2 grudnia 2020

Astroturfing, czyli sterowana psychoza

(fot. Pixabay)

Trapiące współczesny świat problemy widać głównie w mediach i internecie. Podskórnie czujemy dysonans pomiędzy stopniem ukazywanego zagrożenia, a obserwacją otaczającego nas świata. Niczym we śnie paranoika żyjemy w stanie społecznej psychozy, którą wywołuje ktoś ponad naszymi głowami za pomocą konsekwentnie realizowanego planu. Właśnie tak działają kampanie astroturfingowe, w dobie internetu przybierające globalne rozmiary.

 

Jak podaje chociażby Wikipedia, „astroturfing (ang. kładzenie sztucznej trawy) to pozornie oddolne, obywatelskie akcje lub inicjatywy podejmowane w celu wyrażenia poparcia albo sprzeciwu dla idei, polityki, usługi, produktu, wydarzenia. Kampania tego typu ma sprawiać wrażenie niezależnej reakcji społecznej, podczas gdy rzeczywista tożsamość jej inicjatora i jego intencje pozostają ukryte”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zamierzony efekt osiąga się dzięki finasowaniu aktywistów, publikowaniu sponsorowanych artykułów naukowych, poprzez lobbing medialny czy wzbudzając w każdy inny sposób zainteresowanie opinii publicznej. W dobie internetu astroturfing stał się dziecinnie prosty.

 

Wykupywanie tysięcy pozytywnych komentarzy na zamówienie, tworzenie fake-kont w mediach społecznościowych, sztuczne wzbudzanie dyskusji pod postami czy prowadzenie całych witryn poświęconych problemowi to tylko niewielka część możliwości jakie daje podpięcie niemal całej populacji do sieci.

 

Astroturfing zabroniony jest m.in. w Wielkiej Brytanii czy USA. Kary i sankcje mogą być niezwykle dotkliwe; w USA za każdy dzień prowadzenia kampanii astroturfingowej, firmie grozi nawet do 16 tys. dolarów kary.

 

To jednak wytyczne dla płotek. Amatorów, których stać jedynie na zakup w Bangladeszu pozytywnych komentarzy pod produktami w Google Store. Prawdziwy astroturfing przez duże „A” prowadzą rządy, instytucje międzynarodowe, gremia naukowe i wielki biznes. I to bez żadnych konsekwencji.

 

Kładzenie – dosłownie – zielonej trawy

Popatrzmy na problem globalnego ocieplenia. Sprzeciw zbuntowanych nastolatków (nota bene pokolenia generującego największe zapotrzebowanie na energię elektryczną w historii) nazywany „młodzieżowym strajkiem klimatycznym” opiera swoje tezy o wnioski międzynarodowych gremiów naukowych i dramatyczne apele światowych przywódców. Jak na pozornie oddolny i spontaniczny zryw uczniów, ruch klimatyczny jest przedsięwzięciem doskonale zorganizowanym (i to na poziomie międzynarodowym) i skoordynowanym. Trudno posądzać o taki stopień efektywności szkolną młodzież. Organizacje aktywistów mające swoje centrale poza granicami naszego kraju, mobilizują społeczeństwo przy pomocy wielkich pieniędzy, instytucji międzynarodowych (ostatnie spotkanie Timmermans – Thunberg) i poparciu największych konglomeratów medialnych.

 

Jednak agenda klimatyczna w konstruowaniu kampanii astroturfingowej poszła o krok naprzód. Społeczne zainteresowanie nie wzbudza się za pomocą łatwych do przejrzenia fake-kont, ale osób szczerze wierzących, że wyrzucenie z talerza kotleta uratuje planetę, a kolektory solarne załatwią problem zapotrzebowania na energię dla 38-milionowej populacji żyjącej w kraju mającym 66 dni słoneczne w roku. Szczególnie mocno sprawdza się to w odniesieniu do działania tzw. organizacji prozwierzęcych. Kiedy dany polityk porusza temat hodowli lub przemysłowej produkcji mięsa, ni stąd, nie zowąd jego profil zalewają tysiące nieprzychylnych komentarzy (vide; ciągnąca się wiele lat saga o zakazie hodowli zwierząt na futra) sprawiając wrażenie, że taki jest głos opinii publicznej.

 

Wesprzyj PCh24.pl i zobacz film Nowa (nie)normalność

Teraz na VOD PCh24.pl

 

 

Dramatyczne, czasem wręcz spazmatyczne (Greta i jej: How dare you?) apele wzywające do osiągnięcia neutralności klimatycznej w rzeczywistości mają niewiele wspólnego z troską o dobro planety. W krótkiej perspektywie wygrywa wielki biznes, zaangażowany w produkcję fotowoltaiki, rzekomo „ekologicznych” rozwiązań motoryzacyjnych czy alternatywnych modeli żywienia (mięso produkowane laboratoryjnie). W dalszej – interesy poszczególnych państw (Niemcy) i realizacja oenzetowskich planów Agendy 2030. To jednak temat na inną okazję.

 

Rewolucja potrzebna od zaraz   

W strategię astroturfingową idealnie wpisuje się sposób w jaki przez Stany Zjednoczone przetoczyły się protesty Black Lives Matter. Wykreowanie szerokiego ruchu społecznego z wykorzystaniem problemów rasowych i frustracji wynikającej z przedłużających się lockdownów, doprowadziło do wewnętrznych konwulsji pierwszą gospodarkę i największą potęgę militarną świata. Wykorzystano doświadczenie zawodowych rewolucjonistów oraz możliwości jakie daje internet i media głównego nurtu. Szybkie fake-newsy wyprowadzały ludzi na ulicę zanim zostały zweryfikowane, a największe liberalne stacje świata relacjonowały wydarzenia w „jedynym słusznym duchu” (do historii przejdzie wystąpienie reportera CNN, który na tle płonącego sklepu mówił o w większości pokojowych protestach). Nie obyło się bez pomocy polityków partii Demokratycznej, którzy słuchając postulatów rewolucyjnego tłumu i nie zwracając uwagi na strzelaniny i plądrowania sklepów rozwiązywali policję. Część demokratycznych gubernatorów nie pozwoliła wysłanej przez prezydenta Trumpa Gwardii Narodowej na zaprowadzenie porządku w swoich stanach.

 

Oficjalny cel? Walka z nierównościami rasowymi i brutalnością policji. A tak naprawdę? Każdy dzień przedłużających się protestów był kamyczkiem do ogródka obecnego prezydenta. I tak się w istocie stało. Donald Trump najprawdopodobniej przegrał wybory, a jego rywal Joe Biden podczas jednej z pierwszych przemów podziękował „czarnej społeczności, na którą zawsze można liczyć”. Dlatego Demokraci nigdy nie rozwiążą problemów rasowych w USA – nie zabija się kury znoszącej złote jaja. Chodzi o to aby gonić króliczka, a nie go złapać. Po wszystkim przedstawiciele BLM wystosowali do Bidena swoje postulaty; dochód gwarantowany dla każdego Amerykanina, dekryminalizacja biznesu narkotykowego czy nadanie praw wyborczych nielegalnym imigrantom. Oczywiście, żadna – nawet najbardziej lewacka – administracja nie wprowadzi tak katastrofalnych reform. Żołnierze rewolucji wypełnili swoje prawdziwe zadanie i teraz zostaną oddelegowani na śmietnik historii.

 

Globalny popyt na szczepionkę

Innym problemem są szczepionki. W przeszłości dały nam bardzo dużo. Dzięki nim pozbyliśmy się wielu chorób, które jeszcze po wojnie stanowiły zagrożenie zwłaszcza dla dzieci. Ale kierunek jaki w ostatnich latach obrały koncerny farmaceutyczne napawa niepokojem – zwłaszcza w tym roku.

Bo czymże, jak nie strategią astroturfingową jest namawianie wszystkich krajów świata do zamknięcia i przeczekania trudnego czasu epidemii w oczekiwaniu na szczepionkę? Udział w tym procederze biorą media głównego nurtu, media społecznościowe, międzynarodowe komitety, instytucje badawcze, prywatne fundacje i w końcu zastraszeni i schowani w domach ludzie. Bez nacisku opinii publicznej żaden demokratyczny rząd nie pozwoliłby sobie na wprowadzenie takiego rozwiązania.

 

Wesprzyj PCh24.pl i zobacz film Nowa (nie)normalność

Teraz na VOD PCh24.pl

 

 

Szczepionka będzie globalnym produktem, dystrybuowanym do najdalszych krańców świata, bo – jak wyraziła się premier Norwegii Erna Solberg – „kiedy wirus zagraża ludziom gdzieś na świecie, to jesteśmy zagrożeni wszędzie”. WHO przestrzega przed „szczepionkowym nacjonalizmem”, podkreślając, że w dobie postępującej globalizacji musimy wychodzić z pandemii razem. Ponad 170 krajów świata przystępuje do globalnego systemu COVAX, koncerny ruszyły w szaleńczym wyścigu na jak najszybsze wyprodukowanie i przetestowanie wakcyny, a instytucje międzynarodowe oraz poszczególne kraje podpisują umowy na bajońskie sumy za preparat, który jeszcze nie powstał.

 

Dopiero teraz eksperci nieśmiało wskazują, że sama szczepionka niczego nie rozwiąże, potrzebna jest „odporność stadna” (gdy ktoś wspomniał o tym pomyśle w marcu lub kwietniu, był odżegnywany od czci i wiary), a samo zaszczepienie może dać nam jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa. Ale medialną histerię rozpętano na dobre, a rozpędzony pociąg będzie bardzo ciężko zatrzymać. Na obecnym etapie zbyt dużo podmiotów zainteresowanych jest przedłużaniem trwającej sytuacji.

Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia już w 2009 r. WHO przestrzegała przed pandemią „świńskiej grypy”, powodowaną przez wirusa H1N1.

 

Wezwania Unii Europejskiej do zakupu szczepionki zakończyły się śledztwem, które wykazało związek naukowców z koncernami farmaceutycznymi. Wtedy Rada Europejska potępiła te praktyki, zarzucając ich autorom „marnotrawstwo dużych sum pieniędzy publicznych oraz wzbudzanie nieuzasadnionych obaw dotyczących zagrożeń zdrowotnych, na jakie narażona jest europejska opinia publiczna”. Całą sprawę opisywano nie w internetowej bibule, ale w renomowanym British Medical Journal.

 

Wesprzyj PCh24.pl i zobacz film Nowa (nie)normalność

Teraz na VOD PCh24.pl

 

 

Do szczepionek namawiał wtedy m.in. prof. Anthony Fauci z Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych USA. W matematyczne modelowanie włączył się również prof. Neil Ferguson z Imperial College przewidując śmierć 65 tys. osób w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie na wyspach zmarło 457 osób, głównie z chorobami przewlekłymi. Ktoś powie: dlatego, że zastosowano tam szczepionkę! A jednak nie… W Polsce, która odmówiła zakupu preparatu, w sezonie 2009/2010 na świńską grypę zmarło…187 osób.

 

Dlaczego w ogóle przytaczam te nazwiska? Fauci w 2020 r. doradzał Donaldowi Trumpowi w walce z pandemią koronawirusa. Ferguson z kolei wraz z kolegami z Imperial College jest autorem strategii spłaszczania krzywej wymagającej wprowadzenia twardych lockdownów.

Czy to, co nie udało się w 2009 r., przeprowadzono 11 lat później?

 

Strach najskuteczniejszą bronią

Przeciwnicy astroturfingu powołują się na  względy etyczne. Narzędziem do osiągania korzyści staje się bowiem kłamstwo i manipulacja, a w promowaniu rozwiązań biznesowych instrumentalnie wykorzystuje się empatię, gotowość zaangażowania w słusznej sprawie, chęć pomocy oraz  przekonania i poglądy. Często wykorzystuje się zwyczajny strach, który w XXI w. odczytywany jest już w kategoriach moralnych. Często boimy się dla zasady, „na wszelki wypadek”, a ostrożność urosła do czegoś w rodzaju najważniejszej cnoty, którą powinien kierować się współczesny człowiek.

 

Społeczeństwo żyjące w stanie permanentnego lęku to idealny materiał dla astroturferów. Zwłaszcza społeczeństwo zamknięte od dłuższego czasu w areszcie domowym, pozbawione kontaktów społecznych, życia religijnego, aktywności na świeżym powietrzu i przykute kilkanaście godzin na dobę do komputera. Podłączenie do sieci spowodowało, że staliśmy się największym rynkiem zbytu w historii i najszerszym „targetem” politycznym w dziejach.

 

Piotr Relich

 

Zobacz zwiastun filmu Nowa (nie)normalność

Cały film dostępny już teraz na VOD – wesprzyj portal i uzyskaj dostęp

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie