13 września 2019

Bogdan Dobosz: Wojna futbolowa we Francji, a w tle lobby LGTB

(Tim Goode/Press Association/Forum)

Od pewnego czasu Francuska Federacja Piłki Nożnej (FFF) i kierownictwo zawodowej ligi futbolowej stały się obiektem wyzwisk ze strony francuskich kibiców tej dyscypliny sportu. Przypomina to czasy w Polsce, kiedy na trybunach wszystkich stadionów najpopularniejszą przyśpiewką było „robienie krzywdy” PZPN. Z tym, że we Francji chodzi o walkę federacji i rządu z rzekomą „stadionową homofobią”.

 

Nawiązywanie w hasłach i śpiewach do „homoseksualizmu” np. kibiców rywali, czy przypisywanie takich skłonności sędziom były od zawsze elementem kibicowania, ale z pewnością nikt nie odnosił tego do obrażania środowiska LGTB. Przypisywanie jednak pejoratywnego znaczenia homoseksualistom stało się solą w oku tak lobby LGTB, jak i coraz bardziej poprawnej politycznie władzy. Federacje piłkarskie zmuszono do współpracy z organizacjami specjalizującymi się w tropieniu rasizmu, homofobii, ksenofobii, itp.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zaczęło się od „pedagogiki”. We Francji jeszcze w ub. sezonie zorganizowano kolejkę rozgrywek, w której narzucano kapitanom drużyn i ich trenerom założenie opasek symbolizujących „walkę z homofobią”. Wyszło średnio, bo niektórzy, pomimo silnej presji, zalecenie zbojkotowali, inni wstydliwie ściągnęli opaski już po pierwszej połowie.

 

Skoro nie udało się „wychować” kibiców, postawiono na politykę represji. Nowe przepisy nakazują sędziom przerywanie meczów w przypadku pojawiania się „homofobicznych” haseł na transparentach lub takowych przyśpiewek ze strony kibiców.  Pierwsze zastosowanie nowych przepisów miało miejsce w tym sezonie na meczu II ligi, w którym Nancy podejmowało zespół Le Mans. Przyśpiewki uznano za homofobiczne i w 27 minucie mecz został przerwany. Po prośbach graczy Nancy, kibice zmienili repertuar i ostatecznie spotkanie dograno, ale pierwszy krok w kierunku polit-poprawności został uczyniony.

 

Kolejne tego typu incydenty posypały się w następnych kolejkach rozgrywek, także w ekstraklasie. Kibice zaczęli nawet specjalnie prowokować delegatów związku piłkarskiego i to nie bez pewnej finezji. Na meczu FC Metz i PSG znowu mecz przerwano, bo wywieszono rzekomo „homofobiczny” banner kibiców gospodarzy. Z tym, że była to specjalna prowokacja kibiców, którzy chcieli sprawdzić „odporność kierownictwa ekstraklasy”, a przy okazji z niego zakpić. Na trybunach pojawił się apel do kierownictwa Ligue 1: „pozwól, mi śpiewać, (…)  nie będę w TV, bo moje słowa są zbyt wesołe (gejowskie)” – [red. dwuznaczność wynika z ostatniego słowa piosenki – gais]. Przynęta chwyciła i delegat związku nakazał mecz przerwać. Tymczasem były to strawestowane słowa popularnego przeboju wykonywanego przez belgijską artystkę Angele. Szef klubu kibiców FC Metz po tym incydencie mówił już wprost o „głupocie zawodowej ligi piłkarskiej”.

 

Żart wypalił, prowokacja się udała, a polit-poprawne kierownictwo piłki nożnej wystawiło się na pośmiewisko. Delegat sędziowski po rozwinięciu baneru kazał kibicom natychmiast go zwinąć, groził anulowaniem meczu i przyznaniem walkowera dla gości z Paryża. Na pytanie, co jest „homofobicznego” w treści transparentu, nie umiał jednak odpowiedzieć. Takich przerw było kilka i to w jednej kolejce rozgrywek. Niemal na wszystkich francuskich stadionach zapanowała wręcz moda na obrażanie federacji piłkarskiej. Incydenty tego typu się mnożą.

 

Szef FFF Noel Le Graët w końcu odwołała się do zdrowego rozsądku. Prezes Federacji wyraził się krytycznie o przerywaniu meczów i nazwał to „pomyłkami” psującymi widowiska. Dodał, że rozumie przerwanie meczu „z powodu rasistowskich okrzyków, ze względu na zamieszki na trybunach, czy sytuacje zagrożenia”. Dodał jednak, że rasizm i homofobia to nie to samo. Ściągnął tym na swoją głowę ataki rozmaitych „postępowych” stowarzyszeń, a nawet rządu. Zażądano jego… rezygnacji.

 

Lekceważenie „zbrodni homofobii” nie spodobało się socjalistce, pani minister sportu Roksanie Maracineanu, a nawet prezydentowi Emmanuelowi Macronowi. Pytany o kontrowersje przez dziennikarzy stwierdził: „…nie możemy zaakceptować tego, co się dzieje […] Musimy być stanowczy bez względu na okoliczności. Mowa nienawiści, rasistowska lub homofobiczna, musi się skończyć. To zakłada zaangażowanie całej rodziny futbolowej i dlatego minister sportu podejmuje takie działania”. Macron zasugerował też związkowi piłkarskiemu większą stanowczość, ale i zwrócił uwagę, by takie działania nie prowadziły np. do wypaczenia wyniku.

 

Prezes Le Graët znalazł się w trudnej sytuacji. Wyłamanie się z chóru poprawności wywołało żądania jego dymisji. Kolektyw PanamBoyz & Girlz United, który jest „partnerem” rządu w „walce z homofobią w futbolu” uznał wypowiedzi prezesa za „absolutny skandal”. Podobne zastrzeżenia zgłosiło stowarzyszenie SOS Rasizm, Kolektyw „Rouge Direct” itp.  SOS Rasizm potępiło zwłaszcza Le Graeta za rozróżnienie stopnia zagrożenia rasizmu i homofobii i zażądało odesłania prezesa na… emeryturę. Okazuje się, że rasizm i homofobia to „dwa rodzaje dyskryminacji, ale walka jest jedna”. Z tym, że Murzynów na francuskich stadionach jest całkiem sporo, a do homoseksualizmu żaden czynny zawodowy piłkarz się nie przyznał, więc i „homofobiczne odzywki” nie mogą tam nikogo obrażać.

 

Jeszcze w wywiadzie dla „Ouest France” 5 września szef FFF krytykował nowe przepisy, które psują widowiska i dodawał, że zbyt wiele meczów jest przerywanych przez sędziów, żeby przypodobać się jakiemuś ministrowi. „Meczu piłki nożnej nie można przerywać po jakichś wulgarnych uwagach na trybunach, bo to przestaje być piłką nożną” – mówił Le Graet. Po fali krytyki prezes Noel Le Graet ostatecznie jednak pokajał się za stopniowanie „zła” i oświadczył, że „homofobię należy zdecydowanie potępić, podobnie jak rasizm i antysemityzm”. Tylko nie wiadomo, czy to wystarczy, by ustrzec się zdymisjonowania?

 

Kibice piłki nożnej wykorzystujący pewną przestrzeń wolności na stadionie, nie poddają się politycznej poprawności i stanowią swoistą enklawę w coraz bardziej cenzurowanym ładzie nowego świata. Ze względu na popularność piłki nie da się ich zamknąć w skansenie, więc próbuje się piłkę „ucywilizować” na modłę nowego świata. Nie wiadomo jednak, czy futbolu nie wykończą. Nie tak dawno wspomniana francuska minister sportu Maracineanu (była pływaczka) przy okazji Mundialu kobiet w swoim kraju, wespół z socjalistką Segolene Royal, zastanawiały się, czy np. nie ciekawsze byłyby rozgrywki piłkarskiego mixta…

 

Bogdan Dobosz 

 

Post Scriptum

Tymczasem francuska federacja piłkarska szukająca „homofobicznego” źdźbła w oku brata, sama wykazała się niezwykłym popisem szowinizmu. Komedia waśnie mocno szowinistycznych pomyłek wydarzyła się na meczu eliminacji do ME 2020 Francji z Albanią.

 

Francja odprawiła Albanię 4:1, ale przed meczem na Stade de France Albańczykom zamiast ich hymnu, zagrano hymn… Andorry. Zdziwieni gracze gości jeszcze zapewne nigdy tego utworu nie słyszeli. Nie wiedziało o tym zapewne także 80 tys. kibiców na trybunach, którzy powstali z miejsc, by oddać honory… Księstwu w Pirenejach. Obecni jednak na stadionie Albańczycy zaczęli gwizdać, a gospodarze nijak nie mogli zrozumieć dlaczego goście nie lubią swojego hymnu… 

Z czego wynikała ta pomyłka trudno powiedzieć. Może z tego, że nazwy obydwu państw zaczynają się na literę”A”, a może z tego, że następny mecz Francja zagra we wtorek właśnie z Andorrą i ktoś pomylił taśmy.

 

W końcu kapitan zespołu Albanii interweniował u sędziego, nastąpiła przerwa i w końcu u organizatorów pojawił się delegat UEFA z wyjaśnieniem, a z głośników popłynęła właściwa już melodia. Trener Albanii Edoardo Reja zapowiedział zresztą swoim piłkarzom, żeby nie wychodzili na boisko, dopóki nie usłyszą właściwego hymnu narodowego.

 

Komedia pomyłek trwała jednak nadal. Oficjalny spiker Stade de France zapowiadając ponownie hymn pomylił Albanię z… Armenią i znowu pojawiły się gwizdy. W sumie mecz zaczął się z 7 minutowym opóźnieniem. W imieniu francuskiej federacji (FFF) jej prezes Noël Le Graët przeprosił swojego odpowiednika z Albanii i ambasadora tego kraju, którzy byli obecni na honorowej trybunie. Niesmak pozostał. W walce z homofobią są znacznie bardziej dokładni…

BD

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram