Działająca w uzależnieniu od Rosji gospodarka Białorusi wpada w zadyszkę. Władze w Mińsku ogłosiły właśnie zamiar sprzedaży trzech sztandarowych firm, ale powodzenie transakcji stoi pod znakiem zapytania.
Odziedziczone po czasach sowieckich przedsiębiorstwa, według ekonomisty Lwa Margolina, są wystawiane na sprzedaż zbyt późno. Firmy uznawane za „srebra rodowe” Białorusi są obecnie w trudnej sytuacji, a ich przyszłość jest niepewna, ponieważ władze zbyt długo czekały z niezbędnymi decyzjami i zmianami w zarządzaniu przedsiębiorstwami.
Wesprzyj nas już teraz!
Przykładem może być znana firma produkująca maszyny rolnicze – Homsielmasz z Homla. Kiedyś jej sprzedaż rząd Białorusi wiązał z warunkiem zainwestowania w fabrykę 500 mln dolarów. Dzisiaj zadłużenie Homsielmaszu wynosi ponad miliard rubli białoruskich (ok. 450 mln dolarów), a więc prawie tyle, ile jeszcze niedawno oczekiwano w pakiecie inwestycji powiązanych z prywatyzacją.
Zainteresowany wcześniej prywatyzacją Homsielmaszu inwestor z Chin, stale budujących swoją pozycję polityczną i ekonomiczną na Białorusi, wycofał się z zakupu ze względu na kosztowne warunki towarzyszące prywatyzacji postawione przez rząd w Mińsku – zachowanie obecnego profilu produkcji oraz poziomu zatrudnienia.
Obok popadającego w długi Homsielmaszu, wspieranego przez aparat państwa, na liście prywatyzacyjnej są jeszcze dwie znane firmy – zakłady Kalinka z Salihorska (fabryka odzieży) oraz Haryzont z Mińska (producent sprzętu elektronicznego).
Jak stwierdził w wywiadzie dla „Biełaruskiego Partizana” ekonomista Lew Margolin, białoruskie „srebra rodowe” już przestały być „srebrami”, a pod młotek niebawem mogą pójść kolejne firmy, nawet z przynoszącego w świecie zyski sektora naftowego. W opinii Margolina Białoruś nie czeka jednak żaden boom inwestycyjny, zaś obecna władza nie jest ukierunkowana na przeprowadzenie reform.
Źródła: Belsat.eu / Biełaruskij Partizan
Jan Bereza