Tradycyjne już sobotnie protesty „żółtych kamizelek” na ulicach i placach Paryża przyniosły efekt w postaci zamieszek, starć z policją i 150 aresztowanych osób, w tym jednego z liderów ruchu.
Funkcjonariusze traktowali demonstrantów, a niekiedy też postronne osoby wodą z armatek. Używali także gazu łzawiącego. W zamieszkach uczestniczyli nie tylko protestujący przeciwko polityce prezydenta Emanuela Macrona, lecz i anarchiści oraz pospolici chuligani.
Wesprzyj nas już teraz!
Rozruchy miały mimo wszystko łagodniejszy przebieg niż te, do których dochodziło w poprzednich tygodniach – połączonych z paleniem samochodów, wznoszeniem barykad i okradaniem sklepów czy bankomatów.
Jednym z miejscem spotkania demonstrujących w stolicy była ulica Montmartre, obok bazyliki Sacre Coer. Do sporego zamieszania doszło też m.in. na Polach Elizejskich.
Poza Paryżem protesty odbywały się w sobotę m.in. w Tuluzie i Bordeaux, gdzie władze oprócz jednostek żandarmerii, sprowadziły na wypadek eskalacji wydarzeń wozy pancerne.
Do niecodziennego zdarzenia doszło w Angouleme, stolicy regionu Nowa Akwitania. Odbył się tam „proces” prezydenta Macrona symbolizowanego przez kukłę, której następnie „kat” w kapturze ściął głowę.
Cykliczne, sobotnie protesty „żółtych kamizelek” odbywają się pomimo, że władze zrezygnowały z zamiaru, który je sprowokował – czyli wprowadzenia „ekologicznego” podatku paliwowego. Obecnie demonstracje są wyrazem sprzeciwu wobec stale rosnących kosztów utrzymania. Społeczny gniew koncentruje się wokół osoby prezydenta.
Republikanie: Macron pogardził wolą Francuzów
– Migracyjna suwerenność Francji została skrępowana po tym jak Emmanuel Macron podpisał pakt z Marrakeszu – powiedziała Lydia Guirous, rzecznik prasowy opozycyjnych, centro-prawicowych Republikanów.
– W czasie, gdy „żółte kamizelki” żadają więcej demokracji, rząd decyduje się wyłączyć temat imigracji z wielkiej narodowej debaty. Jak wytłumaczyć tę głupotę? – pytała Guirous. – Powiedziałabym, że jest to znak rozpoznawczy prezydenta i jego rządu. Poza ślepotą, kryje się przede wszystkim chęć unikania rozmów o kwestiach imigracji czy islamu, które niepokoją Francuzów, jak wielu ludzi w Europie i na świecie. Uważam, że należy postawić otwarcie problem imigracji, bo Francuzi muszą się wypowiedzić bezpośrednio w tej kwestii w referendum, jak zaproponował przewodniczący Republikanów, Laurent Wauquiez – dodała.
– Emmanuel Macron, odrzucając narodową debatę na ów drażliwy temat, zaprzeczając samemu sobie w tej kwseti w kilkudniowych odstępach, pokazuje, że jego program jest lewicowy, tchórzliwy i politycznie poprawny w kwestiach imigracji. Uważam, że pakt z Marakeszu stanowi poważne ryzyko dla naszej tożsamości – oceniła.
Według Republikanów, diabeł kryje się w szczegółach porozumienia. Przykładowo, artykuł 32. nakazuje „promować wzajemy szacunek dla kultury, tradycji i zwyczajów między społecznościami przyjmującymi i imigrantami”. Jak można na bazie tego relatywizmu kulturowego walczyć przeciw obrzezaniom dziewcząt, wymuszanym małżeństwom czy burkom ? – pyta opozycja. Jak można będzie wymagać od przybyszów adaptacji i akceptacji dla miejscowej kultury?
– Emmanuel Macron odmówił rozpoczęcia prawdziwej debaty. Ratyfikując pakt z Marakeszu, pogardził wolą Francuzów. Dzis suwerenność migracyjna państwa jest związana całością norm prawnych, ale w rzeczywistości to przemytnicy decydują kto przybywa do Francji, a przecież to my powinniśmy decydować kogo chcemy przyjąć. Francja wydaje dwa razy więcej zezwoleń na pobyt niż 20 lat temu, w sytuacji gdy nasze zdolności integracyjne są już nasycone, a komunitaryzm stanowi poważne zagrożenie dla naszej narodowej spójności – stwierdziła rzecznik Republikanów, eseistka Lydia Guirous.
FLC, RoM / rmf24.pl, Twitter