Amerykańskie media obiegła szokująca informacja: mężczyzna żyjący w „związku małżeńskim” z innym mężczyzną urodził syna. Sęk w tym, że ani to małżeństwo, ani to mężczyzna. Takie są efekty klękania przed homolobby i wdrażania ideologii gender.
Opisywany przypadek dotyczy Trystana Reese, który pozostaje w tzw. związku małżeńskim z innym mężczyzną. Para właśnie doczekała się własnego syna. Jak to możliwe? Oczywiście natury nie da się oszukać, a „ojciec-matka”, to tak naprawdę kobieta, po procedurze zmiany płci. Zresztą niepełnej.
Wesprzyj nas już teraz!
Przypadek Reese dowodzi jednak, że owo „uwolnienie” – w tym przypadku – z ciała kobiety, wcale nie przyniosło szczęścia Trystanowi, o czym często mówią osoby transseksualne. Reese zdaje się już na początku nie był pewien swojej decyzji, bo postanowił zachować żeńskie narządy. Pozostał też instynkt macierzyński.
Trystan i jego „mąż” Biff już w 2011 roku adoptowali dwójkę dzieci, ale uznali, że chcą mieć własne potomstwo. Reese przestał przyjmować męskie hormony. Wkrótce okazało się, że jest w ciąży. Ta zakończyła się poronieniem. Druga próba dała życie chłopcu – Leo. Teraz Trystan twierdzi, że to „niezwykłe doświadczenie”, a ludzie „nie przywykli do tego, że para mężczyzn ma swoje dziecko”.
Oto skutki ulegania presji środowisk LGBT i wdrażania w życie ideologii gender.
I tylko tych dzieci żal…
MA
Zobacz także:
W obronie wyższych praw. Dlaczego musimy przeciwstawiać się legalizacji związków homoseksualnych?