7 grudnia 2018

Biskupi w obronie życia. Czy skończy się jak zawsze?

Czy mordowanym w łonach matek dzieciom pomoże prolajferskie wzmożenie, którego świadkami jesteśmy w ostatnich dniach? Niestety nic na to nie wskazuje. Na kierownictwie PiS jak na razie nie robią większego wrażenia mocne słowa padające z ust kościelnych hierarchów. Być może dlatego, że po pierwsze w nieodległej przecież przyszłości politykom uszło już na sucho utrącenie antyaborcyjnego projektu „Stop aborcji” przygotowanego przez Instytut Ordo Iuris, a po drugie biskupie napomnienia wciąż pozbawione są groźby sankcji za obojętność na zbrodnię aborcji.

 

Kiedy po słowach prof. Legutki dotyczących przyszłości projektu „Zatrzymaj aborcję” stało się jasne, że o żadnej „dobrej zmianie” w kwestii ochrony życia nie ma mowy, posypały się na głowę politycznego kierownictwa PiS gromy. Ugrupowaniu na którego czele stoi Jarosław Kaczyński oberwało się solidnie m. in od Wojciecha Cejrowskiego, Kai Godek oraz szerokiej grupy osób, którym obrona życia nienarodzonych leży szczególnie na sercu. Głos w tej sprawie zabrali również przedstawiciele kościelnej hierarchii. W przestrzeni publicznej szczególnie dobitnie zabrzmiał głos abp. Andrzeja Dzięgi, który podczas obchodów rocznicy powstania Radia Maryja, stojąc niemal twarzą w twarz z wierchuszką PiS, upominał się o los dzieci zagrożonych aborcją.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Europa oddycha na dwa płuca, ale żeby oddychać, to serce musi mieć jedno: Boże. Chrystusowe. Maryjne. O Polsko, co robisz z sercem? Ze swoim sercem otrzymanym od Chrystusa. Czemu zabijasz serce? Nie zabijajcie serc! Także dosłownie. Także tych maleńkich serc pod sercem matki. Pod sercem matki ma prawo żyć serce dziecka – mówił w Toruniu arcybiskup. Dodał, że „pierwszy impuls poczęcia, to pierwsze poruszenie serca człowieka”.

 

Metropolita zapytał polityków m.in. premiera Mateusza Morawieckiego, czy je słyszą. – I państwo, które świadomie pozwala na zabijanie własnych dzieci jest państwem bez przyszłości. Trzeba się zachwycić sercem już dzisiaj. (…) Kochani politycy polscy, nie patrzcie na daleki świat, który stoi na granicy szaleństwa. Bądźcie po Bożemu rozumni i wolni. I miejcie serce – przypomniał.

 

W trakcie homilii Dzięga podkreślił jeszcze, co się stanie, jeśli na jego prośbę „nie będzie odpowiedzi serca”. – Albo przyjdą na Wasze miejsce inni, mający serce, albo zabite zostanie serce Narodu. A wtedy może już zapaść cisza. Zabijanie polskich serc to zabijanie Polski – powiedział hierarcha.

Ksiądz arcybiskup, w wywiadzie udzielonym z okazji 5-lecia Instytutu Ordo  Iuris, zauważył że „politycy stają się także w sensie formalnym współwinni mordowania kolejnych tysięcy polskich dzieci. To jest realny dramat”.

 

W bardziej powściągliwych słowach przypomniał PiS o jego powinności względem dzieci nienarodzonych przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisław Gądecki. Hierarcha w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Niedziela” przypomniał o dwóch inicjatywach, których realizacja mogłaby doprowadzić do zakończenia eugenicznej rzezi niewiniątek: projekcie „Zatrzymaj aborcję” oraz poselskiej inicjatywy, w której główną rolę miałby do odegrania Trybunał Konstytucyjny. Abp. Gądecki przypomniał również, że obrona życia była zapowiadana przez PiS w wielu obietnicach wyborczych.

 

Kolejnym hierarchą zabierającym głos w sprawie ochrony życia okazał się być arcybiskup Henryk Hoser. Duchowny wyraził zdziwienie faktem, iż Trybunał Konstytucyjny do tej pory nie zajął się rozpoznawaniem tej sprawy. W jego ocenie, jest to wynik „politycznych manewrów”. – I właśnie dlatego trzeba się stanowczo domagać, by Trybunał zaczął w tej sprawie pracować – podkreślił.

Politykom brakuje odwagi cywilnej i dlatego sprawa aborcji eugenicznej jest także blokowana w Sejmie – ocenił.

 

Z pewnością trzeba docenić i być wdzięcznym polskim biskupom, że obecnie zabrali głos w tej tak ważnej sprawie, o której doniosłości wielokrotnie mówił – tak często przypominany przecież przez duchownych i polityków – św. Jan Paweł II. Oby jednak nie powtórzył się scenariusz, który pamiętamy z czasu, kiedy procedowany był projekt „Stop aborcji”. Wówczas również ze strony hierarchów pojawiały się głosy wspierające prolajferów, które jednak zostały „spacyfikowane” komunikatem rzecznika KEP uderzającym w projekt (zwłaszcza w tzw. karalność kobiet dopuszczających się aborcji). Zamieszanie wywołane publikacją komunikatu – powoływała się na niego m. in. poseł Krystyna Pawłowicz, mówiąc wprost: „episkopat nas upoważnił” – wydatnie ułatwiło decydentom wyrzucenie do kosza inicjatywy obywatelskiej, pod którą podpisało się ponad 450 tys. osób. 

 

Jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę to jest już „posprzątane” i głosy te na niewiele się zdadzą. Może inaczej sprawa wyglądałaby gdyby pojawił się one wcześniej oraz były liczniejsze, a nade wszystko bardziej zdecydowane? A może jednak tym razem brak politycznej odpowiedzi na biskupie napomnienia skłoni hierarchów do pójścia krok dalej i sięgnięcia do kościelnych narzędzi dyscyplinujących katolików, niezależnie czy są oni politykami, czy ich wyborcami? Przekonamy się wówczas, czy groźba kar kościelnych z ekskomuniką włącznie zrobi wrażenie na Jarosławie Kaczyńskim, premierze, czy prezes Trybunału Konstytucyjnego.

 

I jeszcze jedno, nie można zapomnieć, że przecież tak niedawno, zaledwie przed dwu laty tak niewiele zbrakło, aby odbywający się z państwowym przyzwoleniem aborcyjny koszmar nad Wisłą skończył się. Można śmiało powiedzieć, posługując się przy tym sportową metaforą, że w 2016 roku piłka mknęła już w światło bramki, a do tego by do niej wpadła brakowało przecież tak niedużo. Szkoda, że wówczas, że cisza po wyrzuceniu do kosza „Stop aborcji” tylko rosła….

 

Łukasz Karpiel

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie