31 października 2017

Album rodzinny w czasach Instagrama

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Jednym z najbardziej sugestywnych obrazów, które zapadły mi w pamięci, jest widok galerii, w której jeden z artystów chciał pokazać ilość obrazów, które dziś nas otaczają. Próbował przejść przez małe pomieszczenie, wypełnione po brzegi stosami fotografii, brodząc w nich prawie po szyję. Udało mu się stworzyć dość ciekawą alegorię współczesnego świata, który w bardzo szybkim tempie odchodzi od słowa i coraz częściej komunikuje się za pomocą obrazu.

 

Wynalazek fotografii, telewizja, udoskonalenie technik druku, aparaty cyfrowe, a dziś komputery, smartfony, tablety… Wszystko to przyczyniło się do osaczenia nas obrazami. Coś, co jeszcze 30-40 lat temu byłoby niewyobrażalne (wiele rodzin czekało wtedy na podłączenie telefonu stacjonarnego), dziś jest tak oczywiste, że nawet tego nie zauważamy. Internet i media społecznościowe bardzo szybko wykorzystały możliwości stworzone przez technikę i nasze zamiłowanie do oglądania i pokazywania. Na Facebook co minutę trafia ponad 200 tys. zdjęć. Obliczono, że w ciągu roku ludzkość wykonuje telefonami komórkowymi ok. 14 bilionów fotografii!

Wesprzyj nas już teraz!

 

Chcąc nie chcąc zmuszeni jesteśmy niejako „skonsumować” część tych treści wizualnych, co powoduje pewne przesycenie i zmęczenie. Pomimo powszechnego dostępu do środków utrwalających chwile, może się niedługo okazać, że… nic nie mamy. Warto więc powrócić do pewnych praktyk, powszechnych jeszcze niedawno. To dbanie o albumy, zwłaszcza albumy rodzinne.

 

Każdy, kto ma w domu stary album ze zdjęciami (często w grubej oprawie, o czarnych kartach i szeleszczących, białych bibułkach pomiędzy stronami) przyzna, że ma on w sobie coś odświętnego i wyjątkowego. Są to najczęściej zdjęcia bliższej lub dalszej familii, fotografie ślubne, portrety (niekiedy z dedykacjami, podpisami, wyznaniami). Z czasem zdjęć w albumach przybywa, w wielu przypadkach w pewnym momencie ten łańcuch się jednak urywa, i jest to zazwyczaj moment, w którym na scenę wkracza fotografia cyfrowa. Zdjęć co prawda zaczęliśmy robić więcej, ale zapisujemy je na płytach, kartach pamięci, dyskach lub nawet na skrzynce e-mail. Ich ilość zaczęła nas powoli przytłaczać, nie wszystko da się przecież obejrzeć. Nie chcemy nic wykasować, a jednocześnie widzimy, że jakość naszych dzieł i zupełna przypadkowość nie do końca nas zadowala. Funkcję naszego rodzinnego albumu przejął Facebook, tym bardziej, że perspektywa pokazania siebie i swoich najbliższych całemu światu już teraz, w tym momencie, jest kusząca. Od razu wszyscy zareagują! Na Instagramie zdjęcia dodatkowo wyretuszujemy za pomocą specjalnych filtrów, na Snapchacie lub w Messengerze „uchwycimy moment” – zdjęcia znikną po krótkim czasie, wstawimy więc tam kolejne.

 

Czujemy się bezpieczni, bo wszystko mamy zdygitalizowane i możemy do tego w każdej chwili wrócić. Być może nigdy nie zabraknie prądu i dane ze wszystkich nośników będziemy mogli odczytać. Pytanie tylko, czy starczy nam czasu w życiu, aby któregoś dnia, niczym wspomniany na początku artysta, zanurkować w milion obrazów i wyłowić tylko te najcenniejsze. Okaże się, że zamiast złapać chwilę, tak naprawdę ją straciliśmy.

 

Warto więc zadbać o rodzinny album – nie tylko przy okazji chrztów i ślubów. Może czas na odrobinę szaleństwa i inwestycję w pozowane, rodzinne zdjęcie, zrobione przez profesjonalnego fotografa? Sami również możemy spróbować nauczyć się trochę o tej dziedzinie sztuki. Taka sesja będzie na pewno dobrą zabawą, czasem spędzonym razem (także później na oglądaniu jej efektów). Nie musi to być oczywiście nic bardzo formalnego, możemy zaszaleć i puścić wodze fantazji. Dbanie o to, aby fotografie – spontaniczne, czy nie – były drukowane i umieszczane w albumach ma jeszcze jeden plus. Prościej po nie sięgnąć i łatwiej jest oglądać je wspólnie z drugą osobą (a nie samotnie przed komputerem). W jakimś sensie wyławiając to, co istotne, obchodzimy się z szacunkiem z wizerunkami naszymi i naszych bliskich, porządkujemy wspomnienia, możemy wracać do tego, co w jakiś sposób nas zbudowało. Dbamy też o coś, o czym w dobie mediów społecznościowych i powszechnego ekshibicjonizmu zapomnieliśmy – ochronę intymności każdego z nas, także intymności wizualnej i stworzenie przestrzeni, która jest dostępna tylko dla nas, naszej rodziny i znajomych.

 

 

Paulina Zielińska

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie