17 lipca 2013

Alkoholizm jest chorobą

(Fot. nkzs /sxc.hu)

„W społeczeństwie rozpowszechnione są dwie postawy, obie niewłaściwe. Pierwsza to bagatelizowanie problemu, traktowanie alkoholu jako fajnej rozrywki; druga polega na obwinianiu tych, którzy się od tej substancji uzależnili” – o mechaniźmie uzależnienia i odpowiedzialnych reakcjach mówi w rozmowie z PCh24.pl Dominika Krupińska, teolog zajmująca się problemem alkoholizmu.

 

Czym jest alkoholizm?

Wesprzyj nas już teraz!

 

– Alkoholizm jest chorobą, niezwykle podstępną. Znajduje się w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10. Nie jest grzechem, wbrew temu, co się często słyszy, nawet w kościele na kazaniach.

 

Uzależnienie nie jest grzechem? Jaka jest moralno-religijna kwalifikacja takiego stanu?

 

– Grzech jest świadomym i dobrowolnym przekroczeniem woli Bożej. Czyli musi być obecna świadomość i dobrowolność. Choroba alkoholowa polega na utracie przez osobę uzależnioną wolnej woli — możliwości dobrowolnego decydowania o tym, czy wypije, czy nie. Grzechem jest picie nadmierne czy ryzykowne — kiedy wiemy, że wypicie będzie miało negatywne konsekwencje, ale nie jesteśmy uzależnieni i mamy kontrolę nad naszym zachowaniem. Oczywiście w uzależnienie popada się stopniowo; nie jest tak, że w jednym momencie mamy jeszcze zupełnie wolną wolę, a w kolejnym już jej w ogóle nie mamy. Rozwój choroby jest procesem zróżnicowanym i u różnych osób przebiega w innym tempie. Każdy indywidualny przypadek jest zatem inny i inna jest ocena moralna. Ale należy pamiętać, że rozstrzyganie spraw sumienia należy do spowiedników, a nie do osób z otoczenia czy mediów.

 

Ciekawe stanowisko zajął św. Tomasz z Akwinu. Za grzech uważał on wypicie takiej ilości alkoholu, wskutek której człowiek traci kontrolę nad rozumem. Zdaniem Tomasza władze intelektualne są najcenniejszym dobrem człowieka — czymś, co upodabnia go do Boga. Dobrowolne zatem doprowadzenie do zaburzenia ich działania jest grzechem. Jednocześnie Tomasz przenikliwie zdemaskował podstępne działanie alkoholu, stwierdzając, że istotą jego działania jest fałsz. Mianowicie każdy pokarm czy napój działa tak, że w miarę jego przyjmowania pojawia się sygnał o zaspokojeniu głodu czy pragnienia. Jest to samoregulujący się mechanizm. Tymczasem alkohol zaburza funkcje poznawcze człowieka i w miarę picia chce on pić jeszcze więcej. To spostrzeżenie żyjącego w XIII wieku myśliciela potwierdza współczesna medycyna.

 

Podstępność alkoholu polega na tym, iż na początku jego wypicie przynosi bardzo przyjemne skutki: nastrój się poprawia, człowiek czuje się silny, ma więcej odwagi, większą chęć nawiązywania znajomości. Ten stan szybko się jednak kończy i zaczyna się drugi etap działania alkoholu, gdy staje się on depresantem: obniża nastrój i wzmaga agresję. Człowiek pamięta, że dzięki alkoholowi czuł się dobrze i pije znowu, aby przywrócić tamten stan. Jednak im więcej pije, tym słabsze są przyjemne doznania, a silniejsze te nieprzyjemne. Po pewnym czasie pije już nie po to, aby czuć się lepiej niż zwykle, lecz po to, by nie czuć się fatalnie — nie doznawać bolesnych psychicznych i somatycznych skutków braku alkoholu w organizmie.

 

Więc alkoholizm to choroba psychiczna?

 

– Zaburzenie psychiczne. W klasyfikacji ICD-10 znajduje się w grupie F: „Zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania”. Uzależnienie od alkoholu zaczęto postrzegać jako chorobę już dwieście lat temu. Polega ona na tym, że człowiek nie ma kontroli nad spożywaniem alkoholu; musi pić, nawet jeśli nie chce. Nie ma kontroli nad tym, ile pije, co pije, z kim, w jakich okolicznościach. Pije nawet, gdy wie, że jest to dla niego szkodliwe, i chce się z tego wyrwać — ale nie może. Ta choroba dotyka znaczną część społeczeństwa. W Polsce alkoholików jest, według oszacowań Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, co najmniej 700 tysięcy; a osób, które wychowywały się w rodzinie z problemem alkoholowym — 1,5-8 mln. Z katastrofą alkoholizmu kojarzy nam się Rosja i inne kraje byłego ZSRS, tymczasem jego zasięg jest przerażający także w Stanach Zjednoczonych (gdzie problem nadużywania alkoholu występował w co trzeciej rodzinie; są to dane z lat 80.), w Finlandii i wielu innych krajach. Generalnie alkoholizmu jako problemu społecznego nie ma tylko w tych państwach, gdzie religia i kultura wykluczają spożywanie alkoholu.

 

Wciąż nie jest znana geneza tej choroby i nie wiadomo, dlaczego jedni ludzie uzależniają się łatwo, a inni nie. Notowano przypadki popadnięcia w uzależnienie wskutek wypicia jednego kieliszka, a niektórzy ludzie piją stosunkowo dużo, a się nie uzależniają. Wiadomo jednak, że im więcej się spożywa alkoholu, tym większe prawdopodobieństwo uzależnienia oraz że ludzie pochodzący z rodzin z problemem alkoholowym znajdują się w grupie wysokiego ryzyka. Dobrze by było, aby podchodzili oni do alkoholu wyjątkowo ostrożnie.

 

Jaki jest stosunek społeczeństwa do uzależnionych od alkoholu?

 

– Większość ludzi myśli o kimś jako o alkoholiku, gdy widzi brudnego, nieprzytomnego człowieka leżącego na ławce w parku. Jednak problem zaczyna się o wiele wcześniej. Tzw. „degeneraci” to niewielki procent alkoholików — ci, którzy chorują najciężej i najdłużej.

 

W społeczeństwie rozpowszechnione są dwie postawy, obie niewłaściwe. Pierwsza to bagatelizowanie problemu, traktowanie alkoholu jako fajnej rozrywki; druga polega na obwinianiu tych, którzy się od tej substancji uzależnili. Kiedy młody człowiek upija się na imprezach, to jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów popadnięcia w alkoholizm. Paradoks polega na tym, że na częste i obfite picie alkoholu jest społeczne przyzwolenie; wręcz się do tego zachęca, a niekiedy nawet przymusza. Natomiast osoby uzależnione od alkoholu spotykają się z potępieniem. Tymczasem w stadium, w którym ludzie dopuszczają się skandali, np. gdy biskup powoduje wypadek po pijanemu, najczęściej o grzechu można mówić już tylko w niewielkim zakresie — osoby te są bowiem uzależnione w stopniu znacznie zmniejszającym winę moralną.

 

Jeszcze raz podkreślam: dokładny stopień winy rozstrzyga spowiednik, a całą prawdę zna Bóg. Natomiast brutalne ataki, z którymi takie osoby się spotykają, są krzywdzące i jedynie utrudniają wyjście z choroby, gdyż publiczna stygmatyzacja upokarza, dodatkowo zwiększa poczucie winy, a zatem jeszcze bardziej utrudnia przyznanie się do utraty kontroli i podjęcie decyzji o rozpoczęciu leczenia. Odnoszę się tu do niedawnej prasowej nagonki na jednego z biskupów, obwinianego o nałogowe picie i wulgarne zachowanie po alkoholu. Jego otoczenie oskarżano z kolei, że mu na to pozwala. Jak można oczekiwać od czynnego alkoholika, że nie będzie pił i zachowywał się niewłaściwie, a od jego bliskich (a tym bardziej podwładnych), i tak już obciążonych zachowaniami osoby chorej, że „zmuszą” ją do zaprzestania picia? Jedno i drugie jest absurdalne.

 

Nie jest przypadkiem, że decyzję o uznaniu swego uzależnienia i konieczności szukania pomocy najtrudniej jest podjąć osobom wykonującym zawody wysokiego prestiżu i zaufania społecznego: adwokatom, księżom, lekarzom, wykładowcom wyższych uczelni. Fasada musi być piękna…

 

Nie chodzi o to, by „rozgrzeszać” alkoholików. Jeśli stosują przemoc (a jest to bardzo częste), to trzeba reagować. Nie może być przyzwolenia na przemoc. Jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że alkoholik jest człowiekiem chorym. Jego niewłaściwe zachowania, którymi tak chętnie epatują media, są objawami chorobowymi. Równie etyczne byłoby wyśmiewanie się z chorego na raka, że wymiotuje albo śmierdzi.

 

Jaki jest mechanizm uzależnienia alkoholowego?

 

– Występują tu dwa rodzaje uzależnienia: biochemiczne i psychiczne. Uzależnienia biochemiczne są wywoływane przez substancje psychoaktywne, w tym alkohol, narkotyki, leki (w klasyfikacji ICD-10 zajmują one pozycję F10). Polegają one na tym, że organizm uzależniony od substancji nie może bez niej sprawnie funkcjonować; chory odczuwa wtedy duże cierpienie fizyczne i psychiczne, związane z tzw. zespołem abstynencyjnym.

 

Dzięki terapii i wytrwałej pracy nad zmianą utrwalonych sposobów myślenia, odczuwania i zachowywania się osoba uzależniona może nauczyć się skutecznego funkcjonowania bez alkoholu. Jeśli jednak weźmie alkohol do ust, uruchomią się te same co poprzednio reakcje chemiczne. Alkoholizm jest zatem chorobą nieuleczalną, trwającą do końca życia. Można jedynie zatrzymać jej postęp.

 

Drugi rodzaj uzależnienia to uzależnienie psychiczne. W przypadku alkoholizmu towarzyszy ono uzależnieniu biochemicznemu, a w innych uzależnieniach (np. od hazardu, seksu, zakupów) występuje samodzielnie. Uzależnienie to jest związane z mechanizmem nałogowego regulowania uczuć, polegającym (w największym skrócie) na braku umiejętności prawidłowego rozładowywania negatywnych emocji. Człowiek z prawidłowo rozwiniętą sferą emocjonalną na bieżąco radzi sobie z powstającymi w nim emocjami: gniewem, stresem, smutkiem, wstydem itd. Natomiast osoba cierpiąca na mechanizm nałogowego regulowania uczuć tego nie potrafi. Trudne uczucia wzbierają w niej do momentu, aż zostaną rozładowane za pomocą czynnika zewnętrznego: przez wypicie alkoholu, akt przemocy, seks… Taki człowiek nie kieruje własnymi uczuciami, lecz potrzebuje czegoś, co z zewnątrz pomoże w ich rozładowaniu. I o ile każdemu zdarza się kupić coś niepotrzebnego „dla poprawy nastroju” czy wypić „dla kurażu”, o tyle osoba uzależniona (zakupoholik, alkoholik) nie umie już sobie bez tego radzić. Działanie takie nabiera charakteru kompulsywnego — staje się przymusem kontynuowanym mimo widocznych, negatywnych konsekwencji. Następuje utrata kontroli.

 

Jakie konsekwencje pociąga za sobą alkoholizm?

 

– Skutki choroby alkoholowej są tak tragiczne, ponieważ dotyczą zarówno alkoholika, jak i całego jego otoczenia. Choroba przynosi ze sobą wstyd, samotność, cierpienie psychiczne, choroby, pogorszenie sytuacji materialnej, przemoc. Alkohol wywołuje wzrost agresji i jest jednym z głównych czynników stosowania przemocy. Zabójstwa, napaści, gwałty, podpalenia w różnych krajach są dokonywane w od 50 do 90 proc. przypadków właśnie po alkoholu. Niemal wyłącznie z nim związane są przypadki przemocy domowej. Ostatnio media opisywały przypadek syna, który zabił swego ojca, artystę malarza, cierpiącego na aktywną chorobę alkoholową i skazanego za przemoc wobec żony. W rodzinie dotkniętej dramatem alkoholizmu najbardziej cierpią dzieci. Jest to obszerny temat, wymagający oddzielnej rozmowy.

 

Alkoholizm jest chorobą śmiertelną. Niezatrzymany powoduje stopniowe rozpadanie się osoby ludzkiej, jej degenerację w każdym wymiarze: somatycznym, psychicznym, duchowym. Życie alkoholika kręci się wokół butelki. Żywi on subiektywne, niemożliwe do pokonania przekonanie, że musi pić, i wszystko inne odkłada na bok. Jednym z kryteriów diagnozy choroby alkoholowej jest niemożność rzucenia picia mimo doświadczania jego negatywnych skutków: utraty pracy, rozpadu rodziny, pogarszającego się stanu zdrowia, dopuszczania się publicznych skandali.

 

W tej sytuacji, aby uzasadnić przed sobą dalsze picie, alkoholik tworzy gigantyczny system obronny zwany mechanizmem iluzji i zaprzeczania. Zabezpiecza on go przed kontaktem z rzeczywistością i przyznaniem, że to, co robi, jest złe. Osoba uzależniona nie chce się przyznać, że straciła kontrolę nad swoim życiem i potrzebuje pomocy. Aby móc nadal funkcjonować, za pomocą wyrafinowanych manipulacji podporządkowuje sobie otoczenie. Wiąże się z tym tzw. współuzależnienie, stanowiące lustrzane odbicie uzależnienia. Współmałżonek, rodzice, przyjaciele, podwładni, przełożeni stają się uzależnieni od choroby alkoholika, tak jak on sam od butelki, i nabywają podobnych mechanizmów psychicznych. Manipulowani, zapewniają komfort picia: przejmują obowiązki domowe, ukrywają nieusprawiedliwione nieobecności w pracy itd. Tymczasem, jeśli otoczenie niweluje konsekwencje picia: podnosi z ulicy, sprząta wymioty, myje, kładzie do łóżka, tłumaczy przed rodziną, zastępuje w pracy, to alkoholik pić nie przestanie. Ma przecież zapewniony komfort picia. W granicach, w jakich nie grozi śmierć (np. z powodu wychłodzenia na mrozie), trzeba zatem zrezygnować z tego rodzaju działań — nawet jeśli na krótką metę wydaje się to niekorzystne z racji groźby utraty pracy czy wstydu przed rodziną i sąsiadami. Zamiatanie pod dywan wyskoków alkoholików jest jednym z najskuteczniejszych sposobów podtrzymywania ich choroby.

 

Jest objawem współuzależnienia?

 

– Tak. Dramat ludzi współuzależnionych polega na tym, że ich świat kręci się wokół choroby bliskiej osoby, której bardzo chcą pomóc. Koncentrują się na doprowadzeniu do tego, by alkoholik przestał pić, zaniedbując własne potrzeby i rezygnując z normalnego funkcjonowania. Ale nie pomaga to wcale alkoholikowi w wyjściu z nałogu. Należy raczej zmienić własne zachowanie, tak aby zwiększyć prawdopodobieństwo, iż uzależniony skonfrontuje się ze skutkami swojego postępowania i podejmie decyzję o leczeniu. Nie jest to łatwe, bo wymaga zmiany przekonań i wieloletnich nawyków. Można jednak szukać pomocy u terapeutów uzależnień i w grupach wsparcia dla rodzin alkoholików.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Mateusz Ziomber.

 

 

Dominika Krupińska – historyk Kościoła, teolog. Obroniła pracę doktorską pt. „Wiarygodność Ewangelii dla dorosłych dzieci alkoholików”.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie