12 kwietnia 2018

Wielka Brytania, Francja i Australia wesprą ostrzał Syrii. Stawiają jednak warunek

(fot. Ammar Safarjalani/Xinhua via ZUMA Wire)

Amerykańscy sojusznicy obiecują wesprzeć ewentualną akcję militarną USA w Syrii, zachęcając jednak Waszyngton, by zrezygnował z szybkiego odwetu. Wskazują, że zanim rozpocznie się operacja zbrojna, potrzeba więcej dowodów na to, że władze Syrii faktycznie są odpowiedzialne za użycie broni chemicznej – donosi „Voice of America”.

 

Po serii wojowniczej wymiany zdań między USA a Rosją, Iranem i Syrią kilku sojuszników Waszyngtonu zaoferowało poparcie dla ewentualnej akcji militarnej. Wielka Brytania, Francja i Australia potwierdziły, że wesprą ostrzał rakietowy, ale zalecały Trumpowi, by wziął pod uwagę w swojej decyzji fakt, iż amerykańska odwet wojskowy przeprowadzony rok temu w odpowiedzi na rzekomo syryjski atak gazowy w Khan Sheikhoun w północnej prowincji Idlib nie powstrzymał Assada przed przeprowadzeniem kolejnych groźnych akcji, głównie za pomocą bomb chlorowych zrzucanych rzekomo przez śmigłowce.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W rozmowie telefonicznej z Trumpem we wtorek brytyjska premier Theresa May zaoferowała swoje wsparcie, ale według tamtejszych urzędników powiedziała, że ​​Wielka Brytania będzie potrzebowała więcej dowodów na to, kto kryje się za podejrzanym atakiem chemicznym z soboty na zbuntowanym przedmieściu Damaszku. Atak spowodował śmierć co najmniej 40 osób, raniąc około 500.

 

Również inni zachodni sojusznicy podkreślili, że nie powinno się podejmować żadnych działań odwetowych do czasu, aż sprawę zbada specjalna inspekcja Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW), która przygotowuje się do badań na przedmieściach Doumy.  

 

Prezydent Francji, Emmanuel Macron wyraził gotowość przyłączenia się do działań amerykańskich, jeśli zostanie potwierdzone, że Assad faktycznie przekroczył „czerwoną linię”. Paryż skłania się jedynie do ostrzału syryjskich zakładów broni chemicznej.

 

Wielu analityków podkreśla, że USA i ich zachodni sojusznicy dają sporo czasu Assadowi, Iranowi i Rosji na przygotowanie się do ewentualnego bombardowania czy ostrzału rakietowego.

 

– Oczywistą pułapką dla tego prawdopodobnego ataku USA-Francja-Wielka Brytania na Assada jest to, że efekt zaskoczenia już został utracony. Dano wystarczająco dużo czasu reżimowi syryjskiemu, Rosji i Iranowi, by przygotowali baterie przeciwlotnicze i opróżnili potencjalne cele – twierdzi Olivier Guitta, dyrektor zarządzający GlobalStrat, firmy doradczej ds. bezpieczeństwa i geopolitycznej oceny ryzyka.

Obecna sytuacja – wg niego – różni się od tej w 2013 roku, kiedy poprzednik Trumpa, Barack Obama zagroził uderzeniem w Assada z powodu domniemanego ataku chemicznego na rebeliantów i cywilów, do którego miało dojść na przedmieściach Damaszku.

 

Guitta przekonuje, ze gdyby wtedy doszło do reakcji, reperkusje byłyby znacznie mniejsze, ponieważ Iran i Rosja były ledwo obecne w Syrii. Teraz jednak „istnieje ryzyko pożaru, eskalacji i pierwszych faktycznych walk między Rosją a Zachodem, otwierając drzwi do długiego konfliktu” – ostrzegł.

Ta obawa zdawała się również wpływać na umysły europejskich polityków sprzymierzonych ze Stanami Zjednoczonymi, w tym członków rządzącej Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii, którzy obawiają się, że administracja Trumpa nie ma ogólnej strategii dla Syrii.

 

– Istnieją obawy związane z zaangażowaniem w jakiekolwiek działania wojskowe – przekonuje David Amess, brytyjski prawodawca. – Biorąc pod uwagę katastrofalne konsekwencje naszego zaangażowania w Iraku, potrzebujemy strategii: musimy jasno przedstawić parlamentowi, jakie są nasze cele. Nie jest to kwestia prosta i musimy poczekać na raporty OPCW. To bardzo niebezpieczny i niepokojący czas – mówił Amess.

 

Julian Lewis, przewodniczący parlamentarnej komisji ds. obrony z kolei zauważył, że premier przed podjęciem decyzji o akcji militarnej, powinna skonsultować się z parlamentem.  

 

Brytyjczycy obawiają się ponownej porażki, jakiej doświadczyli po decyzji poprzednik May, Davida Camerona z 2013 r., który poprosił parlament o zgodę na udział w amerykańskim ataku wojskowym na Syrię i jej nie uzyskał.  

 

Wstrzymanie brytyjskiego wsparcia przyczyniło się do decyzji Obamy o rezygnacji z nalotów.

Urzędnicy brytyjscy twierdzą, że Trump oficjalnie nie poprosił May o udział w akcjach militarnych. Powiedzieli również, że nie ma żadnych natychmiastowych planów, by zorganizować specjalne posiedzenie Izby Gmin. W czwartek jednak brytyjska premier zaplanowała spotkanie „gabinetu wojennego”, budząc niepokój wśród przywódców opozycji, że może zaangażować się w jakąś wspólną akcję, bez uprzedniej aprobaty parlamentarnej.

 

W oficjalnym oświadczeniu Brytyjczycy podali, że zarówno May, jak i Trump zgodzili się, że społeczność międzynarodowa musi odpowiedzieć na użycie broni chemicznej, ale powstrzymali się od obwiniania syryjskiego rządu za atak w Douma.

 

To kontrastowało z tonem amerykańskich urzędników, którzy jasno wskazali palcem na Asada. Były szef brytyjskich sił zbrojnych, lord Richard Dannatt mówił z kolei, że jeśli Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zdecydują się na  działania militarne, to nie powinny się one ograniczyć do odosobnionego uderzenia odwetowego, które – jego zdaniem – „samo w sobie byłoby bezsensowne.” Namawia do ustalenia „szerszej strategii”. Pojedyncze „uderzenie rakietowe, takie jak to, na które zdecydował się Donald Trump w zeszłym roku, nic nie dało.” Dannatt sugeruje także, że to „reżim Asada użył broni chemicznej”.

 

 

Źródło: voanews.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 183 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram