Pierwszy „eutanazyjny” proces sądowy od czasu legalizacji tego procederu w Belgii stał się przyczynkiem do dyskusji w sprawie towarzyszących mu nadużyć.
38-letnie Belgijka została uśmiercona przez „lekarzy” a rodzina wytoczyła im proces, ponieważ chociaż kobieta przeżyła załamanie po rozstaniu z bliskim sobie człowiekiem, to nie była poważnie chora. Dwa miesiące przed podaniem jej śmiertelnego zastrzyku zdiagnozowano u niej autyzm, lecz nie podjęto żadnego leczenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Troje przedstawicieli służby zdrowia, którzy mieli się opiekować Tine Nys, a doprowadzili ją do „wspomaganej” śmierci, zostało oskarżonych o złamanie przepisów i otrucie kobiety. Sprawa w pierwszej instancji zakończyła się uniewinnieniem, jednak to nie koniec sądowej batalii. Będzie ciąg dalszy w postaci rozprawy apelacyjnej.
„Rodzina Tine Nys nie może pogodzić się z tym orzeczeniem. Argumentuje, że lekarze nie wzięli pod uwagę innych form leczenia, co nakazuje prawo, że sfałszowali historię choroby 38-latki i że eutanazję przeprowadzili w sposób pozbawiony szacunku” – czytamy na portalu Polskiego Radia 24.
Bliscy nieszczęsnej kobiety oraz środowiska obrońców życia w Belgii apelują o zmianę prawa sprzyjającego nadużyciom i pochopnemu szafowaniu „biletami w jedną stronę”. Obecnie w tym niewielkim kraju narasta śmiercionośna fala. W 2019 roku ofiarami tzw. eutanazji padło ponad 2,6 tysiąca osób, czyli 12 procent więcej niż rok wcześniej.
Źródło: Polskie Radio 24, fakt.pl, bbc.com
RoM