20 sierpnia 2015

Święty Bernard, odnowiciel Europy

Gdyby pod koniec XII wieku udało się w Europie Zachodniej zorganizować i sprawnie przeprowadzić coś na kształt wyboru Człowieka Stulecia, to palma pierwszeństwa niechybnie musiałaby przypaść pewnemu świątobliwemu opatowi jednego z klasztorów cysterskich w Królestwie Francji – św. Bernardowi z Clairvaux, Doktorowi Miodopłynnemu (Doctor Mellifluus). 20 sierpnia, przypada jego wspomnienie w Kościele katolickim.

 

Był on osobowością autentycznie niepowtarzalną: nigdy przed nim ani już nigdy po nim nie pojawiła się w historii Kościoła i Europy osoba, która nie pełniąc nigdy żadnego ważniejszego  związanego z władzą urzędu – kościelnego bądź politycznego – wyrosła ponad swoją epokę w tak zdumiewający sposób jak właśnie ten wielki opat. Formalnie był on bowiem jednym  z kilkudziesięciu przełożonych dopiero co powstających wówczas klasztorów cysterskich. Nieformalnie zaś – niekoronowanym władcą Europy, postrachem a zarazem inspiracją cesarzy i królów, tarczą świętego Kościoła rzymskiego, mieczem papieży, ale też czasem ich wyrzutem – gdy zachodziła taka konieczność. Wybitny katolicki historyk, Warren H. Carroll pisał: „żadna deterministyczna teoria historyczna, żadne kalkulacje materialnej lub instytucjonalnej potęgi i wpływów nie ocierają się nawet o wyjaśnienie fenomenu Bernarda z Clairvaux oraz tego, czego dokonał. Wymyka się on owym małostkowym, błahym analizom i niczym orzeł wznosi się ponad nimi”. Inny współczesny historyk powie o nim: „ten mnich o słabym zdrowiu wydaje się po prostu stworzony do zapanowania nad swoją epoką”.

Wesprzyj nas już teraz!

Lista jego osiągnięć jest imponująca: praktycznie sam, w pojedynkę, siłą swej niezrównanej charyzmy doprowadził do II wyprawy krzyżowej, nawrócił kilka ważnych osobistości swoich czasów, był doradcą papieży, cesarzy rzymskich, króla Francji, był autorem dzieł teologicznych i mistrzem życia mistycznego, wyśmienitym znawcą Pisma Świętego, napisał regułę dla templariuszy, inicjował badania archeologiczne w Ziemi Świętej, podległych sobie mnichów usilnie zachęcał do nieustannego zdobywania i poszerzania wiedzy o medycynie, gospodarce, finansach czy nowych systemach upraw rolnych.  

 

Duchowy syn Maryi

Bernard urodził się w roku 1091 (lub w 1090) na zamku w Fontaine opodal Dijon (Burgundia). Jego ojciec, Tescelin Saure, pochodził ze świetnego rodu hrabiów Chatillionu. Matka, Aleth de Montbard, spokrewniona z książętami Burgundii, była też daleką kuzynką króla francuskiego. Przyszły święty miał jedną siostrę (bł. Humbelinę) oraz pięciu braci. Rodzice dla żadnego z synów nie przewidywali jakiejkolwiek kariery duchownej: potomkowie mieli być albo rycerzami, albo dworzanami. Rodzeństwo otrzymało jak na owe czasy dość staranne wykształcenie. Zamek w Fontaine był szeroko otwarty, często przyjmowano w nim bowiem krewnych, znajomych ale także przybyłych z obcych stron nieznanych podróżników, wśród których znaleźli się także uczestnicy pierwszej wyprawy krzyżowej oraz pielgrzymi wracający z Ziemi Świętej.

Bernard głęboko przeżył śmierć matki (odeszła gdy przyszły święty miał 17 lat). Zwrócił się wówczas do Najświętszej Maryi Panny prosząc, by zastąpiła mu ziemską rodzicielkę. Żywa i głęboko pobożność maryjna stała się odtąd charakterystycznym rysem jego duchowości. Kilka lat później wstąpił do pobliskiego Citeaux, klasztoru znanego z nadzwyczaj surowej reguły. Symptomatyczne, że Bernard nie zasilił szeregów zakonu sam: po powzięciu decyzji o dołączeniu do cystersów w swym entuzjazmie był tak niezwykle energiczny i sugestywny, że przekonał do tego samego kroku czterech swoich braci, wuja oraz dwudziestu pięciu innych postulantów! Wkrótce doszedł również ojciec Bernarda. Żywoty naszego Świętego głoszą, że okoliczne niewiasty obawiały się, że nie będą miały mężów, bo tych bardziej szlachetnych i wartościowych Bernard zabrał już do zakonu cystersów.

 

Na bezpieczniejszej Arce

Po zaledwie trzech latach spędzonych w Citeaux zostaje wysłany przez tamtejszego opata, św. Stefana Hardinga, aby założył nowy klasztor cystersów w regionie Szampanii (1115), który wkrótce nazwie „Jasną Doliną” (Clairvaux). Gdyby tu był opisywany przypadek jakiegoś „zwykłego” świętego, to w zasadzie gdzieś na tym miejscu powinien się zakończyć rys hagiograficzny, mniej więcej w słowach: „i dokonał swoich dni w zaciszu klasztoru”. W istocie bowiem kiedy przed człowiekiem zamyka się klasztorna furta w zakonie, a już zwłaszcza w takim z niezwykle surową regułą, zazwyczaj kończy się jego zainteresowanie sprawami doczesnego świata, a rozpoczyna się czas wyłącznej służby Bogu. Bernard jednak połączył te dwa, wydawałoby się, na pozór wykluczające się elementy. Miodopłynny Doktor nie tylko bowiem odnowił życie religijne w Europie od Hiszpanii i Włoch aż po Skandynawię, ale również, jakby to niektórzy dziś, raczej nieprzychylni Kościołowi komentatorzy, określili, „mieszał się do polityki”.

Wpływ Bernarda jako donośnego głosu sumienia świata katolickiego w pełni uwidocznił się w roku 1130, kiedy  Kościołem wstrząsnęło bolesne rozdarcie na najwyższych jego szczytach: schizma papieska. Sytuacja była tym bardziej przykra, że ta akurat schizma nie polegała na mianowaniu przez rzymskiego cesarza „swojego” papieża, który zostawał tym samym w rzeczywistości antypapieżem-uzurpatorem, lecz na realnym i  głębokim rozdarciu w łonie samego Kolegium Kardynalskiego. To właśnie św. Bernard z Clairvaux swą charyzmą, błyskotliwością i powszechnym szacunkiem, jakim się cieszył, przekonał Francję, Niemcy, Anglię oraz całą prawie Europę do uznania prawdziwego papieża, którym był Innocenty II, a nie Pietro kardynał Pierleoni, bezprawnie nazywany papieżem Anakletem. Szybko doprowadził Bernard do sytuacji, w której przy antypapieżu pozostał już tylko władca Sycylii, Roger II. W iście genialnym stylu odwiódł Bernard od schizmy władcę Akwitanii, Wilhelma. Do historii przeszła też jego słynna debata z kardynałem Piotrem z Pizy, najbardziej nieugiętym spośród purpuratów-zwolenników fałszywego papieża. Argumentacja Bernarda jest tak sugestywna, że lepiej ją tu przytoczyć nie co szerzej, aby Czytelnik sam mógł się jej przyjrzeć:

„Jest jeden Pan, jeden chrzest i jedna wiara; nic nie wiadomo nam o dwóch panach, dwóch chrztach ani dwóch wiarach. Wszyscy zgadzają się, że arka, którą w czasie potopu zbudował Noe, aby ocalić życie ośmiorga ludzi, jest wyobrażeniem Kościoła. Później zbudowano kolejną arkę i jedna z nich musi zostać uznana za fałszywą i zatopiona. Jeżeli prawdziwą Bożą Arką jest ta, której kapitanem jest Pierleoni, oznacza to, że arka Innocentego skazana jest na zagładę, a razem z nią cały Kościół, wszyscy mieszkańcy Francji, Niemiec, Hiszpanii i Anglii; wszyscy mnisi z Camaldoli, Chartreuse, Grandmont, Cluny i Citeaux, a także kanonicy z Prémontré wraz z niezliczoną liczbą członków innych męskich i żeńskich zakonów. Wszyscy oni siedzą niczym z kamieniami młyńskimi u szyi, czekając aż ich pochłoną głębiny. Czy mamy uwierzyć, że obecny tu hrabia Roger, który nie stoi w arce Innocentego, zostanie ocalony jako jedyny spośród ziemskich książąt? Nie daj Boże, by świat ten miał zginąć, a Pierleoni, którego życie i obyczaje aż nadto są nam znane, jako jedyny ocalał.”

Mowa ta wywarła oczywiście odpowiednie wrażenie, bo kardynał Piotr z Pizy wstał i podszedł do Bernarda, który ujął jego dłoń mówiąc: „Witaj Piotrze na bezpieczniejszej arce”. Nie trzeba tu chyba dodawać, że licznie zgromadzeni świadkowie tej sceny byli tym wszystkim niezwykle poruszeni.

Innym słynnym zwycięstwem Bernarda było to odniesione nad Piotrem Abelardem. Słynny filozof usilnie domagał się teologicznej debaty, a kiedy już do niej doszło, to po błyskotliwej przemowie Bernarda doskonale punktującej błędy adwersarza, wybrał Abelard… milczenie odmawiając jakiejkolwiek odpowiedzi.

 

Orędownik krucjaty

Doktor Miodopłynny swą niejako wrodzoną sztukę przekonywania do swych racji użył w szczególny sposób w czasie propagowania II wyprawy krzyżowej. W Wielkanoc 1146 roku na specjalnie wzniesionej do tego platformie wygłosił Bernard do niezliczonej rzeszy ludzi (w tym króla Francji, jego małżonki oraz licznych dostojników kościelnych) płomienne kazanie zachęcające do podjęcia Krzyża. Ludwik VII szybko dał się przekonać. W Niemczech w dramatycznej przemowie złamał duży początkowo opór cesarza Konrada III. Dwie wielkie armie udały się do Ziemi Świętej. Ostateczne niepowodzenie tej krucjaty oczywiście w żaden sposób nie obciąża opata z Clairvaux, który nie mógł przecież mieć żadnego wpływu na fatalną w skutkach decyzję dowódców o zmianie rozmieszczenia wojsk krzyżowców w czasie oblężenia Damaszku.

Przy tym wszystkim św. Bernard zawsze głęboko skupiał się na Bogu, Błogosławionej Dziewicy Maryi, kontemplacji, studium Biblii, modlitwie. Przez całe życie praktykował surowe umartwienia cielesne, co doprowadziło jego organizm na skraj wyczerpania. Zasnął w Panu 20 sierpnia 1153 roku. Po niespełna 21 latach od śmierci został uroczyście kanonizowany. A klasztor w Clairvaux przez długi czas był jednym ze źródeł siły duchowej dla wyznawców prawdziwej, katolickiej religii.

 

Radosław Malicki

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie