17 maja 2013

Nigeryjska armia prowadzi ofensywę przeciwko islamskim rebeliantom z Boko Haram. Celem operacji jest zapewnienie integralności kraju i wyparcie radykałów z ich baz w północno-wschodnich, półpustynnych regionach kraju. Ofensywę, z udziałem dużej liczby żołnierzy, podjęto, po tym jak prezydent Goodluck Jonathan ogłosił stan wyjątkowy na terenie trzech stanów – Borno, Adamawa i Yobe, które graniczą z Nigrem, Czadem i Kamerunem.

 

Komunikaty wojska o rozpoczęciu ofensywy potwierdzają relacje świadków, którzy informowali o wielu wojskowych ciężarówkach wypełnionych żołnierzami, które wjechały do Yola i Maiduguri w poszukiwaniu bojowników z Boko Haram, którzy atakują członków sił bezpieczeństwa, chrześcijan i polityków na północy kraju, gdzie przeważa ludność wyznająca islam.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W czwartek żołnierze wkroczyli na tereny rezerwatu Sambisa Game o powierzchni ok. 500 km kw., w stanie Borno, gdzie islamiści ustanowili swoje bazy. Agencja Reutersa informowała o samolotach wojskowych, które lądowały w Yola w stanie Adamawa. Rzecznik sił powietrznych komandor Yusuf Anas potwierdził, że ofensywę wojsk lądowych wspiera lotnictwo, w tym także helikoptery. Generalnie jednak z terenu walk napływa niewiele informacji.

 

Nigeryjskie wojska mają za zadanie stłumienie rebelii wznieconej przez islamistów z grupy Boko Haram, która przejęła kontrolę nad pewnymi okolicami północno-wschodniej części kraju. „Działania, które pociągną za sobą ogromną dyslokację żołnierzy i zasobów, mają na celu zapewnienie integralności terytorialnej państwa” – czytamy w oświadczeniu Kwatery Głównej nigeryjskich sił zbrojnych. Teren operacji wojskowej obejmuje obszar o powierzchni ok. 150 tys. km kw., zamieszkały prze 10 mln osób.

 

Powstanie islamistów, które rozpoczęło się w 2009 r. kosztowało już życie tysięcy ludzi i zdestabilizowało sytuację w kraju, który jest czołowym producentem energii w Afryce i drugą co do wielkości gospodarką na kontynencie. Dziesiątki bojowników Boko Haram oblegało w ubiegłym tygodniu miasto Bama w stanie Borno, uwalniając ponad 105 mężczyzn z więzienia i zabijając 55 osób, w większości policjantów.

 

Wysłanie wojsk przeciwko islamistom może uspokoić niektórych krytyków Jonatana, którzy oskarżyli go o bierność w obliczu narastającego kryzysu. Niektórzy politycy na północy kraju już od dawna wyrażali zaniepokojenie rosnącym napięciem. Jednakże jest mało prawdopodobne, aby te napięcia rozlały się na inne części kraju, gdzie islamiści nie mają wsparcia wśród ludności.

 

W grudniu 2011 r., po zamachu na kościół w którym życie straciło 37 osób, Jonathan ogłosił stan wyjątkowy na niektórych obszarach kraju, ale zawiesił go w lipcu 2012 roku. Zdaniem Ayo Oritsejafora, szefa Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Nigerii, zaoferowana wówczas rebeliantom amnestia była błędną decyzją prezydenta. – Nie można osiągnąć rozsądnego porozumienia z terrorystami – powiedział wówczas Oritsejafor.

 

Nie wiadomo, czy zwiększenie wysiłku wojskowego pozwoli wygrać walkę z przeciwnikiem, który okazał się mistrzem w rozpływaniu się pod naporem armii, aby ponownie pojawić się w innym miejscu. – Rząd myśli, że może ich zgnieść, tak jak na Sri Lance zmiażdżono rebeliantów tamilskich. Ale w Sri Lance zepchnięto ich do wody, a tutaj rebelianci uciekną na pustynię skąd powrócą – mówi Kole Shettima, prezes Centrum na rzecz Demokracji i Rozwoju.

 

Rozkazy Jonathana dowodzą, że coraz lepiej wyposażeni i lepiej uzbrojeni dżihadyści z Boko Haram kontrolują obecnie teren wokół jeziora Czad, skąd uciekli lokalni urzędnicy. – To z czym mamy do czynienia to bunt i rebelia grup terrorystycznych, które stanowią bardzo poważne zagrożenie dla integralności terytorialnej – powiedział Jonathan w swoim przemówieniu.

 

Źródła w nigeryjskich strukturach bezpieczeństwa mówią, że strategia islamistów jest podobna do tej, jaką posługują się powiązani z Al-Kaidą radykałowie islamscy, którzy w zeszłym roku podjęli próbę opanowania Mali, zanim Francuzi nie rozbili ich w styczniu tego roku. Podobnie dżihadyści z Boko Haram przejmują kontrolę nad odległymi obszarami pustynnymi i ustanawiają tam swoje rządy, po czym używają tych terenów jako baz do rozszerzenia stanu swego posiadania.

 

Według danych wywiadu mają oni coraz silniejsze powiązania z dżihadystami w całym regionie Sahary. Korzystają również z poparcia najbiedniejszych i najgorzej wykształconych mieszkańców opanowanych okolic. – Stan wyjątkowy niczego nie zmieni, jeśli ludzie nie będą współpracować i nie zaczną wskazywać członków Boko Haram – powiedział przedstawiciel władz stanowych, David John.

Walkę z rebeliantami utrudniają nadużycia popełniane przez nigeryjskich żołnierzy, powodujące wzrost antyrządowych nastrojów wśród miejscowej ludności.

 

Na szczęście rebelia islamskich radykałów ma miejsce z dala od centrów gospodarczych, takich jak Lagos. Nie ma też ona wpływu na położone na południu pola naftowe, które dostarczają większość wpływów do budżetu państwa.

 

Krzysztof Warecki

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram