24 września 2020

Bambinizm, dobroludzizm i szantaż moralny prezesa Kaczyńskiego

(Walt Disney Company/Public domain+Silar/CC BY-SA(https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0);edytowane)

Polskę obiegły słowa Jarosława Kaczyńskiego, zgodnie z którymi wszyscy dobrzy ludzie poprą projekt ustawy określanej jako piątka dla zwierząt. W efekcie doszło do swego rodzaju dehumanizacji przeciwników politycznych Prezesa. Tymczasem pobieżne nawet spojrzenie na świat zachodniej etyki pokazuje, że trudno znaleźć system etyczny uzasadniający tego typu ustawy.

 

Liczymy na poparcie ponadpartyjne. To nie jest kwestia polityczna, to jest kwestia związana z tym wszystkim, co określa się jako humanitaryzm i z tym wszystkim, co odnosi się do ludzkiej dobroci, ludzkiej uczciwości, do tego, żeby po prostu człowiek był dobry. To jest ustawa, którą poprą w Polsce wszyscy dobrzy ludzie – powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej prezentującej piątkę dla zwierząt.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Pozostaje więc pytanie, co oznacza być dobrym człowiekiem? Nawet ograniczając się do myśli zachodniej – co innego na ten temat mówili zwolennicy etyki cnót (z Arystotelesem na czele), co innego zwolennicy etyki deontologicznej (Immanuel Kant), a co innego utylitaryści (jak Bentham czy J.S. Mill).

 

Według Arystotelesa cnota znajduje się pomiędzy wadami – nadmiaru i niedostatku. Na przykład męstwo jest odległe zarówno od tchórzostwa, jak i od brawury. Ten środek nie mieści się jednak dokładnie pomiędzy jedną a drugą wadą. Skoro na przykład łatwiej popaść w tchórzostwo niż w brawurę, to męstwo znajduje się bliżej tej drugiej. Arystotelesowski złoty środek nie oznacza też przeciętności. Przeciwnie – stanowi przejaw wzniesienia się ponad wady i osiągnięcia doskonałości.

 

Wśród cnót intelektualnych Arystoteles wymienił mądrość, roztropność i inteligencję. Z kolei w ramach cnót etycznych wyróżnił męstwo, umiarkowanie, hojność, skromność, wielkoduszność i  cierpliwość. Cnota według Stagiryty wymaga praktyki, przyzwyczajenia. Dzięki niemu po pewnym czasie wchodzi człowiekowi w krew i właściwe postępowanie nie wymaga już wiele wysiłku. Co więcej, sprawia człowiekowi przyjemność.

 

Odmienną pespektywę w tej kwestii oferuje Immanuel Kant, twórca systemu określanego mianem deontologizmu. Zgodnie z przesławnym imperatywem kategorycznym wyłożonym w „Uzasadnieniu metafizyki moralności” „Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem”. Zarazem jednak królewiecki filozof wzywał, by postępować tak, „byś człowieczeństwa tak w twej osobie, jako też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”. Inaczej niż u Arystotelesa, Kant przeciwstawiał raczej cnotę dążeniu do przyjemności i własnego interesu.

 

Z kolei utylitaryzm – system etyczny stworzony przez Jeremy’ego Benthama zakłada postępowanie zgodnie z maksymą „największe dobro dla jak największej ilości ludzi”. W zmodyfikowanej przez Johna Stuarta Milla wersji zakłada uwzględnianie także podstawowych praw człowieka. Chodzi o to, by w imię pożytku wielu nie usprawiedliwiać choćby mordowania czy torturowania mniejszości.

 

Wobec rozmaitości systemów etycznych warto zapytać, czyje rozumienie „dobrego człowieka” mają na myśli Jarosław Kaczyński i inni obrońcy piątki dla zwierząt. Jak widzimy, nadawanie zwierzętom tak licznych praw kosztem ludzi, jest niemożliwe do uzasadnienia przez główne systemy etyczne Zachodu. „Dobry człowiek” w rozumieniu Jarosława Kaczyńskiego nie jest zatem dobrym człowiekiem Arystotelesa ani Kanta (imperatyw kategoryczny dotyczy ludzi), ani nawet pierwszych utylitarystów (koncentrujących się na pomnażaniu szczęścia u przedstawicieli homo sapiens).

 

Najprędzej tezę Kaczyńskiego w tej kwestii pogodzić można ze współczesnym utylitaryzmem Petera Singera, a więc z myślą podważaną przez filozofów i raczej obcą szerszemu gronu. Zresztą polityczne trzęsienie ziemi wywołane przez ustawę pokazuje, że zawarte w niej reguły są odległe od oczywistości. Burzy to zawartą domyślnie w wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego tezę, jakoby sprzeciw wobec piątki dla zwierząt był czymś dziwnym i nienormalnym.

 

Problem z zaprezentowaną przez Kaczyńskiego retoryką „dobroludzizmu” jest także stosowanie do walk frakcyjnych quasi-manichejskich kategorii podziału na Dobro i Zło. To zaś stanowi przejaw tendencji niebezpiecznych, bliskich totalitaryzmowi. Od wyłączenia przeciwników politycznych z samozwańczej wspólnoty ludzi dobrych wiedzie prosta droga do pozbawiania ich praw. Ludzi – nie zwierzątek – choć może te ostatnie są dla wyznawców bambinizmu ważniejsze.

 

Zresztą czy istotnie bycie dobrym człowiekiem jest możliwe? W absolutnym sensie – nie. Podkreślanie swej dobroci, wielkiego serducha to współczesny przejaw faryzeizmu. W tym kontekście warto wspomnieć słowa Pana Jezusa „Zapytał Go pewien zwierzchnik: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” [Łk 18,18].

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie