, a innego dnia tłum pielgrzymów uniemożliwi nam zebranie myśli.

 

Wyjątkowość Kalwarii Zebrzydowskiej nie polega bowiem wyłącznie na umożliwieniu człowiekowi spokojnego kontemplowania prawd wiary, czy spoglądania we własne serce. To miejsce pozwala głęboko przeżyć całą mękę Pana Jezusa, od Wieczernika i modlitwy w ogrojcu, przez samotność ciemnicy, po sąd Piłata, drogę krzyżową na ciasnych uliczkach Jerozolimy i śmierć na Wzgórzu Czaszki. W małopolskiej Kalwarii możemy poznawać i kontemplować opisane w Piśmie Świętym Zbawienne Dni, ze wszystkimi okolicznościami towarzyszącymi cierpieniu Chrystusa i współcierpieniu Jego Matki oraz późniejszymi wydarzeniami z Jej chwalebnego życia.

 

Zarówno podczas wielkopiątkowego misterium Męki Pańskiej, jak i w połowie sierpnia, gdy trwa kalwaryjski odpust, na co dzień cicha i spokojna okolica przypomina ciasne uliczki rozgrzanej wiosennym słońcem Jerozolimy, w jakiej umarł, a potem zmartwychwstał Syn Boży. Z pewnością gdy Chrystus szedł na śmierć w „dzień przed szabatem” (Mk, 15, 42), gdy wszyscy mieszkańcy stolicy żydowskiego świata spieszyli się, by przygotować się na święto, tłok w mieście był porównywalny do tłumów, jakie w sierpniu pielgrzymują do Kalwarii Zebrzydowskiej. Modląc się w tych dniach w Sanktuarium pasyjno-maryjnym odczuć możemy atmosferę chwil, w jakich dźwigał krzyż Pan Jezus i w jakich współcierpiała z Nim Jego oraz nasza Matka.

 

Zrozumienie tajemnicy Jerozolimy było i jest głównym zadaniem kalwarii (w liczbie mnogiej; stara ortografia wyraziłaby to precyzyjniej słowem: kalwaryj), jakie rozsiane są po całym katolickim świecie, a które zaczęły powstawać w Europie w XV wieku. Mikołaj Zebrzydowski, planując budowę pierwszego tego typu sakralnego kompleksu w Polsce, zadbał, by w maksymalny sposób odwzorować starożytne żydowskie miasto. Nawet lokalna rzeczka została przemianowana na Cedron, a gdy podczas budowy okazało się, że góra Żar (na jakiej wnoszono sanktuarium) oraz okoliczne wzgórza swoimi rozmiarami przekraczają palestyński oryginał, pobożny magnat stwierdzić miał, że to sytuacja właściwa, gdyż za każdy krok Pana Jezusa wykonany podczas Drogi Krzyżowej pokutujący człowiek powinien wykonać kroków kilkanaście.

 

Podobnych anegdot i historii związanych z tym miejscem jest więcej. Wszystkie przesiąknięte są głęboką pobożnością czy to polskiej szlachty czy polskiego ludu, który już od XVII wieku pielgrzymował tu, by u stóp Kalwaryjskiej Pani kontemplować mękę i śmierć Syna Bożego oraz współcierpienie Jego Matki.

 

To wszystko sprawia, że spacerując między licznymi kapliczkami i kaplicami rozsianymi po kalwaryjskich dróżkach, czy to Pana Jezusa czy to Matki Bożej, możemy głębiej niż gdziekolwiek indziej przeżywać opisane na kartach Pisma Świętego Zbawienne wydarzenia lub modlić się w ciszy i spokoju, gdyż, jak mówi Biblia, „w nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła” (Iz 30, 15).

 

Strumień łask płynących z małopolskiego Sanktuarium nie został jednak przez Dobrego Boga ograniczony do walorów kontemplacyjnych, wzrokowych czy architektoniczno-przyrodniczych. Kalwaria Zebrzydowska to miejsce słynące cudami, wypraszanymi przed obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej niemal od samego początku istnienia kompleksu sakralnego.

 

Tutejsza świątynia i otaczające ją dróżki były do tego stopnia bliskie synowi tej ziemi, świętemu Janowi Pawłowi II, że obraz kalwaryjskiej Pani opuścił kaplicę i towarzyszył papieżowi-Polakowi podczas Mszy Świętej odprawianej na krakowskich błoniach podczas III pielgrzymki do Ojczyzny w roku 1987.

 

Każdy kto był w Kalwarii Zebrzydowskiej, czy to w Wielkim Tygodniu, podczas sierpniowego odpustu, innych świąt Maryjnych czy w okresie spokojniejszym, gdy klasztoru nie nawiedzają tysiące wiernych, doskonale rozumie, dlaczego nasz rodak na Stolicy Piotrowej ukochał to miejsce. Kto nie rozumie zachwytu nad tym małopolskim Sanktuarium najpewniej nigdy tam nie był i musi czym prędzej nadrobić braki w znajomości Ojczyzny odwiedzając to jakże ważne na religijnej mapie Polski miejsce.

 

Michał Wałach




 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie