Amerykański indeks giełdowy S&P500 zanotował największy spadek od 2008 roku. Spanikowani inwestorzy masowo zamieniają akcje na obligacje. W efekcie ceny tych pierwszych spadają i nasilają się wahania na rynku.
Poniedziałkowy spadek S&P500 o 7,60 proc. to skutek dwóch wydarzeń. Po pierwsze saudyjsko-rosyjskiej wojny cenowej, która doprowadziła do spadku cen ropy o niemal 25 procent. To najwięcej od 1991 roku, gdy rozpoczęła się I wojna w Zatoce Perskiej. Nie dziwi więc, że szczególne spadki zanotowały firmy związane z branżą naftową – Exxon Mobil, Chevron; a także firm związanych z wydobyciem gazu łupkowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Po drugie to efekt lęków przed koronawirusem, nasilonych obawami przed ograniczeniami ze strony władz. Ograniczenia przemieszczania się wprowadzono bowiem we Włoszech i mówi się też o możliwości zamknięcia granic w strefie Schengen. Wraz z ograniczeniami w Chinach stanowi to poważne zagrożenie dla transportu i handlu międzynarodowego.
Od 9 marca 2009 roku do 19 lutego 2020 roku trwała giełdowa hossa. Jednak od tego dnia S&P500 spadł o 19,05 proc. Zbliża się zatem przejście do bessy.
Źródło: bankier.pl
mjend