Michelle Williams odebrała statuetkę za drugoplanową rolę w „Fosse/Verdon”. Aktorka została jedną z laureatek tegorocznej gali rozdania Złotych Globów.
Choć w przemówieniu Williams słowo „aborcja” nie padło ani razu, wiele wskazuje, że to właśnie ją miała na myśli. Według niektórych artystka wprost zasugerowała, że to „dzięki” dokonaniu aborcji jej kariera mogła się rozwinąć.
Wesprzyj nas już teraz!
– Staram się kierować swoim życiem, a nie tylko sprowadzać je do przydarzających się mi zajść. Chcę patrzeć na nie jak na pisane moją ręką – czasem niezgrabnie i w formie bazgrołów, czasem ostrożnie i uważnie, ale zawsze moją ręką. Nie byłabym w stanie tego zrobić, gdybym nie wierzyła w prawo kobiet do wyboru; wyboru, kiedy mieć dziecko i z kim, wtedy, gdy będę czuła, że mam wsparcie i mogę zachować w moim życiu równowagę, wiedząc – co wiedzą wszystkie matki – że uwaga musi być i będzie kierowana w kierunku dzieci – mówiła aktorka.
Dalej Williams zaapelowała do kobiet, aby te głosując, wybierały polityków gwarantujących ich „prawa”. Można się domyślać, że miała na myśli właśnie aborcję. – Zwracam się do kobiet w wieku 18-118 lat. Kiedy przyjdzie czas na głosowanie, oddajcie głos zgodnie ze swoim interesem. Mężczyźni robią to od lat, dlatego świat wygląda tak, jak oni. Ale nie zapominajcie, że jesteśmy większą siłą w tym kraju. Sprawmy, że będzie on wyglądał bardziej jak my – zaapelowała.
Lewicowe media okrzyknęły wystąpienie aktorki najmocniejszą przemową wieczoru. Co więcej – pojawiają się nawet głosy, że po takim apelu Williams powinna wręcz ubiegać się o fotel prezydenta USA.
Źródło: lifenews.com
TK