Parlament Studentów Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie przyjął uchwałę, która zakazuje prowadzenia debat, jeżeli nie uczestniczą w nich kobiety. Co więcej: nie chodzi o prawdziwe kobiety, ale o „osoby, które mają żeńską autoidentyfikację”.
Można byłoby sądzić, że nawet ideologia genderyzmu musi mieć jakieś granice. Czy jest do pomyślenia, by na państwowym uniwersytecie dopuszczać debatę tylko wówczas, gdy na liście mówców jest jakaś kobieta? Brzmi to jak czysty absurd – ale w Berlinie nim nie jest. Parlament Studentów Uniwersytetu Humboldta w niemieckiej stolicy przyjął uchwałę, która zakazu „męskich” debat. Chodzi o program – jak nazywają go sami autorzy – „twardego kwotowania” parytetów płciowych – w dodatku w ujęciu gender, gdzie o płci decyduje nie biologia, ale… samowola jednostki. Zgodnie z uchwałą, na uniwersytecie debaty będą mogły toczyć się tylko wówczas, gdy będą w nich brać udział kobiety. Jeżeli debata trwa, ale nie chce już przemawiać żadna kobieta, trzeba ją zakończyć.
Wesprzyj nas już teraz!
No właśnie – kobieta? Według berlińskich studentów chodzi nie o kobietę w sensie właściwym, ale o osobę, która jako kobieta się identyfikuje. To oznacza w praktyce, że jeżeli w debacie nie będzie brać udziału żadna kobieta, ale jeden z mężczyzn zgłosi się jako kobieta, rzecz będzie mogła być kontynuowana.
Co istotne, pomysł nie jest prowokacją, ale zgłoszony został zupełnie na poważnie. Tego typu „parytety” od dawna postulowane są przez skrajną, totalitarystyczną partię niemieckich Zielonych.
Jak komentuje na łamach „Berliner Zeitung” dziennikarz Gunnar Schupelius, uniwersytet, który ma służyć edukacji, staje się polem działania całkowicie odpornych na jakąkolwiek edukację zwolenników radykalnych ideologii.
Nie wiadomo jeszcze, czy uchwała studenckiego parlamentu jest zgodna z prawem. Ma to sprawdzić resort Senatu Berlina ds. nauki. Problem w tym, że urząd podlega skrajnie lewicowemu burmistrzowi miasta, Michaelowi Müllerowi z SPD – do gorsza, w rządzącej w Berlinie koalicji są Zieloni.
Decyzja w sprawie uchwały miała zapaść w połowie lipca, jednak najprawdopodobniej wciąż jest rozpatrywana. Co wskazuje tylko na to, że urzędnicy bynajmniej nie potraktowali jej jako oczywistego absurdu.
Źródło: bz-berlin.de
Pach