18 lutego 2015

Jak to ze spaleniem Giordano Bruno było naprawdę

(fot.©Vincenzo Tersigni / EIDON/MAXPPP/Forum)

 „Męczennik za prawdę”, „Patron odwagi cywilnej”, „Ofiara Inkwizycji”. Te i inne jeszcze bardziej patetyczno-antyklerykalne frazy można było spotkać w mediach w związku z rocznicą śmierci Giordano Bruno. Jednak gdy chce się dowiedzieć jak to z tym spaleniem Bruno było naprawdę warto poszukać lepszych źródeł. Ja natrafiłem na tekst prof. Romana Konika. Wreszcie bez antykościelnej propagandy. Proponuje jego dwa fragmenty.

 

Na surowy wyrok, jaki dotknął tego kacerza, nałożyły się również obyczaje karne w prawodawstwie tamtej epoki. Brak znajomości faktów z życia Giordana Bruna przyczynia się ciągle jeszcze do przedstawiania go jako wzoru naukowca i niezależnego filozofa. Na podstawie propagandy oświeceniowej, kontynuowanej z takim zapamiętaniem przez współczesne media, tworzy się słowo klucz, oparte na opozycji: Giordano Bruno, postępowy, niezależny, wybitny naukowiec – Inkwizycja, ignorancja, zacofanie, ślepa walka ze światem nauki. Trzeba przerwać ten łańcuch skojarzeń: ów heretyk nie był żadnym postępowym naukowcem, ale raczej zwykłym gnostykiem, (jakich było w tym czasie wielu) i miał wyobraźnię przesyconą magią. Najprostszym dowodem na poparcie tej tezy może być jego obrona kopernikańskiej teorii heliocentryzmu. Bruno nie poszukiwał tu empirycznych uzasadnień, nie stara się przeprowadzić przekonujących dowodów. Robił coś zupełnie odmiennego: teorię heliocentryczną wywodził z myślenia magicznego, powołując się przy tym na religię egipską i pantezim. Ten „typ naukowca”, hołubiony przez cały postępowy świat, stał się raczej magiem zafascynowanym orientalną nauką.

Wesprzyj nas już teraz!

[…]

 

Przykład Bruna bardzo często służy historykom do przypominania, jak nieludzko traktowani byli osadzeni w więzieniach inkwizycyjnych. Zapominają jednak, że w tym okresie w porównaniu ze świeckimi więzieniami inkwizycyjne były wyjątkowo humanitarne i respektowano tam prawa więźnia. Osadzony mógł rozmawiać ze współwięźniami, miał prawo do zmiany bielizny (pościeli, obrusa i ręczników, których w więzieniach świeckich w ogóle nic było), dwa razy w tygodniu mógł korzystać z łaźni, pralni i fryzjera, przysługiwało mu prawo do naprawy i wymiany odzieży. Jadłospis był urozmaicony, do posiłków podawano nawet wino. Każde święto kościelne wiązało się z przywilejami (więcej wina, dodatkowa łaźnia i wizyta administratora, któremu można było składać wnioski i skargi. Bywały też ograniczenia: więzień nie mógł kontaktować się ze światem zewnętrznym, nie wolno było pisać i czytać (chyba że lekturą można nazwać akta własnego procesu, do którego można było robić notatki), całkowity zakaz korespondencji. W ciągu tych sześciu lat skruszony Bruno z Wenecji zmienił się w aroganckiego więźnia, rzucającego obelgi pod adresem hierarchów kościelnych, jak i całego Kościoła. W więzieniu napisał swą obronę liczącą 80 stron rękopisu. Podtrzymywał naukę zawartą w swych pismach, uznając ją za prawowitą i zachęcając do lektury (mimo wcześniejszych zapewnień o odwołaniu swych teorii panteistycznych, jako fałszywych, i zapowiedzi skruchy). Trybunat Inkwizycyjny, traktując go jako zatwardziałego heretyka, dał mu ostatecznie 40 dni na zastanowienie się i odwołanie głoszonej nauki. Zapadła także decyzja o poddaniu Bruna torturom. Do dziś są wątpliwości, czy był on rzeczywiście poddany torturom, choć większość historyków i materiału dowodowego wskazują, że raczej tak, natomiast do końca nie wiadomo, jakie to były tortury. Na ten temat liczne „autorytety” snują fantazje. W Czarnej księdze inkwizycji opisano, w jaki sposób mogło wyglądać dręczenie brata Bruna: (…) obnażają skazańca i związują mu ręce za plecami. Sędziowie dają znak i podnoszony jest on na przymocowanej do związanych rąk na linie na wysokości kilku metrów. Nie jest możliwe stawianie jakiegokolwiek opooru: ramiona wyłamują się prawie natychmiast, następuje zwichnięcie i wykręcenie barków; wszystkie ścięgna i mięśnie ulegają zerwaniu, wydaje się, że wszystko rozrywa się z głuchym rumorem lamią się kości. Jest to o tyle komiczne, że kilka akapitów dalej autorzy piszą, że po kilku dniach, po torturach Bruno pisemnie ustosunkował się do zarzutów – po zerwaniu ścięgien, mięśni i wykręceniu obydwu rąk z barku!

 

Cytaty pochodzą „W obronie świętej inkwizycji” Roman Konik, Wydawnictwo „Wektory” 2004

 

 

Bartłomiej Bąk

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie