11 września 2018

Obrona życia a wybory. PiS zmieni „czarny scenariusz”?

(Fot. Andrzej Hulimka/Forum )

To już koniec wakacyjnej przerwy dla parlamentarzystów. Wraz z posłami powraca wciąż aktualne pytania o los dzieci nienarodzonych, podejrzewanych o ciężkie schorzenia. PiS może zakazać ich zabijania dosłownie w ciągu jednego dnia, ale jak dotąd zabrakło woli by zmienić krwawe prawo. Czy okres wyborczy skłoni posłów do zmiany stanowiska czy też ponownie realizowany będzie „czarny scenariusz”?

 

Z punktu widzenia katolickiego wyborcy, naturalną koleją rzeczy byłoby, gdyby posłowie – w swej większości odwołujący się przecież do korzeni chrześcijańskich – jeśli już nie z własnej inicjatywy, to z pewnością po otrzymaniu obywatelskiego projektu zwiększającego ochronę życia (a takim przecież jest #Zatrzymaj Aborcję) żwawo przystąpili do prac. Tak się nie stało. Projekt wsparty ponad 800 tys. podpisów od listopada czeka na „lepszy czas”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czy takim czasem może okazać się kampania wyborcza? Jeśli przyjmiemy – a wydaje się być to logiczne – że znaczna część sygnatariuszy projektu, to wyborcy PiS, to okazuje się, że partia rezygnując z działań na rzecz ochrony życia ludzkiego, strzela sobie w stopę i daje katolickim wyborcom sygnał, że nie są oni partii potrzebni. Milion głosów może się nie liczyć? Spójrzmy na wyniki poprzednich wyborów do Sejmu RP i sumę głosów, jakie dały PiS zwycięstwo w 2015 roku – dokładnie chodzi tu o liczbę 5 711 687.

 

Druga w Sejmie Platforma Obywatelska zebrała wtedy ok. 3,6 mln głosów. Zatem ów milion mógłby wiele zmienić. Aktualnie Zjednoczona Prawica utrzymuje znaczącą przewagę nad opozycją. Zaś partia Jarosława Kaczyńskiego – jak się zdaje – woli odciągać sympatyków od partii opozycyjnych (i tak zwiększać dystans), niż walczyć o głosy środowisk po tej prawej, konserwatywnej stronie. Po wtóre, obrońcy życia odchodząc od wspierania w wyborach PiS, będą szukali polityków podzielających ich światopogląd, a tych przecież wśród zwolenników „czarnych protestów” próżno szukać – a zatem z pewnością nie wzmocnią totalnej opozycji. I to najwyraźniej jest powodem obserwowanej zuchwałości PiS i braku dbałości o elektorat szanujący życie każdego człowieka. A to zły prognostyk dla nienarodzonych.

 

Oznacza to bowiem, że partia stająca werbalnie po stronie cywilizacji życia, w okresie wyborczym obroną życia nie będzie się interesowała, postrzegając taką „ideologiczną” walkę za politycznie nieopłacalną. Nie raz już wyborcy byli mamieni wielkimi słowami o szacunku dla życia ludzkiego, o „wielkiej spuściźnie św. Jana Pawła II”, czyli sprawach ważnych, ale nie w okresie wyborczym, gdy, podobno, „nie należy wszczynać niepotrzebnych sporów światopoglądowych”. Zapewne znów usłyszymy zatem, że „ważniejsza jest gospodarka” i sprawy „uzdrowienia państwa” zwane „niezbędnymi reformami”, a „ten rząd czyni w tym zakresie tak wiele”… I z tej kalki – niestety – PiS najwyraźniej będzie ponownie korzystało w przedwyborczych bojach.

 

Oczywiście będzie to jawna kpina z wyborców. Szczególnie, że ci raz po raz raczeni są przez media wojną o in vitro w wykonaniu Partyka Jakiego i Rafała Trzaskowskiego, walczących o głosy warszawiaków. Jaki, deklaruje że nie będzie zajmował się ideologią, a Trzaskowski – w pełni wspiera wydawanie stołecznych publicznych pieniędzy na „program zdrowotny”. A choćby to, że nie ma on nic wspólnego ze zdrowiem, a tym bardziej z leczeniem niepłodności, w ogóle nie jest w tym sporze istotne.

 

Jednak na tym nie koniec, bo przelicytowany kandydat Zjednoczonej Prawicy nie tylko stwierdził, że programu nie zlikwiduje, ale dał też do zrozumienia, że taka działalność miasta tak w zasadzie to jest „okay”. Spór o in vitro przez kilka dni stał się tak ważny, jakby przeciętny warszawiak o niczym innym nie marzył, jak tylko o tym, by poddać się tej procedurze, z dofinansowaniem miasta – co oczywiste. A co z kwestią „ideologiczną” (bo tak politycy właśnie określają moralność i Prawo Boże)? A co tam! Wybory idą! A spór wokół (moralnie niedopuszczalnej) „procedury medycznej” politycznie w tym wypadku może się opłacić…

 

Niestety, choć część wyborców PiS wciąż ufa, że będzie inaczej, że prace nad #Zatrzymaj Aborcję ruszą „z kopyta” po wakacjach parlamentarnych, rozsądek podpowiada, że status quo się nie zmieni. Że politycy swoje katolickie przekonania znów będą „zmuszeni” pozostawić w domach, bo przecież są „reprezentantami całego Narodu”… A polityk – wiadomo – musi kalkulować – i to nie po Bożemu, ale politycznie. Bo jeszcze mógłby stracić obecne stanowisko. Albo dobre miejsce na liście wyborczej.

 

Czy zatem ponownie zrealizowany zostanie „czarny scenariusz”, za który życiem zapłacą kolejne nienarodzone dzieci? Statystycznie – troje każdego dnia. Katolicy wciąż walczyć będą o zmianę postawy polityków – być może czas już również masowo zagrozić im wycofaniem poparcia? Być może należy zachęcić do tego także tych biskupów, którzy ciepło przyjęli dojście do władzy „dobrej zmiany”, która okazała się „żadną zmianą” dla nienarodzonych dzieci podejrzewanych o to, że mogą urodzić się chore?

 

Cena „kompromisu aborcyjnego” jest bowiem nie do zaakceptowania. Czyż samorządowa kampania wyborcza to nie najlepszy czas, by w końcu skutecznie przypomnieć o tym rządzącym?

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie