30 sierpnia 2019

Adam Kowalik: dylematy 1939 roku. Czy można było inaczej?

(źródło: YouTube)

Co byłoby lepsze, patrząc z perspektywy XXI wieku: zostać ofiarą i nie zbrukać się uczestnictwem w mordach popełnianych przez hitlerowców na niewinnych ludziach za pochodzenie etniczne czy też dać się zaprząc do rydwanu przejściowego zwycięzcy i zawierać kompromisy ze zbrodnią?

 

Klęska II Rzeczypospolitej w wyniku kampanii wrześniowej była dla Polaków ogromnym szokiem. Mocarstwowa propaganda pod hasłem: Silni, Zwarci, Gotowi, zrobiła swoje. Przeciętny Polak był pewien, że w razie ataku wojsk III Rzeszy na jego kraj, w mediach szybko pojawią się wiadomości o wtargnięciu na teren Niemiec zgrupowań polskiej kawalerii. Tymczasem po dwu-, trzydniowej bitwie granicznej polskie dywizje zaczęły się szybko wycofywać w głąb kraju. Na rząd, który w końcu ewakuował się do Rumunii, poleciały gromy. Dopiero szybka kapitulacja światowego mocarstwa, jakim była Francja, sprawiła, że ocena wysiłku obronnego II Rzeczypospolitej nabrała właściwych proporcji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Szybka klęska Francji spowodowana była m.in. niską motywacją do walki społeczeństwa francuskiego, co musiało się odbić na morale armii. Katastrofa państwa polskiego to skutek słabości ekonomicznej i militarnej kraju oraz błędów politycznych ekipy rządzącej. Nie bez znaczenia były także poważne uchybienia naczelnego wodza marsz. Edwarda Śmigłego-Rydza w przygotowaniu planów wojennych, a potem dowodzeniu.

 

Nierzetelni sojusznicy

Czy Polska mogła uniknąć klęski? Odpowiedź jest pozornie prosta. Wystarczyłoby, gdyby Francja i Wielka Brytania, po wypowiedzeniu wojny 3 września, niezwłocznie przystąpiły do zdecydowanych działań ofensywnych. Hitler do osłony zachodniej granicy Niemiec pozostawił zaledwie kilkanaście dywizji rezerwowych, które armia francuska mogła stosunkowo łatwo pokonać. Niestety, Francuzi do walki się nie palili. Zajęli zaledwie skrawki terenu w Zagłębiu Saary, tracąc przy tym niespełna 2000 żołnierzy zabitych, rannych i zaginionych. Działania powietrzne alianci ograniczyli do zrzucania ulotek propagandowych.

 

Podczas rozmów polsko-francuskich przeprowadzonych w maju 1939 roku, uzgodniono, że Francja trzeciego dnia po ogłoszeniu mobilizacji przystąpi do „działań ofensywnych o ograniczonych celach”, a piętnastego włączy do nich siły główne. Jak wyglądała w tym czasie sytuacja nad Wisłą?

 

Trzeciego dnia po ogłoszeniu mobilizacji przez Francję, czyli 5 września, armia niemiecka przełamawszy obronę Armii „Łódź” zajęła Piotrków. Dwa dni później pierwsze oddziały hitlerowskie znalazły się na przedpolach Warszawy. Niestety każdy niemal kolejny dzień przynosił złe wiadomości z Polski. Wobec tego 12 września podczas posiedzenia Najwyższej Rady Wojennej Francji i Wielkiej Brytanii w Abbeville zapadła decyzja o zatrzymaniu wszelkich działań ofensywnych na Zachodzie Europy. Zdaniem aliantów położenie strategiczne wojsk polskich było beznadziejne. Przypomnijmy, że w tym czasie z jednej strony trwała jeszcze bitwa nad Bzurą, z drugiej Niemcy zbliżali się już do Lwowa. Wdarcie się 17 września na terytorium II Rzeczypospolitej armii sowieckiej losy kampanii rozstrzygnęły ostateczne.

 

Czy była alternatywa

Można się zastanawiać, czy Polska nie powinna była pójść na konfrontację z Hitlerem wcześniej, gdy zabiegał o przyłączenie do Rzeszy czechosłowackich Sudetów.

 

Niewątpliwie polityka II Rzeczypospolitej w stosunku do południowego sąsiada była w tym czasie błędna. Należy jednak pamiętać, że przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego Czechosłowacja prowadziła politykę antypolską i bez mrugnięcia okiem jej przywódcy przeszliby nad ewentualnym atakiem Niemiec na Polskę do porządku dziennego. Należało jednak zrobić wszystko co tylko możliwe, by ocalić całość i niezależność południowego sąsiada. Być może współdziałanie polityczne dwóch zaprzyjaźnionych z Francją państw – Polski i Czechosłowacji, skłoniłoby rząd III Republiki do wzięcia na siebie odpowiedzialności za niepodległość zaprzyjaźnionych państw. Naturalnie, w razie wojny koalicyjnej Francuzi musieliby się zdecydować na szybkie wyjście zza linii Maginota, bo nawet połączone wojska Polski i Czechosłowacji nie byłyby w stanie samotnie zatrzymać na dłużej wojsk Hitlera.

 

W najgorszym wypadku mielibyśmy wojnę o rok wcześniej, gdy paradoksalnie kraj znajdował się w lepszej sytuacji strategicznej (przede wszystkim front był krótszy o długość granicy polsko-czechosłowackiej, czyli o około 600 kilometrów, a Wehrmachtu nie zasilił jeszcze sprzęt made in czechoslovakia). Wszystko to wymagało niewątpliwie wielkiego wyczucia, bowiem zasadniczy problem z Pragą był taki, że sama nie do końca chciała się bronić. Zagadką pozostałaby przy takim rozwoju wydarzeń postawa Związku Sowieckiego. Przeciągająca się wojna zapewne skłoniłaby Stalina do ekspansji na wschód.

 

Po Monachium Polska mogła już tylko zabiegać o sojusz z Wielką Brytanią i odnowienie starego przymierza z Francją. Jak wiemy zakończyło się to pozornym sukcesem ministra Józefa Becka. Ani on, ani nikt z wpływowych polityków polskich nie zdawał sobie sprawy, że alianci ostatecznie pozostawią Polskę osamotnioną.

 

Tak naprawdę jedyną nadzieją Rzeczypospolitej w 1939 roku była jej armia. Niestety, minister Beck, mimo że posiadał stopień pułkownika rezerwy, nie zdawał sobie sprawy z jej słabości i nie naciskał na sojuszników by udzielili nam nadzwyczajnych kredytów. O powadze sytuacji nie został również odpowiednio poinformowany minister Eugeniusz Kwiatkowski i nie zgodził się na wcześniejsze przestawienie przemysłu polskiego na tory produkcji wojennej.

 

A może sojusz z Hitlerem?

Można wyobrazić sobie sytuację, w której rząd polski zgodziłby się na ustępstwa wobec Hitlera. Führer wykorzystując spadek popularności władz RP, starałby się niewątpliwie ubezwłasnowolnić Polskę jeszcze przed rozpoczęciem ataku na Zachód, w obawie, że może ona wymierzyć mu cios w plecy. Klęska Francji pogrążyłaby kraj nad Wisłą w marazmie.

 

Istniała także możliwość, sojuszu z Hitlerem i wspólnego ataku na ZSRS, naturalnie po pokonaniu Francji. Wygrana Stalina w przymierzu z Wielką Brytanią i USA naraziłoby pokonaną Polskę na krwawy odwet, choć zapewne straty poniesione na froncie a potem w trakcie wyniszczania elit przez NKWD, nie byłyby aż tak dotkliwe, jak to się stało w wyniku II wojny światowej.

 

Z perspektywy wieczności

Co zatem byłoby lepsze, patrząc z perspektywy XXI wieku: zostać ofiarą i nie zbrukać się uczestnictwem w mordach popełnianych przez hitlerowców na niewinnych ludziach za pochodzenie etniczne czy też dać się zaprząc do rydwanu przejściowego zwycięzcy i zawierać kompromisy ze zbrodnią?

 

Katolik musi powiedzieć stanowczo, że Chrystus nie uznawał kompromisów ze złem. Nawoływał: „Wasza mowa niech będzie: „Tak – tak, nie – nie”. Czy pomyślność na tej ziemi jest najwyższym celem człowieka i społeczeństwa?

 

Żydzi marzyli o Mesjaszu, który zbuduje silne państwo Izrael, a przyszedł Bóg-człowiek, który głosił naukę moralną i nie bardzo go interesowało komu należy płacić podatek. Może to, że Polacy przenieśli krzyż przez komunizm, było spełnieniem zadania, które powierzył nam Bóg w 1939 roku.

 

A co z nami, katolikami polskimi Anno Domini 2019? Podbudowani zapowiedzią Pana Jezusa daną św. Faustynie Kowalskiej o iskrze która wyjdzie z Polski, marzymy o nowej świetności naszej Ojczyzny, na którą z podziwem będą spoglądać inne narody. A może jednak oznacza ona dla naszego narodu po prostu nową Golgotę. „Bo nie jest uczeń nad Mistrza!”

 

Adam Kowalik

 

Aby pobrać numer „PCh24 Co Tydzień” poświęcony II wojnie światowej wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie