16 listopada 2020

Biznes na mięsie z laboratorium. To on stoi za polityką „obrony praw zwierząt”?

(Źródło: wired.com // )

Dziesiątki start-upów pracują nad produkcją sztucznego mięsa z komórek zwierząt. Za tym raczkującym jeszcze biznesem stać ma wielu miliarderów z Doliny Krzemowej. Zainwestowali, a dodatkowo wspierają różne organizacje i fundacje „obrońców zwierząt”, chcąc do swojego biznesu przygotować konsumentów i opinię publiczną.

  

Mięso z laboratoriów pochodzi z komórek macierzystych zwierząt. Ma to oszczędzić biedne zwierzątka, więc obrońcy „dobrostanu zwierząt” popierają takie inicjatywy. Pozwoliłoby to zlikwidować hodowle zwierząt, ich zabijanie, okrucieństwo, itd. Nad takimi produktami pracują dziesiątki firm, a możliwości technologiczne są nieograniczone. Problemem na razie jest opłacalność i przekonanie konsumentów do sztucznego mięsa. Tylko jedna fundacja, Open Philantropy Project, finansuje dziesiątki stowarzyszeń „praw zwierząt” na całym świecie. Postrzegają one robienie mięsa z komórek jako alternatywę dla hodowli.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wśród beneficjentów takiego wsparcia znalazło się też francuskie stowarzyszenie L214. Radio France przeprowadziło w tej sprawie własne śledztwo dziennikarskie. Pokazuje ono w jaki sposób cele tego stowarzyszenia łączą się z interesami branży spożywczej, która marzy o zrewolucjonizowaniu sposobu odżywiania się na całym świecie. Od ponad dziesięciu lat L214 walczy o „prawa zwierząt” i alarmuje społeczeństwo filmikami o cierpieniach zwierząt we francuskich rzeźniach. Bohaterami „dokumentów” są chowane w klatkach kury, gęsi tuczone na foie gras, pisklęta, ubijane świnie, itd. Wszystko to ma obrzydzić jedzenie tradycyjnie pozyskiwanego mięsa. Na horyzoncie rysuje się jednak jeszcze bardziej obrzydliwa hodowla komórek.

  

L214 został założony przez duet Sébastiena Arsaca i Brigitte Gothière. Oboje spotykali się pod koniec studiów w Clermont-Ferrand. Sébastien Arsac mówi o ponad trzech milionach zwierząt dziennie wysyłanych do rzeźni we Francji, z których 80 proc. pochodzi z tzw. intensywnej hodowli. Założyciele organizacji szybko dochodzą do wniosku, że osobista rezygnacja z jedzenia mięsa nie wiele tu zmieni, bo jest to „kwestia polityczna”. Trzeba więc działać. W 2008 roku aktywiści L214 pokazali dość okropne zdjęcia scen z trzech rzeźni z południowo-zachodniej Francji. Lista tzw. „sygnalistów” szybko się poszerzała. Kolejne filmy z rzeźni powoli zalewają internet. Okazało się też, że w prawie istnieje wiele luk, które nie regulowały wielu aspektów postępowania przy uboju. Zaczęło się to zmieniać, ale w tym czasie następuje już radykalizacja postaw aktywistów stowarzyszenia. W imię „wyższego dobra” w postaci „praw zwierząt”, dochodzi coraz częściej do naruszenia prawa własności, wtargnięć na teren ubojni i farm. Stowarzyszenie szybko się rozrasta. „Obecnie mamy 40 000 członków i dużą społeczność sympatyków” – twierdzi  jego współzałożycielka Brigitte Gothière.

 

L214 prowadzi kilka portali internetowych (Practical Vegan, czy Vegoresto). Mają osobny program dla zwykłych sympatyków zwierząt, dla tych, którzy troszczą się o dobrostan zwierząt, a także dla zaawansowanych aktywistów, czyli tzw. „abolicjonistów” i zwolenników „wyzwolenia zwierząt”, którzy odrzucają prawo własności względem zwierząt i uważają je za byty równe człowiekowi. Kwestionują nie tylko hierarchię między gatunkami, ale nawet samą koncepcję gatunku (antyspecyści). Jak u Orwella „wszystkie zwierzęta są równe…”. Taką lewicową koncepcję propagował mieszkający w Australii filozof Peter Singer, którego można też czasem zobaczyć w filmach produkowanych przez L214.

 

To propagowanie „równości gatunkowej” prowadzi do tak poważnych absurdów, że Singer w wywiadzie dla rozgłośni France Culture w 2018 roku, oświadczył, że „gdyby miał wybór między zabiciem szympansa a człowieka z poważnie uszkodzonym mózgiem” opowiedziałby się za życiem małpy. „Myślę, że istota ludzka miałaby tu mniej do stracenia niż żyjący szympans” – wyciągał dość konsekwentnie wnioski ze swojej teorii Singer. Boje stowarzyszenia L214 zyskały wsparcie kilku ważnych francuskich przemysłowców, dziennikarzy i celebrytów. Działa też wspólna platforma około pięćdziesięciu stowarzyszeń „praw zwierząt”. I tu dochodzimy do ciekawego problemu finansowania tych struktur.

 

Dziennikarze France Info wytropili, że trzy lata temu L214 otrzymało dużą darowiznę od amerykańskiej fundacji Open Philanthropy Project. Organizację tworzył m.in. jeden z założycieli Facebooka, Dustin Moskovitz. Zajmuję on 146. Pozycję na liście światowych fortun, sporządzonej przez Forbesa na rok 2019. Jego majątek to ponad 9 mld $. Fundacja Moskovitza inwestuje w zdrowie, uniwersytety, badania, ale także w dobrostan zwierząt. Przez trzy lata wypłacił ponad 125 milionów dolarów różnym stowarzyszeniom obrony zwierząt. Francuskie L214 otrzymało z tego 1,14 miliona euro w 2017 roku, 495 000 w 2018, 645 000 euro w w 2019 r. W 2019 roku darowizna fundacji stanowiła 8 proc. budżetu stowarzyszenia.

 

Jednak Gilles Luneau, dziennikarz, który badał filantropię „Otwartych”, uważa, że za sponsoringiem stoją i motywy wyglądające na ukryte: „z jednej strony wspierają szereg start-upów zajmujących się żywnością wegańską, a z drugiej finansują badania, rozwój i bliskie uruchomienie przemysłu mięsnego z kultur komórkowych”. „W ich oczach sektorem przyszłości jest zmiana żywienia się świata” – dodaje dziennikarz i dorzuca, że „chcą po prostu przejąć światowy rynek żywności”. Projekt Open Philanthropy służyłby więc jako swego rodzaju pośrednik między stowarzyszeniami praw zwierząt (L214, Compassion in World Farming, Eurogroup for Animals itp.) a organizacjami, które wchodzą na rynek z produkcją sztucznego mięsa z komórek. Z tego samego źródła na przykład Instytut Dobrej Żywności otrzymał 6,5 miliona dolarów na promocję nowego „mięsa”.

 

Start-upów pracujących obecnie nad takimi produktami są dziesiątki (Beyond Meat, Just Food, Memphis Meats, Mosa Meat, Impossible Foods, Not Co.). We Francji np. firma Gourmey pracuje nad „syntetycznym foie gras”. Z kolei wielu miliarderów z Doliny Krzemowej zainwestowało w ten przyszłościowy ich zdaniem biznes. Jednym z nich jest też Bill Gates. Zresztą wcale się z tym nie kryje i twierdzi, że jest to „interes przyszłości” np. w rozmowie z przedsiębiorca Davidem Rubensteinem.

 

Paul Ariès, ekspert ds. żywności, informuje, że na razie w procesie produkcji sztucznego mięsa używa się komórek płodowych cieląt. Jednak docelowo do produkcji ma służyć wyciąg z grzybów. Pojedyncza próbka pozwoli wyprodukować do 20 000 ton mięsa. Firma „Mosa Meat” zapewnia, że docelowo wystarczyłoby… 150 krów żyjących na całym świecie, aby zaspokoić obecne zapotrzebowanie na mięso. Sojusz biznesu z weganami ma zapewnić to, że „mięso bez zwierząt” rozwiązałoby problem ich „cierpienia”. Trzeba tylko zachęcić konsumentów, by po takie produkty sięgnęli. I tu otwiera się pole współpracy nowego biznesu z „obrońcami praw zwierząt”. Filmiki ze „strasznymi scenami” z ubojni mają zniechęcić do normalnego mięsa i napędzić popyt klientów na alternatywę w postaci „mięsa sztucznego”, niemal ekologicznego. Sieci społecznościowe z zapętlonymi obrazami uboju zwierząt kontra nowy wspaniały świat bez cierpienia. Ma to pomóc w budowaniu popytu.

 

Francuskie L214 tłumaczy, że darowizny z Open Philanthropy Project nie zostały wykorzystane na promocję „mięsa komórkowego”. Chociaż stowarzyszenie nie ma określonego stanowiska w tej sprawie, Sébastien Arsac dodaje, że sam pomysł wydaje mu się interesujący. „Kiedy bronimy zwierząt, a naukowcy pracują nad alternatywami, które pozwolą uniknąć wysyłania miliardów zwierząt każdego roku do rzeźni poprzez opracowywanie hodowlanego mięsa w laboratorium, to myślę, że stowarzyszenia zajmujące się obroną zwierząt mogą spojrzeć na tak alternatywę pozytywnie” – dodaje. Na razie wejście na rynek sztucznych steków hamuje tylko właśnie brak popytu i wysoka cena takiej produkcji. Jednak przy wdrożeniu masowej produkcji cena szybko by zmalała. Niektórzy mówią tu o perspektywie kilku lat. Pomysłem na zwiększenie popytu jest współpraca z „obrońcami zwierząt”, ale też paradoksalnie z ich głównych wrogiem – fast foodami. Pierwszymi dystrybutorami mięsa in vitro będzie zapewne McDonald’s i inni sprzedawcy hamburgerów, którzy już taką opcję deklarowali. Przy okazji pozbędą się ataków bojówek wegańskich na swoje restauracje, bo przecież opuszczą „sieć wykorzystywania mordowanych zwierząt”.

 

Pytana o ten problem francuska socjolog Jocelyne Porcher mówi, że najlepszy byłby wybór „trzeciej drogi”: coś pomiędzy dzisiejszym chowem przemysłowym a fabrycznym sztucznym mięsem, czyli powrót do zrównoważonego, prawdziwie wiejskiego rolnictwa. Wsi, na której szanuje się zwierzęta, ale też ich się nie antropomorfizuje. Jest to jednak ścieżka, którą „filantropijni” miliarderzy nie są akurat zainteresowani, bo tradycyjna gospodarka rolna nie przebija interesów, które można zrobić na sztucznym mięsie…

 

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie