10 czerwca 2020

Węgry stawiają na dekarbonizację. Ekościema, czy zielony lider regionu?

(Fot. Reuters / Heinz-Peter Bader / Forum)

Portal climatechangenews.com nie krył zaskoczenia, że „autorytarny kraj” Europy Wschodniej przyjął prawo, wyznaczając cel neutralności klimatycznej, który zamierza się osiągnąć do 2050 r. „Coraz bardziej autorytarny reżim Viktora Orbána nie jest pierwszym, który przychodzi na myśl, jako lider w sprawach klimatu” – komentuje medium związane z grupą Bloomberga.

 

„Być może nie jest to przypadek, że prawo zostało przyjęte dzień po tym, jak Węgry wyemitowały zielone obligacje o wartości 1,5 miliarda euro, nadając im dodatkowy blask wiarygodności” – komentuje climatechangenews.com.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeden z węgierskich działaczy na rzecz klimatu, biorący udział w panelu poświęconym bezpieczeństwu w Kanadzie straszył, że ta „ekościema” władzy posłuży, by „wzbogacić kumpli Orbána w sektorze kolejowym i nie przyniesie koniecznej transformacji gospodarczej”.

 

Przyjęta w minioną środę ustawa dotycząca celu neutralności klimatycznej do 2050 roku  sygnalizuje poparcie dla unijnej strategii zerowej emisji netto. Po raz pierwszy projekt ustawy zaproponowano w sierpniu ub. roku. Trzystronicowy dokument umniejsza znaczenie „sytuacji kryzysowej”, której opis znajdował się w pierwotnej wersji regulacji.

 

Prawo przyjęto zaledwie dzień po tym, jak rząd wyemitował zielone obligacje o wartości 1,5 miliarda euro, z których większość dochodu ma trafić na modernizację i utrzymanie systemu kolejowego. Minister klimatu i energii Péter Kaderják powiedział, że kraj wybiera „ścieżkę przyszłości” i może zmniejszyć emisje, jednocześnie rozwijając gospodarkę.

 

Ustawa nawiązuje do planów UE i funduszy unijnych. Wskazuje się w niej, że koszty transformacji i przejścia na zerową emisję netto powinny ponieść duże podmioty zanieczyszczające środowisko. Kaderják dodał, że Bruksela nie powinna przekierowywać „funduszy spójności” dla biedniejszych państw członkowskich na działania na rzecz klimatu.

 

Prawo potwierdziło obecny cel Węgier do 2030 r., polegający na obniżeniu emisji o 40 proc. w stosunku do poziomów z 1990 r., by w ciągu dwóch następnych dekad osiągnąć tzw. zerową emisję dwutlenku węgla.

 

Zsolt Lengyel, współzałożyciel i przewodniczący Instytutu Europejskiej Polityki Energetycznej i Klimatycznej powiedział climatechangenews.com., że brak podniesienia ambicji celów pośrednich pokazuje, iż rząd niepoważnie podchodzi do kwestii neutralności klimatu. Lengyel również wyraził obawy związane z przekierowaniem środków z „zielonych obligacji” do kieszeni nieuprawnionych osób. Obawia się korupcji. Ten obywatel Węgier mieszkający w Kanadzie wyraził obawy, że pieniądze zasilą kieszenie przyjaciół premiera Viktora Orbána i nie spowodują znacznej dekarbonizacji węgierskiej gospodarki.

 

Na Twitterze były urzędnik ds. klimatu András Huszár zajął bardziej optymistyczne stanowisko, mówiąc, że ten ruch był „niewyobrażalny” kilka miesięcy temu, ale teraz może być podstawą do dalszych działań. Budapeszt tym samym wysunął się na czołówkę pośród krajów walczących ze „zmianami klimatu”. Budapeszt nie kryje, że chodzi o pozyskanie funduszy m.in. poprzez emisję zielonych obligacji, które muszą być uwiarygodnione w oczach inwestorów i spełniać pewne wymagania, by państwo mogło zadłużać się dalej. Zgodnie z rządowym prospektem emisyjnym dot. „zielonych obligacji”, 90 proc. dochodów zostanie przeznaczone na projekty transportowe, z tego 25 proc. na elektryfikację linii kolejowych, a 72 proc. na inne wydatki kolejowe, w tym na pokrycie standardowych kosztów operacyjnych, takich jak np. pensje personelu.

 

Norweski instytut badawczy ds. klimatu Cicero ocenił obligację jako „średnio zielone” w oparciu o zamierzone cele. Oznacza to, że uznano, iż rząd będzie unikać technologii opartych na paliwach kopalnych, ale nie jest to w pełni zgodne z celami porozumienia paryskiego ws. klimatu. – To bardzo solidny krok naprzód w kierunku dostosowania do porozumienia paryskiego – oceniła Christa Clapp, dyrektor ds. badań nad finansowaniem klimatu w Cicero. Aby obligacje były w pełni w zgodzie z porozumieniem, Węgry musiałyby w pełni zelektryfikować sieć kolejową, a nie tylko jej część. – Oczywiście martwimy się o korupcję i może to mieć tutaj pewien wpływ – kontynuowała Clapp. Zaznaczyła jednak, że wykracza to poza zakres oceny Cicero, która koncentruje się na wiarygodności środowiskowej. Dodała, że ​​inwestorzy powinni jednak dołożyć należytej staranności w odniesieniu do ryzyka korupcji.

 

Rząd węgierski, chcąc pozyskać środki na rynku zewnętrznym, zobowiązał się do corocznego składania sprawozdań na temat wydatków z „zielonych obligacji” i poddania się zewnętrznej ocenie.

 

W styczniu rządząca partia Fidesz rozpoczęła strategię klimatyczno-energetyczną z „chrześcijańsko-demokratycznym podejściem”. Skoncentrowano się na finansowanym przez Rosjan programie nuklearnym, z pewnym wsparciem dla energii słonecznej, w celu osiągnięcia 90 proc. niskiej emisji dwutlenku węgla do 2030 r. Zrezygnowano z rozwijania energii wiatrowej, wymagając oddalenia turbin od dowolnego domu o 12 km. Ostatnia elektrownia węglowa w kraju ma zostać zamknięta do 2025 r.

 

Jeśli chodzi o negocjacje wewnątrz UE, Węgry zazwyczaj popierają Polskę, stawiając opór większym ambicjom klimatycznym. Ale i tutaj swoje stanowisko wykorzystują w negocjacjach dotyczących funduszy europejskich, dając się „przekonać” tym, którzy są w stanie więcej zaoferować.

 

Budapeszt nie ukrywa także, że jeśli chodzi o tzw. zielone obligacje wzorowali się na Polsce. Nasz kraj jako pierwszy na świecie wyemitował „zielone obligacje”, z czego bardzo dumny był premier Mateusz Morawiecki. Środki w ten sposób pozyskane muszą być przeznaczone na finansowanie programów przyjaznych dla klimatu. Tego typu instrumenty finansowe cieszą się coraz większym zainteresowaniem spekulantów giełdowych, ponieważ ryzyko związane z nim przerzucane jest na  państwa.

 

Premier Viktor Orbán ogłosił zamiar emisji „zielonych obligacji” w ramach planu działań na rzecz ochrony klimatu, który został zaprezentowany podczas corocznego przemówienia narodowego na początku lutego br. Minister finansów Mihály Varga mówił, że Budapeszt prowadził rozmowy w sprawie trzy- do pięcioletniego zabezpieczenia z inwestorami w Japonii i Chinach. W lipcu rząd uruchomi organ ds. gospodarki odpadami, aby zająć się nielegalnymi wysypiskami śmieci.

 

„Zielone obligacje” wyemitowała także Rosja, Egipt, czy Francja, która stale „ratuje” w ten sposób swój budżet, przerzucając koszty na obywateli np. podnosząc ceny paliw. Tego typu instrumenty, związane z programem zrównoważonego rozwoju, emitują podmioty finansowe, w tym Goldman Sachs (Goldman Sachs Renewable Power LLC), japoński Tohoku Electric Power, operator kolei JRRT, Société du Grand Paris (Francja), szwedzka Telia Company, finansująca energię odnawialną, budynki niskoemisyjne, a także ICT, Telefónica Europe (Holandia). Transakcja Telefónica na 500 mln euro, wydana za pośrednictwem holenderskiej spółki zależnej, była pierwszą zieloną wieczystą obligacją hybrydową z tego sektora.

 

Oprócz „tradycyjnych” zielonych obligacji uczestnicy rynku tworzą nowe „zielone” struktury. Po przeniesieniu ryzyka kredytowego powiązanego ze zrównoważonym rozwojem przez Société Générale w ubiegłym roku, wiodący włoski ubezpieczyciel Generali stworzył „zielone” papiery wartościowe powiązane z ubezpieczeniem, co pozwoli przenieść ryzyko ubezpieczeniowe na inwestorów instytucjonalnych, natomiast „ekologiczność” zabezpieczenia będzie się charakteryzować inwestycją zabezpieczenia w zielone aktywa.

 

Do tego typu instrumentów sięgają także Brytyjczycy, Kanadyjczycy i kraje Azji Południowej. ASIFMA, azjatyckie ramię branżowej grupy handlowej SIFMA, opublikowało raport „Zrównoważone finanse w regionie Azji i Pacyfiku – stan regulacyjny”, który zawiera przegląd zmian w zakresie „zrównoważonego finansowania” i otoczenia politycznego w głównych jurysdykcjach w regionie.  Tego typu transakcje niekiedy są zawierane na bardzo długi okres np. Goldman Sachs Renewable Power wszedł na rynek „zielonych obligacji” z 24-letnią, zabezpieczoną transakcją z certyfikatem zgodności z kryteriami słonecznych standardów obligacji klimatycznych. Goldman Sachs Renewable Power jest własnością Goldman Sachs Asset Management, która zarządza aktywami o wartości ponad 1,7 mld USD.  Został utworzony w celu pozyskiwania i prowadzenia projektów energii odnawialnej w Stanach Zjednoczonych i jest jednym z największych właścicieli rozproszonych aktywów wytwarzania energii słonecznej w kraju. W te instrumenty inwestuje Santander Consumer Bank AS w Norwegii.

 

Co istotne, „zielone obligacje” często  przyjmują formę obligacji wieczystych. Do polskiego prawa wprowadzono je w 2015 r. Obligacje wieczyste z założenia mają ich posiadaczom gwarantować nieskończony strumień odsetek, zwany rentą wieczystą.

 

Firma Deloite zachęca np. polskie samorządy, by zadłużyły się praktycznie na „całe życie”. „W ostatnich trzech latach, szczególnie dynamicznie rosły emisje ZO w dużych miastach (np. Waszyngton, Barcelona, Paryż, Goeteborg, Vancouver) i w dużych spółkach komunalnych odpowiedzialnych głównie za mieszkalnictwo społeczne, transport publiczny i gospodarkę wodno-kanalizacyjną (np. Anglian Water). Uczestnicy polskiego rynku kapitałowego i emitenci komunalni nie zdecydowali się jeszcze na wykorzystanie tego produktu” – zauważono w ub. roku.

 

Korporacja przypomniała, że pierwszym emitentem ZO („zielonych obligacji”) był Skarb Państwa. Już pod koniec 2016 r. rząd uplasował pięcioletnie ZO w euro na rynkach międzynarodowych. „Była to pierwsza emisja skarbowych ZO na świecie. Kolejna emisja polskich, skarbowych ZO w euro nastąpiła pod koniec 2017 r. Na początku marca Ministerstwo Finansów przy korzystnych warunkach rynkowych uplasowało 10-letnie ZO w euro o wartości 1,5 mld euro i obligacje 30-letnie na 0,5 mld euro. Jedynym emitentem ZO w sektorze prywatnym w Polsce był bank BZ WBK (obecnie Santander Bank Polska), który w maju 2017 wyemitował swoje obligacje o wartości 137 milionów euro i które w całości trafiły do portfela IFC – inwestycyjnego ramienia BŚ” – czytamy na stronie Deloite.

 

Spółka dodaje, że „zielone obligacje” „wydają się instrumentem doskonale skrojonym pod polskie duże miasta i ich spółki komunalne. W finansowaniu inwestycji samorządów wciąż jednak dominują kredyty bankowe, tanie finansowanie z funduszy unijnych czy linii kredytowej EBI. Nie bez znaczenia jest też ugruntowane przyzwyczajenie skarbników. Tymczasem dzięki ZO polskie miasta mogłyby przyspieszyć, skonsolidować i w lepszym stopniu skoordynować swoje działania na rzecz poprawy jakości środowiska i przeciwdziałać tak ważnym problemom jak smog, czy ograniczony dostęp do wody, zwłaszcza że to właśnie lokalne zanieczyszczenie środowiska odpowiada w dużej mierze za rosnącą liczbę przedwczesnych zgonów w bardziej wrażliwych grupach wiekowych”.

 

ZO podlegają odpowiedniej weryfikacji na rynku. Zgodnie z zasadami pozarządowego stowarzyszenia CBI (Climate Bond Initiative), tego typu instrumenty finansowe muszą być przygotowane w oparciu o ramowe wytyczne ZO. Przychody z nich muszą być „odgrodzone” od innych przychodów emitenta i przeznaczone na projekty środowiskowe. Konieczne jest raportowanie dotyczące sposobu wykorzystania środków i wskazanie, jakie efekty środowiskowe oraz społeczne zostały osiągnięte.

 

Źródło: climatechangenews.com, hungarytoday.hu, climamatebonds.net, www2.delloite.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram