22 czerwca 2014

Święci męczennicy – Tomasz Morus i Jan Fisher

(By English School (Historical Portraits.) [Public domain], via Wikimedia Commons)

Współcześni politycy powinni od św. Tomasza Morusa przede wszystkim uczyć się tego, że istnieją obiektywne normy moralne, których nie można łamać, że istnieje sumienie, które trzeba formować w duchu uniwersalnych wartości traktowanych całościowo, a nie wybiórczo – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Sebastian Heliosz, wikariusz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Katowicach-Murckach.

 

Jakie wydarzenia zapoczątkowały męczeństwo katolików w Anglii?

Wesprzyj nas już teraz!


Warto na początku przedstawić głównego bohatera całego zamieszania. Henryk VIII w opinii wielu historyków był chlubą Anglii, jednym z najbardziej światłych monarchów, silnym, pobożnym. Jednak skończył jako opasły, rozpustny tyran i żonobójca. Na początku swych rządów dał się poznać jako inteligentny, oddany Kościołowi król. Znał wiele języków, komponował utwory muzyczne i pisał wiersze, a także interesował się teologią. Napisał nawet w 1521 r.  traktat przeciwko naukom Lutra pod tytułem Obrona siedmiu sakramentów, czym zaskarbił sobie papieża, który nadał mu tytuł Defensor Fidei „Obrońca Wiary”. Głównym doradcą króla podczas pisania tej pracy był św. Tomasz Morus.

 

Henryk VIII, mimo swoich wielkich zasług i swojej wielkości, nie był wolny od potwornych grzechów. Był strasznym lubieżnikiem. Miał bardzo wiele kochanek i ciągle był nienasycony. Doprowadziło go to do zguby, gdyż nie tylko chorował na syfilis, ale także przez swoją nieczystość oddał Anglię w ręce herezji, którą dawniej zwalczał. Nie otrzymawszy unieważnienia małżeństwa z Katarzyną Aragońską, córką hiszpańskich królów katolickich, spowodował odłączenie się Kościoła w Anglii od papiestwa i powołał do życia anglikanizm, który zbliżał się coraz bardziej do, tak zwalczanego dawniej, protestantyzmu. Decyzję tę potwierdził szereg aktów prawnych, z których najważniejszy jest Akt  Supremacji z 1534 r., czyniący z króla głowę nowego „kościoła”.


Rozwój anglikanizmu był bardzo szybki, nie dlatego, że nagle odkryto wspaniałą prawdę czy tak zachwycano się podniosłością celebracji. Upadek katolicyzmu spowodował bowiem kasatę zakonów i przejęcie ogromnych majątków przez szlachtę i króla. Władza kościelna zmalała, w Izbie Lordów zaczęło zasiadać więcej świeckich niż duchownych.

 

Czy pierwotny anglikanizm różnił się bardzo od katolicyzmu?


Pierwotny anglikanizm był bardzo zbliżony do katolicyzmu. Ogłaszając się głową Kościoła w Anglii, król Henryk VIII nie zezwalał początkowo na istotne zmiany w sprawach wiary. Kościół angielski, choć niezależny od papiestwa, miał pozostać Kościołem katolickim, przynajmniej w kwestiach liturgii i doktryny. Henryk VIII mimo wszystko nadal uważał się za obrońcę wiary.

 

A jak było z tym później?


Doktryna anglikańska kształtowała się dopiero po śmierci króla, za panowania jego małoletniego syna Edwarda i królowej Elżbiety I. Wówczas to, głównie za sprawą arcybiskupa Canterbury Thomasa Cranmera (1489-1556), został wydany Book of Common Prayer „Modlitewnik powszechny” i opracowano 39 Artykułów Wiary, które były powtórzeniem nauczania Lutra i Kalwina. Anglikanizm ostatecznie zrezygnował z pojednania z Papieżem i choć mówiono, że obrał drogę środka między katolicyzmem a protestantyzmem, to jednak uznać trzeba jego charakter protestancki. Wystarczy prześledzić treść poszczególnych artykułów, które negują istnienie czyśćca, uznają tylko dwa sakramenty i to specyficznie pojmowane, a także odrzucają nieomylność Soborów powszechnych, oraz krytykują cześć oddawaną Najświętszemu Sakramentowi. Wspólnota anglikańska dzieli się na dwie główne części: High Church i Low Church. Od 1992 r. do święceń kapłańskich dopuszcza się kobiety. Do Wspólnoty Anglikańskiej należy, obok angielskiego, dziewiętnaście innych samodzielnych kościołów (walijski, irlandzki, szkocki, amerykański, kanadyjski, indyjski, australijski, południowoafrykański itd.).

 

Kim był św. Jan Fisher?


Św. Jan Fisher był postacią tragiczną. Ten wybitny kardynał i humanista pełnił funkcję wychowawcy króla Henryka VIII i wpoił mu głębokie wartości religijne, choć nie umiał poskromić jego porywczego i egoistycznego charakteru. Kardynał Fisher przyczynił się do rozwoju idei renesansowych w Anglii. Zapraszał Erazma z Rotterdamu, rozwijał szkolnictwo i naukę. Był kanclerzem uniwersytetu w Cambridge. Za swoją nieugiętą postawę wobec poczynań króla Anglii został skazany na śmierć.

 

W przeciwieństwie do wielu biskupów, którzy niestety zdradzili, on nie wyrzekł się wierności Rzymowi. Jak wyglądało jego męczeństwo?


Niestety, zdecydowana większość duchownych przeszła na stronę króla, co tłumaczyć można też tym, że formalnie nie utworzono jeszcze nowego kościoła, tylko zerwano jedność z Papieżem, co, jak z pewnością wielu myślało, jest z czasem do naprawienia. Wielu też poszło drogą łatwiejszą, licząc na szybką karierę. Jakże aktualne w takim kontekście pozostają słowa, że nie można służyć Bogu i Mamonie. Jednakże było też wiele przypadków oporu. Król okrutnie prześladował tych, którzy sprzeciwiali się jego zwierzchnictwu. Wśród nich byli niezachwiani kartuzi, których ciała król kazał poćwiartować i porozsyłać do duchownych, którzy jeszcze wahali się między lojalnością wobec króla a posłuszeństwem papieżowi. Kościół katolicki beatyfikował 161, a kanonizował 41 angielskich męczenników.

 

Wybitnym przykładem niezłomności był św. Jan Fischer, który oddał życie za prawdę i wierność Kościołowi w wieku 65 lat. Przebywając w więzieniu został kreowany kardynałem. Kiedy wyszedł na rusztowanie, na którym miał zostać ścięty, wziął do ręki Ewangelię i przeczytał: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej zanim świat powstał” (J 17, 3-5). W tej chwili przez zachmurzone niebo przedarł się promień słońca i padł na skazańca. Biskup zwrócił się do tłumu: „Oświećcie się! Ludu chrześcijański! Jestem bliski śmierci za wiarę w Chrystusowy, katolicki Kościół!”. Następnie upadł na kolana i głośno odmówił hymn Te Deum i psalm W Tobie, Boże, pokładam nadzieję, po czym został zamordowany.

 

Bardziej znanym męczennikiem angielskim jest człowiek świecki, Tomasz Morus. O czym traktowało jego dzieło „Utopia”?


Zanim opowiem trochę o „Utopii”, warto przedstawić samego św. Tomasza Morusa. Erazm z Rotterdamu tak o nim pisał: „jego elokwencja mogłaby odnieść zwycięstwo także nad nieprzyjacielem, a dla mnie jest on człowiekiem drogim. Nie tylko darzę go największą miłością, którą niewątpliwie żywię dla niego, ale także nie wierzę, żeby natura kiedykolwiek ukształtowała bardziej zdolny charakter, bardziej zręczny, bardziej roztropny, bardziej subtelny. Jednym słowem, by ukształtowała kogoś, kto w każdej dziedzinie byłby bardziej od niego wykształcony. Dodając do tego pewną siłę konwersacji wydaje się dosięgać geniuszu, pewnego rodzaju zadziwiającej wesołości stylu, bogactwa ducha. Jest mi najdroższym przyjacielem, z którym z przyjemnością lubię mieszać powagę z wesołością”.

 

Św. Tomasz Morus urodził się w 1478 r. w Londynie. Podjął studia prawnicze, a świetnie zapowiadającą się karierę przerwał, gdyż poczuł powołanie i wstąpił na cztery lata do kartuzów. Rozeznał, że to nie jego miejsce i po odejściu z zakonu założył szczęśliwą rodzinę. W 1521 r. król dostrzegł w tym człowieku godnego współpracownika, obdarzył go godnością szlachecką i powierzył mu szereg ważnych urzędów, aż w końcu mianował go kanclerzem. Tomasz zrzekł się jednak tej najważniejszej w państwie funkcji urzędniczej, aby wyrazić swoją dezaprobatę wobec poczynań króla.


Co do samego dzieła „Utopia”, to mam do niego sentyment. Była to bowiem jedna z ważniejszych książek filozoficznych okresu mojego dojrzewania i na trwałe wyryła mi się w pamięci. Lubiłem do niej wracać, gdyż zawiera bardzo piękny opis idealnego społeczeństwa, opartego na miłości i sprawiedliwości. Jest poszukiwaniem swoistego raju utraconego. Książka ta została napisana w 1516 r. i składa się z dwóch części. W pierwszej dokonuje się krytyka obecnych systemów filozoficznych, społecznych i gospodarczych. W drugiej znaleźć możemy opis państwa, zachwycającego swoim poukładaniem. W Utopii panuje zgoda, tolerancja, prawo, które jest pełne sprawiedliwości i stoi na straży wartości i ładu opartego na wartościach ogólnoludzkich. Co prawda traktat Morusa zawiera także kilka niekatolickich koncepcji, jak chociażby możliwość pomocy w samobójstwie osobie cierpiącej, kapłaństwo dostępne dla kobiet czy istnienie jednej świątyni, gdzie spotykaliby się wyznawcy wszystkich religii, to jednak jest to dzieło warte uwagi. Bardzo ciekawy jest wniosek końcowy, dotyczący tego, dlaczego takie społeczeństwo nie istnieje: „[…]pycha, która od zarania dziejów była matką wszystkich nieszczęść. Ona ocenia swe szczęście nie według własnych korzyści, lecz na podstawie cudzego niepowodzenia. Człowiek pyszny nie chciałby nawet Bogiem być, jeśliby nie widział dokoła siebie żadnych biednych, z którymi mógłby obchodzić się jak z niewolnikami i urągać im […]”.

 

Jaki w stosunkach rodzinnych był Morus?


Św. Tomasz Morus miał dwie żony. Z pierwszą, Jane Colt, miał czwórkę dzieci. Po jej śmierci związał się sakramentalnym węzłem małżeńskim z Alicją Middleton.

 

Dom More’a był uważany za jeden z najbardziej gościnnych w Londynie. Harmonia, która tam królowała, wesołość, zachwycały gości. Warto dodać, że Tomasz dbał także o rozwój umysłowy swoich córek, które odznaczały się wielką inteligencją i ogromną wiedzą.

 

Należy tutaj zauważyć, że św. Tomasz był również altruistą pomagającym biedakom. Wynajął duży dom, by zebrać w nim starców i chore dzieci .

 

Siłę do budowania jedności w rodzinie i w swoim otoczeniu czerpał z codziennej Mszy św. Mówiono o nim, że nie podejmował żadnej ważnej decyzji bez przyjęcia Komunii Świętej. Razem z całą rodziną czytał i modlił się Biblią oraz osobiście ją tłumaczył. Gorszył szlachetnie urodzonych, kiedy ubrany w skromną komżę śpiewał w pewnym parafialnym chórze, mimo że był Lordem Kanclerzem. Temu, kto z tego powodu czynił mu uwagi, odpowiadał z subtelną ironią: „nie jest możliwe, abym mojemu panu i królowi sprawił przykrość dlatego, że publicznie oddaję cześć Panu mojego króla”.

 

On również poniósł śmierć męczeńską. Jak wyglądały jego ostatnie chwile?


Na śmierć skazał go król, który nie umiał pogodzić się z myślą, że jego najwierniejszy urzędnik jest przeciwko jego nowemu małżeństwu i sprzeciwia się jego decyzjom religijnym. Człowiek pyszny bowiem, a do tego tyran, nie potrafi znieść opozycji w swoim gronie, szczególnie wśród ludzi, których ceni i których nie potrafi przekonać do własnych racji.


Św. Tomasz Morus po aresztowaniu w 1535 r. został osądzony i uwięziony w Tower, gdzie po latach wmurowano pamiątkową tablicę, niejako rehabilitując skazańca. W czasie uwięzienia pisał listy do swojej córki Małgorzaty, w których odnaleźć możemy jego wielkie męstwo i pokój serca, jaki mu towarzyszył. 6 lipca 1535 r., wstępując na szafot, powiedział: „Kiedy obejmowałem urząd kanclerza, prosiłeś mnie królu, bym wpierw słuchał Boga, a potem ciebie, a dziś ginę za to, że wpierw słuchałem Boga, a potem ciebie”.

 

Św. Tomasz Morus jest patronem polityków. Czego współcześni politycy, szczególnie polscy, mogą się odeń nauczyć?


Św. Jan Paweł II w 2000 r. w specjalnym motu proprio ustanowił św. Tomasza Morusa patronem polityków. W liście tym pisał: „Gdy człowiek jest posłuszny wezwaniom prawdy, sumienie kieruje nieomylnie jego czyny ku dobru. Właśnie ze względu na swoje świadectwo o prymacie prawdy nad władzą, składane aż do przelania krwi, św. Tomasz Morus jest czczony jako zawsze aktualny wzór wierności wyznawanym zasadom moralnym”. Argumentując słuszność wyboru tego świętego na patrona papież twierdził: „warto odwołać się do przykładu św. Tomasza Morusa, który wyróżniał się niezłomną wiernością prawowitym władzom i instytucjom właśnie dlatego, że pragnął w ten sposób służyć nie władzy, ale najwyższemu ideałowi sprawiedliwości. Jego życie poucza nas, że rządzenie jest przede wszystkim praktykowaniem cnoty”.

 

Współcześni politycy powinni od św. Tomasza Morusa przede wszystkim uczyć się tego, że istnieją obiektywne normy moralne, których nie można łamać, że istnieje sumienie, które trzeba formować w duchu uniwersalnych wartości traktowanych całościowo, a nie wybiórczo.

 

Nasi rządzący, szczególnie obecnie, powinni też pamiętać, że staną przed Sędzią, który nie zapyta ich, jak wygrywali wybory, ale ile było miłości w ich służbie społecznej i czy pamiętali, że wszelki kompromis ze złem jest zawsze kompromitacją.

 

A na koniec naszej rozmowy chciałbym przytoczyć genialną modlitwę św. Tomasza Morusa. Czasem ją odmawiam i od razu wraca dobre samopoczucie.

 

Modlitwa o dobry humor

Panie, obdarz mnie dobrym trawieniem,

a również czymś, co mógłbym strawić.

Daj mi zdrowie ciała i dobry humor,

by móc je zachować.

 

Daj mi, Panie, duszę prostą, która potrafi

uznać za skarb wszystko, co jest dobre

i która nie zlęknie się widokiem zła,

ale raczej znajdzie sposób, by doprowadzić

wszystko na swoje miejsce.

 

Daj mi duszę, która nie zazna nudy,

zrzędzenia, westchnień, lamentów

i nie pozwól bym zbytnio martwił się

zawalidrogą, która nazywa się „ja”.

 

Daj mi, Panie, poczucie humoru.

Udziel mi łaski zrozumienia żartu,

by odkryć w życiu trochę radości

i by móc użyczyć jej innym.

Amen


Bóg zapłać za rozmowę!


Rozmawiał Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie