18 grudnia 2017

2017 – rok pełen inicjatyw zwalczających rzekome przeludnienie

(PCh24)

Wielu ekonomistom, finansistom, tak zwanym filantropom, organizacjom międzynarodowym, pragnącym „ratować” świat zawsze przeszkadzało… „przeludnienie”. Dziś takie myślenie bynajmniej nie osłabło. Co więcej, depopulatorzy już nawet nie kryją, iż podejmowane przez nich działania – rzekomo dobroczynne – mają doprowadzić do ograniczenia liczby ludności na świecie. Oto przegląd zaledwie kilku ważnych inicjatyw podjętych w tej materii w ciągu 2017 roku.

 

W raporcie o stanie ludności, zatytułowanym State of World Population 2017, Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA) stwierdza, że „zrównoważony rozwój” można osiągnąć jedynie wskutek walki z ubóstwem – walki polegającej na ograniczeniu liczby ludności na świecie. Raport ostrzega, iż nierówność płci oraz odmowa tak zwanych praw seksualnych oraz reprodukcyjnych (czytaj: aborcji, sterylizacji i długotrwałej antykoncepcji) zagraża harmonijnemu rozwojowi świata, osłabia gospodarki narodowe i podważa wysiłki na rzecz likwidacji ubóstwa do roku 2030.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tegoroczny raport UNFPA, którego podtytuł brzmi: Worlds Apart. Reproductive health and rights in an age of inequality stwierdza już na samym początku, iż za różnice w dostępie do bogactwa na świecie odpowiada „nierówność płci i niemożność pełnej realizacji praw seksualnych oraz reprodukcyjnych”. To z kolei ogranicza postęp i rozwój ekonomiczny państw. Tym samym autorzy raportu wnioskują, że niemożliwe jest zniwelowanie luki rozwojowej między krajami bogatymi a biednymi bez upowszechnienia antykoncepcji, która obejmuje sterylizację kobiet i mężczyzn oraz aborcję (zwłaszcza farmakologiczną).

 

„Jeśli cele ICPD – i cele zrównoważonego rozwoju nowej Agendy 2030 – zostaną zrealizowane, wówczas ludzkość znajdzie się na drodze do osiągnięcia bardziej równego świata, z bardziej inkluzywną i tętniącą życiem ekonomią” – czytamy.

 

W opracowaniu pojawia się pojęcie tzw. dywidendy demograficznej. Chodzi o wciągnięcie na rynek pracy jak najwięcej kobiet, zwłaszcza z ubogich państw. Dywidenda demograficzna z kolei wiąże się z demograficzną transformacją, która nastąpi wtedy, gdy upowszechni się m.in. szczepienia i ograniczy śmiertelność dzieci poprzez dostęp kobiet do antykoncepcji (urodzą mniej potomstwa, więc nie będzie problemu ze śmiertelnością). W rezultacie na rynku pojawi się tania „siła robocza” (zobacz więcej).

 

Klub Rzymski – znany ze szczególnego zaangażowania na rzecz działań depopulacyjnych – w mijającym roku wydał kolejny raport zatytułowany Come On!, pod redakcją Ernsta Ulricha von Weizsäckera i Andersa Wijkmana. Dokument wzywa do realizacji założeń „nowego Oświecenia” i przekonuje o aktualności niesławnego raportu z 1973 r. („Granice wzrostu”), którego autorzy straszyli przeludnieniem i domagali się natychmiastowego wdrożenia polityki ograniczającej przyrost naturalny. Jednym z warunków koniecznych do osiągnięcia „zrównoważonego modelu gospodarki” było – w myśl raportu – „umożliwienie ludzkości dostępu do stuprocentowo skutecznych metod kontroli urodzin”.

 

Opracowanie doczekało się drugiego wydania, które ukazało się pod zmienionym tytułem „Ludzkość w punkcie zwrotnym” oraz z groźnie brzmiącym mottem: „Świat ma raka, a tym rakiem jest człowiek” (Mihajlo Mesarovic i Eduard Pestel, Mankind at the Turning Point: The Second Report to The Club of Rome, 1974).

 

Nowy raport Come On, powstały we współpracy z ponad 30 członkami Klubu Rzymskiego, sugeruje możliwe rozwiązanie „globalnego kryzysu ekologicznego i społecznego” poprzez całkowitą transformację obecnego modelu społeczno-gospodarczego w oparciu o Agendę 2030 i narzucenie go całemu światu.

 

Ernst Ulrich von Weizsäcker twierdzi: „Nasze wspólne dobro na zdrowej planecie wymaga ponownego przemyślenia panujących filozofii oraz nowego Oświecenia”. Klub Rzymski wzywa zatem do zmiany zasad edukacji i nauki, realizacji reguł „sprawiedliwości społecznej”, panteistycznego „humanizmu”.

 

Autorzy, nawiązując do skompromitowanego raportu z lat 70. (przewidywał wyczerpanie się wielu surowców jeszcze przed końcem zeszłego stulecia a niektórych nawet wcześniej), stwierdzili, że komputery, do których wówczas mieli dostęp, nie były tak sprawne jak obecne i dlatego „trochę” pobłądzili w szacunkach dotyczących wyczerpywania się zasobów. Niemniej jednak główne założenia raportu są wciąż aktualne: na świecie żyje zbyt dużo ludzi i to jest główna przyczyna wszystkich naszych nieszczęść.

 

Klub Rzymski deklaruje się jako organizacja „podzielająca wspólną troskę o przyszłość ludzkości”. Tworzą go naukowcy, ekonomiści, przedstawiciele biznesu, urzędnicy wysokiego szczebla i byli szefowie państw z całego świata. W 2018 roku będzie obchodzić 50-lecie założenia.

 

W maju z inicjatywy tego gremium wydana została Aragońska Deklaracja na rzecz Zrównoważenia. Sporo w niej niezwykłych teorii. Znajdujemy tam na przykład wezwanie do nowego humanizmu, wdrożenia nowego Planu Marshalla w celu wprowadzenia Agendy 2030, do tworzenia społeczeństwa tolerancyjnego, szanującego autorytety, instytucje, otwartego na wiedzę i postęp, troszczącego się o planetę itp.

 

W tym roku ukazał się także Raport prognoz Departamentu ds. Ekonomicznych i Społecznych ONZ, który ostrzega przed głodem z powodu przeludnienia. Dokument szacuje, że na świecie w 2030 roku żyć będzie 8,6 miliarda ludzi, dwie dekady później – 9,8 miliarda, zaś w roku 2100 – 11,2 miliarda.

 

Opracowanie zatytułowane The World Population Prospects: The 2017 Revision podaje, iż populacja osób liczących powyżej 60 lat podwoi się z obecnych 962 milionów do 2,1 miliarda w 2050 roku, co będzie stanowić ogromne obciążenie dla opieki zdrowotnej. Zawarta w dokumencie prognoza głosi, że światowa populacja licząca 9 miliardów zanadto obciąży zasoby globalne, stąd grozi nam głód. Do 2030 r. ceny artykułów podstawowych, takich jak kukurydza i ryż, mają – według oenzetowskich ekspertów – wzrosnąć odpowiednio o 180 i 130 procent, a popyt na żywność – o 70 procent.

 

W raporcie Klub Rzymski wielokrotnie podkreśla, że nie ma innego sposobu na uporanie się z „kryzysem ludnościowym” jak tylko upowszechnienie aborcji, sterylizacji i długoterminowej antykoncepcji. Konieczne więc jest wdrożenie wszystkich celów Agendy 2030 i kontrolowana migracja do krajów ze starzejącym się społeczeństwem.

 

W lipcu 2017 roku w Londynie – w piątą rocznicę podjęcia „przełomowej inicjatywy kontroli urodzeń” – spotkali się zwolennicy aborcji z całego świata. Byli tam obecni szefowe niektórych rządów, przedstawiciele władz UE, małżeństwo Gates, działacze oenzetowskiego Funduszu Ludnościowego UNFPA. Debatowali, w jaki sposób pozyskać brakujące miliony dolarów na programy „planowania rodziny”, by do 2020 roku umożliwić 120 milionom kobietom i dziewcząt z najbiedniejszych krajów świata korzystanie ze sterylizacji i aborcji.

 

Organizatorami szczytu były: rząd Wielkiej Brytanii, ONZ i Fundacja Gatesów. The Family Planning Summit for Safer, Healthier and Empowered Futures zgromadził szefów wszystkich wielkich organizacji aborcyjnych, przedstawicieli władz rządów propagujących zabijanie nienarodzonych, by podjąć działania w celu przyspieszenia „postępu” na rzecz ograniczenia liczby ludności na świecie.

 

Uczestnicy, w związku z wycofaniem przez administrację prezydenta Trumpa finansowania na depopulację, podjęli zobowiązania do wyłożenia dodatkowych środków do 2020 r. Szczytowi towarzyszyło ponad 30 mniejszych konferencji z aktywistami aborcyjnymi działającymi na terenie krajów rozwijających się.

 

Zgromadzeni na szczycie zobowiązali się pozyskać do 2020 roku 2,5 miliarda dolarów na realizację swych celów. Większość pieniędzy – 1,5 miliarda USD mają dać same kraje azjatyckie i afrykańskie.

 

Przy okazji szczytu brytyjskie media obszernie pisały o „problemie przeludnienia”. „The Guardian” w artykule zatytułowanym „2017: rok, w którym straciliśmy kontrolę nad przyrostem światowej populacji”, stwierdził w przeddzień londyńskiego szczytu: „Globalne wysiłki mające na celu pomóc milionom kobiet zaplanować swoje rodziny – i zająć się niezrównoważonym wzrostem populacji – upadają żałośnie, a zbliżające się cięcia w funduszach zagrażają dalszemu postępowi, ostrzegają uczestnicy szczytu”.

 

Ustalony przed pięcioma laty cel dostarczenia nowoczesnej antykoncepcji 120 milionom kobiet i dziewczętom do 2020 r., jest daleki od osiągnięcia – ubolewano na konferencji. Polityka Trumpa pozbawiła znacznych funduszy dwie największe organizacje aborcyjne: Planned Parenthood (IPPF) i Marie Stopes International.

 

Melinda Gates z dezaprobatą wypowiadała się o budżecie Trumpa i zapowiedziała, że jej fundacja dopłaci do inicjatywy „planowania rodziny”, uznając że „jest ono jedną z największych innowacji w walce z ubóstwem na świecie”.

 

Obecnie oenzetowskiej agendzie depopulacyjnej brakuje 700 milionów dolarów na realizację programów zaplanowanych do 2020 roku. Dlatego uczestnicy szczytu (przedstawiciele rządów, fundacje, korporacje etc.) obiecały zrzucić się na „załatanie dziury”. Pomoc zaoferowały m.in. rządy Wielkiej Brytanii, Szwecji, Indii, Holandii, Kanady.

 

Sprzymierzeńcy z Watykanu

Pomijamy tu wiele konferencji, które odbyły się na czołowych uczelniach świata, a także wypowiedzi wpływowych uczonych. Wspomnimy zaledwie o dwóch znamiennych wydarzeniach, których organizatorem była Papieska Akademia Nauk. Stała się ona, niestety, jednym z głównych promotorów oenzetowskiego programu prowadzącego do zniewolenia całych społeczeństwa – Agendy 2030.

 

W lutym odbyło się sympozjum pt. Biological extinction z udziałem jawnie proaborcyjnych naukowców, którzy nawet już nie ukrywali, że celem Agendy 2030 jest zmniejszenie liczby mieszkańców globu do zaledwie miliarda!

 

Podczas konferencji „O biologicznym wymieraniu gatunków”, zaproszony na to wydarzenie zajadły wróg Kościoła, profesor Paul Ehrlich stwierdził: – Jeśli cenicie ludzi, to musicie chcieć takiej liczby ludności, której będziecie w stanie zapewnić zrównoważony rozwój. Nie możecie pożądać 12 miliardów istnień do końca stulecia! Byłoby to niezrównoważone dla Ziemi i przyniesie taki skutek, że cywilizacja upadnie a pozostanie tylko kilkuset ocalonych.

 

Taki punkt widzenia poparł biolog, profesor Peter Raven. Wraz z innymi uczonymi snuł on wizję wzrostu liczby Afrykańczyków oraz masowego exodusu do Europy. Naukowcy przynaglali do szybkich działań depopulacyjnych.

 

W grudniu po listopadowej konferencji poświęconej ociepleniu klimatu i zdrowiu, jej uczestnicy – w tym wielu zwolenników aborcji – wydali dramatyczną deklarację polityczną przeplataną groźbami i ostrzeżeniami. W Deklaracji końcowej: Nasza planeta, nasze zdrowie, nasza odpowiedzialność Papieska Akademia Nauk ostrzega, że „jest mniej niż dziesięć lat” na to, by wprowadzić serię radykalnych działań mających zapobiec skutkom zmian klimatycznych, rzekomo wywołanym przez człowieka.

 

Warto pamiętać, że w „walkę z przeludnieniem” szczególnie zaangażowane są unijne instytucje. Bruksela analizuje lukę w finansowaniu programów depopulacyjnych po wycofaniu się prezydenta Stanów Zjednoczonych z porozumienia klimatycznego oraz po jego zakazie dotowania z federalnych funduszy organizacji pozarządowych propagujących mordowanie dzieci poczętych za granicą.

 

Europejski komisarz ds. rozwoju Neven Mimica przyznał, że obecnie UE pracuje z Fundacją Gatesów oraz ONZ nad programami upowszechnienia na świecie tzw. skutecznej antykoncepcji, czyli sterylizacji i aborcji. Ubolewał, że brakuje środków nie tylko na akcje związane z propagowaniem antykoncepcji i aborcji, ale także na szczepienia w krajach rozwijających się.

 

Unia Europejska wraz z Fundacją Gatesów w ramach Globalnego Sojuszu na Rzecz Szczepień i Uodpornienia (GAVI) realizują szereg programów. Znaczne fundusze dla GAVI, której siedziba znajduje się w Szwajcarii (chociaż organizacja operuje na całym świecie), dawały do tej pory Stany Zjednoczone. Jak tłumaczył unijny komisarz, organizacja chce zaszczepić około 200 milionów dzieci do roku 2020.

 

Eurokrata niestety, nie wyjaśnił, że skoro USA cofnęło finansowanie dla GAVI, to znaczy, że poza szczepionkami przeciwko zarażeniu pewnymi chorobami, realizowane są inne programy, ograniczające przyrost naturalny w krajach rozwijających się. Gdyby chodziło jedynie o szczepionki przeciw polio, Waszyngton nie cofnąłby finansowania.

 

Mimica potwierdził, że UE w samym tylko 2016 r. przeznaczyła na pomoc rozwojową i humanitarną na całym świecie aż 75,5 mld euro. Zapowiedział także, iż Bruksela będzie nadal angażować się i przejmie przywództwo w kwestiach programów depopulacyjnych.

 

Z rzekomym przeludnieniem walczą także same rządy. Egipt właśnie wystarał się o pożyczki z Banku Światowego i MFW na ten cel. Ogłaszając wyniki spisu ludności w dniu 30 września, prezydent Abdel Fattah al-Sisi stwierdził, że największym problemem i wyzwaniem dla jego kraju jest właśnie przeludnienie. Zamierza stawić czoła temu „problemowi” we współpracy z przemysłem filmowym, z tzw. społeczeństwem obywatelskim oraz mediami. Na walkę z „przeludnieniem” w Egipcie naciskał były prezydent Francji Francois Hollande. Francja jest jednym z głównych inwestorów w Egipcie.

 

Rok 2017, pełen inicjatyw depopulacyjnych, przyniósł także wieść o śmierci Davida Rockefellera, którego organizacje uczestniczyły z CIA w ściśle tajnym projekcie M-Ultra. Z kolei w latach 70. jego fundacja sfinansowała wspólnie ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) opracowanie specjalnej szczepionki przeciwko tężcowi, która ograniczyła populację, uniemożliwiając kobietom utrzymanie ciąży. Fundacja Rockefellera stworzyła cały obszar manipulacji genetycznych poprzez Monsanto Corporation i jest głównym sponsorem badań genetycznych.

 

Warto poświęcić tu osobną wzmiankę Davidowi Rockefellerowi. Był on najstarszym miliarderem świata, wnukiem potentata naftowego, bankowcem, założycielem licznych fundacji i think-tanków, zausznikiem najbardziej krwawych reżimów, propagatorem idei „rządu światowego”. Odmawiał prawa do narodzin dzieciom (swoich miał siedmioro). Lansował socjalizm, ekologizm i „zrównoważony rozwój”.

 

 Śmierć Davida Rockefellera zamyka pewien rozdział w historii jednej z najpotężniejszych rodzin Stanów Zjednoczonych, ściśle związanej ze światem biznesu, polityki, filantropii i sztuki. W jego prywatnej posiadłości powstał Klub Rzymski, który we wczesnych latach 70. zaczął propagować ekologizm i depopulację.

 

Agencja AP napisała o Davidzie Rockefellerze, że promował „oświecony kapitalizm”. To był kapitalizm, który nie miał nic wspólnego z wolnym rynkiem i konkurencją. Intratne interesy rodzina Rockefellerów realizowała poprzez sieć powiązań z CIA, najwyższymi władzami w państwie. Fundacje Davida Rockefellera często korzystały ze zwolnień podatkowych. Niejednokrotnie pomysły nestora rodu opłacane były z budżetu państwa.

 

David Rockefeller dążył do utworzenia globalnego, scentralizowanego rządu. Promował ideę „nowego porządku świata”, nadzorowanego przez elitarną oligarchię, pośród której miał być primus inter pares – pierwszym wśród równych.

 

„Prokreacja jest niebezpieczna”

W roku 2017 ukazało się staraniem wielu organizacji pozarządowych sporo raportów na temat rzekomego przeludnienia. Znamienne jest opracowanie prezesa Worldwatch Institute, Roberta Engelmana, który w swojej książce Moving Toward Sustainable Prosperity wyjaśnia, jak depopulować świat nie naruszając praw człowieka i nie wprowadzając drastycznych rozwiązań. Opracowanie pojawiło się na stronie scientificamerican.com. Autor postuluje  upowszechnienie skutecznych metod antykoncepcyjnych dla obu płci (sterylizacja), zapewnienie edukacji na średnim poziomie wszystkim, a zwłaszcza dziewczętom, by miały one mniej dzieci; eliminację uprzedzeń wobec kobiet, dostęp do rozwodów, angażowanie polityczne i zawodowe kobiet, permisywną edukację seksualną dla wszystkich uczniów, rezygnację z polityki prorodzinnej. Rządy powinny, jego zdaniem, zwiększyć podatki i inne obciążenia, w szczególności dla rodzin wielodzietnych, zwiększać koszty żywności itp. Wprowadzenie zintegrowanej propagandy Agendy 2030 ma również przekonywać, że ci, którzy mają dzieci, szkodzą planecie.

 

Według Banku Światowego, Światowego Forum Ekonomicznego i wielu „środowisk naukowych”, przeludnienie jest postrzegane jako jedno z największych zagrożeń współczesności. Dlatego – poza upowszechnieniem długotrwałej antykoncepcji – postuluje się między innymi promocję… wegetariańskiego stylu życia.

 

„Eksperci” twierdzą, że żywienie populacji globalnej, która w całości przeszłaby na wegetarianizm – a jeszcze lepiej: na wegański styl bycia – byłoby „ekologicznie zrównoważone”, nawet przy światowej populacji wynoszącej 9,7 miliarda.

 

Bioetyk S. Matthew Liao, profesor wykładający na nowojorskim uniwersytecie, absolwent Oksfordu i Princeton University, pełniący eksponowane stanowiska w wyższych szkołach medycznych, redaktor czasopisma „Global Public Health”, proponuje stosowanie przez rządy daleko idącej „inżynierii populacyjnej”. W opracowaniu pt. „Inżynieria ludzka” pisze o sposobach na zatrzymanie rzekomych zmian klimatu. Przekonuje tam wprost o potrzebie „hodowli rasy ludzkiej”, która ma doprowadzić do rodzenia się dzieci niższych o 15 cm i lżejszych co najmniej o 15 kg, zużywających mniej energii i produkujących mniej dwutlenku węgla (sic!).

 

Innowator zaproponował także „indukowanie alergenów do mięsa” (manipulowanie białkami BSA i alfa-ga), aby „pomóc” ludziom zmniejszyć jego spożycie. Po prostu osoba uczulona musiałaby zrezygnować z jedzenia produktów pochodzenia zwierzęcego, bo inaczej groziłoby to jej śmiercią spowodowaną wstrząsem anafilaktycznym.

 

Bioetyk zasugerował wreszcie podawanie ludziom hormonów oksytocyny i seratoniny oraz zmniejszanie ilości testosteronu. Lio tłumaczył, że manipulacja tymi hormonami sprawi, iż radykalnie zmieni się zachowanie społeczeństwa – na bardziej ugodowe.

 

Co prawda nie w mijającym, ale w 2016 roku, w czasopiśmie „Social Theory and Practice” ukazał się artykuł bioetyka z Johns Hopkins University i dwóch filozofów z Georgetown Uniwersity: Colina Hickey’a, Jake’a Earla oraz Travisa Riedera. Warto przypomnieć, co twierdzili autorzy. Uznali oni, że co prawda dzisiaj nie można stosować polityki przymusu jak w Chinach czy Salwadorze, ale rządy mogą, a nawet „muszą zachęcać” do tworzenia małych rodzin w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych.

 

„Prokreacja jest niebezpieczna, ponieważ rodzi się więcej ludzi, którzy generują więcej gazów cieplarnianych” – napisali naukowcy. Proponują więc, by kobiety i mężczyźni w krajach biednych – tak jak to się obecnie czyni w Indiach – byli „zachęcani” do sterylizacji w zamian za „pomoc finansową” lub sprzęt AGD (telewizor, radioodbiornik itp.). Ich zdaniem, w mediach, za pośrednictwem szeroko pojętej kultury, winno się promować antykoncepcję i sterylizację, zniechęcając do posiadania rodziny w ogóle. W przypadku zamożnych osób, które chciałyby mieć więcej dzieci, autorzy postulują wprowadzenie podatku progresywnego, wyższego opodatkowania artykułów dziecięcych, likwidacji ulg jak w Indiach i Singapurze, likwidacji urlopu macierzyńskiego po drugim dziecku itp.

 

Mimo tak oczywistego celu, jaki kryje się za pojemną koncepcją tzw. zrównoważonego rozwoju, prawie 200 państw zdecydowało się realizować założenia Agendy 2030. Oby jednak znalazło się więcej „Trumpów”, którzy pokrzyżują plany depopulatorów.

 

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie