30 maja 2018

Abp Sheen: Maryja a feminizm

(Łukasz Signorelli, Koronacja NMP)

„Przed kobietami stoi wybór, czy równać do mężczyzn ze sztywną dokładnością, czy też gromadzić się w obronie sprawiedliwości, miłosierdzia i miłości, dając okrutnemu i zanarchizowanemu światu coś, czego równość nigdy dać nie może” – pisze abp Fulton Sheen w książce „Maryja. Pierwsza miłość świata”.

 

Oto dwa podstawowe błędy komunizmu i historycznego liberalizmu w kwestii kobiet: (1) kobiety nigdy nie były wyemancypowane, aż do współczesnych­ czasów, gdyż zwłaszcza religia trzymała je w niewoli; (2) równość oznacza prawo kobiety do wykonywania męskiej pracy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nie jest prawdą, że kobiety wywalczyły emancypację w czasach współczesnych i w miarę upadania religii. Podległość kobiet zaczęła się w XVII wieku, wraz z rozpadem chrześcijaństwa, i przyjęła konkretny kształt w czasie rewolucji przemysłowej. W cywilizacji chrześcijańskiej kobiety cieszyły się prawami, przywilejami, zaszczytami i godnościami, które zostały pochłonięte przez wiek maszyn.

 

Kobieta w kopalni

Rejestry z chrześcijańskich czasów ukazują imiona tysięcy i tysięcy kobiet, które wywierały wpływ na społeczeństwo i których imiona są teraz zapisane w katalogu świętych – sama Katarzyna Sieneńska pozostawiła jedenaście dużych tomów pism. Aż do XVII wieku w Anglii kobiety zajmowały się prowadzeniem interesów, i to być może nawet w większym stopniu niż dzisiaj; w istocie rzeczy tak wiele żon zajmowało się interesami, że w prawie znalazł się przepis, iż mężowie nie mogą być pociągani do odpowiedzialności za ich długi. Między 1553 a 1640 rokiem dziesięć procent publikacji w Anglii wydały kobiety. Ponieważ w domach samodzielnie zajmowano się tkaniem, gotowaniem i praniem, szacuje się, że kobiety w epoce przedindustrialnej wytwarzały połowę dóbr potrzebnych społeczeństwu. W średniowieczu kobiety były równie wykształcone, jak mężczyźni, i dopiero w XVII wieku zostały pozbawione dostępu do kształcenia. To wtedy, w okresie rewolucji przemysłowej, ograniczono wszelkie działania i wolność.

 

W miarę jak postępowało pozbawianie praw, kobieta coraz bardziej odczuwała utratę wolności. Słusznie czuła się zraniona przez mężczyznę i okradziona ze swych praw; zaczęła jednak żywić błędne przekonanie, że powinna ogłosić się równa mężczyznom, zapominając, że posiada już pewną wyższość z powodu różnicy funkcjonalnej dzielącej ją od mężczyzny. Równość zaczęła wtedy oznaczać, w znaczeniu negatywnym, zniweczenie wszystkich przywilejów, jakimi cieszyły się konkretne osoby lub klasy, a w znaczeniu pozytywnym – absolutną i bezwarunkową równość seksualną z mężczyznami.

 

Prowadzi to nas do drugiego błędu w burżuazyjno­kapitalistycznej teorii kobiety: przypisywania jej nieumiejętności rozróżnienia między równością matematyczną a proporcjonalną. Równość matematyczna zakłada dokładnie to samo wynagrodzenie – na przykład dwaj mężczyźni wykonujący tę samą pracę w tej samej fabryce powinni otrzymywać równą płacę. Równość proporcjonalna oznacza, że każdy powinien otrzymywać płacę odpowiednią do jego funkcji.

 

Na przykład w rodzinie rodzice powinni się opiekować wszystkimi dziećmi, ale nie znaczy to, że skoro szesnastoletnia Mary dostaje sukienkę wieczorową z lamówką z organdyny, rodzice powinni dać tę samą rzecz siedemnastoletniemu Johnniemu. Kobiety próbujące odzyskać pewne prawa i przywileje, które posiadały w chrześcijańskiej cywilizacji, myślały o równości w kategoriach matematycznych lub w kategoriach seksu. Czując się pokonane przez potwora zwanego mężczyzną, utożsamiły wolność i równość z prawem do wykonywania męskiej pracy. Wszystkie psychologiczne, społeczne i inne korzyści przysługujące kobietom zostały zlekceważone, aż do bredni burżuazyjnego świata, które osiągnęły szczyt w komunizmie, gdzie kobieta jest wyemancypowana wówczas, gdy idzie do pracy w kopalni.

 

Skutek był taki, że naśladowanie mężczyzny przez kobietę oraz jej ucieczka od macierzyństwa doprowadziły do niepokojącego rozwoju nerwic i psychoz. Cywilizacja chrześcijańska nigdy nie akcentowała równości w sensie matematycznym, lecz tylko w znaczeniu proporcjonalnym, gdyż równość jest zła, kiedy redukuje kobietę do nędznej imitacji mężczyzny. Z chwilą kiedy kobieta stała się równa mężczyźnie w znaczeniu matematycznym, przestał on jej ustępować miejsca w autobusie i zdejmować w jej towarzystwie kapelusz w windzie. (Ostatnio w metrze nowojorskim mężczyzna ustąpił miejsca kobiecie, a wtedy ona zemdlała. Gdy odzyskała przytomność, podziękowała mu, a wtedy on zemdlał).

 

Frustracja i rozczarowanie

Współczesna kobieta stała się równa mężczyźnie, ale nie stała się dzięki temu szczęśliwa. Została „wyemancypowana” jak wahadło zdjęte z zegara, które nie może już teraz pełnić swojej funkcji, lub jak kwiat, który się wyemancypował od swoich korzeni. Wskutek poszukiwania matematycznej równości jej wartość zdewaluowała się na dwa sposoby: padła ona ofiarą mężczyzny oraz ofiarą maszyny. Ofiarą mężczyzny padła, stając się tylko narzędziem jego przyjemności i usługując jego potrzebom w bezpłodnej wymianie egotyzmów. Padła ofiarą maszyny, podporządkowując stwórczą zasadę życia produkcji rzeczy martwych, co jest istotą komunizmu.

 

Nie chodzi tu o potępienie kobiety pracującej, gdyż istotnym pytaniem nie jest to, czy kobieta znajduje uznanie w oczach mężczyzny, ale czy może zaspokajać podstawowe kobiece instynkty. Problem kobiety polega na tym, czy pewne dane jej przez Boga przymioty właściwe tylko jej otrzymują adekwatny i pełny wyraz. Są nimi głównie pobożność, ofiara i miłość. Nie trzeba ich koniecznie wyrażać w rodzinie czy nawet klasztorze. Mogą znaleźć ujście w świecie społecznym, w opiece nad chorymi, ubogimi, nieuczonymi – w wykonywaniu siedmiu uczynków miłosiernych co do ciała. Mówi się czasami, że kobieta pracująca zawodowo jest twarda. Może to być prawdą w kilku przypadkach, ale jeśli tak jest, to dzieje się tak nie dlatego, że pracuje ona zawodowo, lecz ponieważ oddzieliła swój zawód od kontaktowania się z istotami ludzkimi w sposób zaspokajający głębsze pragnienia jej serca. Bardzo możliwe, że bunt przeciwko moralności i wychwalanie przyjemności zmysłowych jako cel życia są skutkami utraty duchowego spełnienia istnienia. Takie sfrustrowane i rozczarowane dusze najpierw stają się znudzone, potem cyniczne, a w końcu zaczynają pragnąć samobójstwa.

 

Równość a sprawiedliwość

Rozwiązaniem jest powrót do koncepcji chrześcijańskiej, w której nacisk kładzie się nie na równość, lecz na sprawiedliwość. Równość jest prawem. Jest matematyczna, obojętna na uwarunkowania, okoliczności i różnice. Sprawiedliwość jest miłością, miłosierdziem, rozumieniem – pozwala na branie pod rozwagę szczegółów, pociąga, a nawet odchodzi od ustalonych reguł, których prawo jeszcze nie uwzględniło.

 

Pomyślmy o tym rozróżnieniu w kontekście kobiet. Jasne jest, że podstawą wszelkich kobiecych roszczeń powinna być raczej sprawiedliwość niż równość. Sprawiedliwość wykracza poza równość, uznając swoją wyższość w pewnych aspektach życia. Sprawiedliwość jest doskonałą równością, a nie jej substytutem. Ma zalety płynące z uznawania konkretnych różnic między mężczyzną a kobietą, których równość jest pozbawiona.

 

W istocie rzeczy mężczyźni i kobiety nie są równi w kwestiach seksualnych; są wręcz zupełnie nierówni, i właśnie ze względu na tę nierówność dopełniają się wzajemnie. Oboje cechuje wyższość funkcji. Mężczyzna i kobieta są równi o tyle, że posiadają te same prawa i wolności, ten sam ostateczny cel życia i to samo odkupienie Krwią naszego Boskiego Zbawiciela – ale różnią się funkcjami jak zamek i klucz.

 

Różnicę tę objawia jedna z najwspanialszych historii Starego Testamentu. Kiedy Żydzi znajdowali się w niewoli perskiej, Haman, główny minister króla Aswerusa, poprosił swego pana o pozabijanie Żydów, gdyż byli posłuszni prawu Bożemu zamiast perskiemu. Kiedy wydany został rozkaz wymordowania Żydów, Estera poprosiła o dostęp do złego króla, by móc wystąpić w obronie swego ludu. Istniało jednak prawo mówiące, że nikomu pod karą śmierci nie wolno pojawić się przed królem, jeśli ten nie wyciągnie nad nim swego berła, zezwalając na podejście do tronu. Takie było prawo. Jednak Estera powiedziała: „Potem pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem, a jeśli zginę, to zginę” (Est 4, 16). Pościła i modliła się, a następnie podeszła do tronu. Czy berło zostanie opuszczone? Król wyciągnął złote berło; Estera przysunęła się i pocałowała jego koniec, a król powiedział do niej: „Czego chcesz, królowo Estero, i jaka jest prośba twoja?” (Est 5, 3).

Przez stulecia chrześcijaństwa historię tę interpretowano tak, że Bóg rezerwuje dla siebie rządy sprawiedliwości i prawa, a Maryi, Jego Matce, będą oddane rządy miłosierdzia.

 

Pani Sprawiedliwości

W ciągu wieków chrześcijaństwa nasza Najświętsza Matka nosiła tytuł, który od tamtych czasów uległ zapomnieniu: Pani Sprawiedliwości. Henry Adams opisuje Panią Sprawiedliwości w katedrze w Chartres. Wzdłuż nawy kościoła rozciągają się dwa szeregi bezcennych witraży, jeden ofiarowany przez Blankę Kastylijską, a drugi przez jej wroga, Pierre’a de Dreux; wydają się one „prowadzić wojnę w samym sercu katedry”. Nad ołtarzem głównym zasiada tymczasem Najświętsza Maryja Panna, Pani Sprawiedliwości ze świętym Dzieciątkiem na kolanach; przewodniczy sądom, wysłuchuje łagodnie błagań o miłosierdzie zanoszonych w imieniu grzeszników. Jak pięknie ujmuje to Mary Beard: „Maryja Dziewica oznaczała w oczach ludu władzę moralną, ludzką lub humanitarną w przeciwieństwie do surowych nakazów prawa Bożego”.

 

Moglibyśmy dodać, że jest to szczególna chwała kobiety – miłosierdzie, współczucie, zrozumienie i wyczuwanie ludzkich potrzeb. Kiedy kobiety wycofują się z roli Pani Sprawiedliwości i jej prototypu, Estery, i domagają się tylko równości, tracą największą sposobność zmiany świata. Prawo się dzisiaj załamało. Prawnicy nie wierzą już, że za prawem stoi Boski Sędzia. Zobowiązania nie są już święte. Nawet pokój opiera się na sile wielkich narodów zamiast na sprawiedliwości Bożej. W tej epoce upadku sprawiedliwości przed kobietami stoi wybór, czy równać do mężczyzn ze sztywną dokładnością, czy też gromadzić się w obronie sprawiedliwości, miłosierdzia i miłości, dając okrutnemu i zanarchizowanemu światu coś, czego równość nigdy dać nie może.

 

Abp Fulton J. Sheen

 

 

Powyższy tekst jest fragmentem książki abp. Sheena „Maryja. Pierwsza miłość świata”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram