30 września 2019

Napięcie amerykańsko-irańskie i sprawa domniemanej śmierci 500 żołnierzy saudyjskich

Napięcie amerykańsko-irańskie i sprawa domniemanej śmierci 500 żołnierzy saudyjskich. Wspierani przez Iran rebelianci w Jemenie poinformowali w niedzielę, że zabili 500 żołnierzy saudyjskich. Doniesienia te zaostrzyły napięcia między Iranem a Stanami Zjednoczonymi, które wspierają prowadzoną od czterech lat przez Arabię ​​Saudyjską kampanię wojskową przeciwko rebeliantom Huti.

 

Ruch Huti opublikował nagranie video, pokazujące rzekome pojmanie około 2000 saudyjskich żołnierzy, a także szereg saudyjskiego sprzętu wojskowego, skonfiskowanego w pobliżu granicy między dwoma krajami. Jak na razie nie zweryfikowano prawdziwości danych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przedstawiciele regionalni i amerykańscy starali się w niedzielę wieczorem ustalić, czy film jest zgodny z prawem (nie stanowi nawoływania do terroryzmu) i czy Irańczycy nie stoją za akcją propagandową.

 

W miniony weekend irańscy przywódcy ponownie wydali ostrzeżenia pod adresem Waszyngtonu. Irański minister spraw zagranicznych, Mohammad Dżavad Zarif oskarżył USA o zainicjowanie cyberwojny z Teheranem i zapewnił, że „każda wojna, którą rozpoczną Stany Zjednoczone, nie będzie mogła być przez nich zakończona”.

 

Zarif przywołał cyberatak na irański program jądrowy za pomocą wirusa komputerowego Stuxnet w 2010 roku. Był on „dziełem” Stanów Zjednoczonych i Izraela. Jego celem było zakłócenie irańskiego programu nuklearnego.

 

Amerykańskie stacje telewizyjne sugerują, że prezydent Trump może przygotowywać podobne rodzaje cyberataków przeciwko Iranowi. Byłyby one alternatywą dla akcji militarnej w odpowiedzi na ostatnią falę przemocy na Bliskim Wschodzie, za którą administracja Trumpa obwinia Teheran.

Zarif zaprzeczył jakoby Teheran próbował ingerować w nadchodzące wybory prezydenckie w USA. Podczas gdy urzędnicy wywiadu USA zaliczyli ostatnio Iran do narodów, które ich zdaniem będą próbować manipulować wynikami wyborów, irański minister spraw zagranicznych zaznaczył, że Teheran nie ma preferencji, kto ma wygrać.

 

Niedzielne wydarzenia nastąpiły kilka dni po tym, jak Trump i prezydent Iranu Hassan Rouhani wygłosili konkurencyjne przemówienia na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku, gdzie urzędnicy USA, Arabii Saudyjskiej i Europy obwinili Iran o niedawne ataki na obiekty naftowe Arabii Saudyjskiej.

 

Trump starał się zmobilizować światowych liderów, aby przyłączyli się do prowadzonej przez USA kampanii ekonomicznej izolacji Iranu. On i inni urzędnicy administracji twierdzą, że ich celem od czasu wycofania Waszyngtonu z irańskiego porozumienia nuklearnego JCPOA z 2015 r., jest wywarcie presji na Teheran, aby rozpoczął nowe i szersze negocjacje, które będą dotyczyć nie tylko działań nuklearnych, ale także programu pocisków balistycznych i wsparcia udzielanego bojownikom na Bliskim Wschodzie.

 

Rouhani i inni irańscy urzędnicy wyśmiewali zarzuty administracji Trumpa. Zaprzeczyli udziałowi w atakach z 14 września, które uszkodziły rafinerie saudyjskie.

 

Jednak rebelianci Huti w Jemenie, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność za atak dronowy i rakietowy – jak twierdzi Waszyngton i Rijad – realizują interesy Teheranu.

 

Zdjęcia opublikowane przez Huti podczas konferencji prasowej w Jemenie w niedzielę pokazały pojazdy opancerzone z saudyjskimi oznaczeniami, broń i amunicję, które według doniesień, rebelianci przejęli w pobliżu granicy z Arabią Saudyjską w ostatnich dniach.

 

Według agencji mediów nagranie ujawnia także walki na górzystym terenie, gdzie bojownicy Huti najwyraźniej atakują wojska saudyjskie w pojazdach opancerzonych. Widoczne są zwłoki i ranni mężczyźni w saudyjskich mundurach wojskowych, z których kilku przedstawiało się jako Saudyjczycy.

 

Ale saudyjscy urzędnicy nie przyznali się do rzekomych ataków i kilka koncernów medialnych podało w wątpliwość twierdzenia Huti, np. BBC.

 

Kierowana przez Arabię ​​Saudyjską koalicja mocarstw arabskich walczy z Huti w imieniu uznawanego przez cześć państw rządu jemeńskiego od 2015 roku.

Wojna domowa w Jemenie wywołała największy na świecie kryzys humanitarny w ciągu ostatnich czterech lat. ONZ szacuje, że od 2016 r. w wyniku wojny zginęło ponad 70 tys. osób. Raport BBC z niedzieli z kolei wskazuje, ze 80 procent populacji Jemenu – ponad 24 miliony ludzi – potrzebuje pomocy humanitarnej, w tym 10 milionów osób, które całkowicie są uzależnione od pomocy żywnościowej z zewnątrz.

 

Amerykańskie poparcie dla kierowanej przez Arabię ​​Saudyjską koalicji walczącej z Huti było w ostatnich latach sporną kwestią wśród amerykańskich prawodawców z powodu oskarżeń organizacji praw człowieka. Organizacje te twierdzą, że koalicja wielokrotnie bombardowała cywilów np., podczas wesel czy targów. Ostrzeliwano nawet autobusy szkolne.

 

Arabia Saudyjska, która przewodzi koalicji, zainicjowała interwencję w Jemenie w 2015 roku, aby wesprzeć wcześniej utworzony marionetkowy rząd prosaudyjski. „Rebeliantów” jemeńskich z kolei popiera Iran. ONZ alarmowała wielokrotnie, że w Jemenie mamy do czynienia z najgorszym na świecie kryzysem humanitarnym.

 

W 2011 roku w kraju tym wybuchły protesty przeciwko prezydentowi Salehowi w ramach Arabskiej Wiosny. Doprowadziły one do porozumienia pokojowego wynegocjowanego przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej. Władza została przekazana zastępcy Saleha – prezydentowi Hadi. Prezydent sprzyjał Arabii Saudyjskiej. W 2014 roku szyiccy Huti z północy kraju wierni Salehowi zbuntowali się. Doszło do wybuchu kolejnego powstania. W marcu 2015 roku kryzys nasilił się. Walki między wspieranymi przez Saudów siłami rządowymi a rebeliantami, wspomaganymi przez Irańczyków, doprowadziły do obalenia rządu i przejęcia władzy przez szyickie bojówki.

 

Jemen pogrążył się w wojnie domowej. Rządzący dotychczas sunnici, którzy sprzyjali Zachodowi, utrzymywali przewagę w południowej części kraju. Szyci kontrolowali północny i środkowy obszar Jemenu. Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy wkrótce po zamachu ewakuowali personel dyplomatyczny.

 

W Jemenie Stany Zjednoczone, współpracujące z sunnitami od dawna stosowały drony do zwalczania szyickich bojowników, co podsycało antyamerykańskie nastroje. Amerykańscy urzędnicy martwili się po zamachu, że z powodu sukcesu szyitów, skurczyły się ich możliwości działań operacyjnych wewnątrz kraju wobec „terrorystów”.

 

Administracja Obamy uważała, że prowadzi w Jemenie udaną strategię zwalczania terroryzmu. „Jemeński model” prezydent Obama chciał wdrożyć w innych krajach dotkniętych „terroryzmem” na Bliskim Wschodzie. Gdy doszło do zamachu stanu były ambasador USA przy ONZ i były doradca prezydenta Trumpa, John Bolton ostrzegał, że konflikt w Jemenie będzie miał wpływ na inne kraje na Półwyspie Arabskim. Będzie stanowił poważne zagrożenie dla dalszego istnienia wszystkich monarchii arabskich.

 

Wojna w Jemenie toczy się o wpływy regionalne między Arabią Saudyjską a Iranem. Koalicja na czele z Arabią Saudyjską w dużej mierze koncentruje się na zmasowanych nalotach, rozmieszczając w terenie jedynie ograniczone siły lądowe. Saudowie – mimo wsparcia wywiadowczego i taktycznego USA – do tej pory nie są w stanie osiągnąć zwycięstwa w tym niezwykle brutalnym konflikcie, gdzie do bombardowania użyto zakazanych bomb kasetowych, wyprodukowanych jeszcze w latach 80. przez Brytyjczyków. Bomba kasetowa eksploduje w powietrzu nad celem, uwalniając od kilkudziesięciu do kilkuset mniejszych ładunków (odłamki przeciwpancerne, chemiczne itp.) o polu rażenia wielkości stadionu piłkarskiego. Tego typu broń powoduje śmierć, ale także kalectwo wielu ofiar.

 

Źródło: washingtontimes.com/PCh24.pl.,

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram