6 kwietnia 2012

Niepokój zapewne zapanował w szeregach urzędników z resortów gospodarki i rozwoju regionalnego. Wszystko przez pismo Komisji Europejskiej, które oznajmia wstrzymanie zwrotu wydatków na największe inwestycje przedsiębiorstw finansowanie z programu „Innowacyjna gospodarka”.

 

Zagrożone brakiem funduszy staną się szczególnie przedsięwzięcia produkcyjne oraz te z sektora usług nowoczesnych, które są istotne dla polskiej gospodarki, a których wartość przekracza 50 mln. euro. Takich projektów jest aż 21. Przedsięwzięcia te muszą zostać zatwierdzone przez KE. W 2011 roku ministerstwa rozwoju regionalnego i gospodarki przedłożyły w Brukseli wnioski firm: JYSK – na centrum usług wspólnych za 383 mln. euro, podobny projekt IBM – na kwotę 605 mln., Brembo – na odlewnię tarcz hamulcowych za 225 mln., ATM – na centrum usług ITC za 395 mln. oraz Kronospan – na zakład produkcji płyt wiórowych za 432 mln. Wszystkie te projekty nie zyskały jednak aprobaty unijnych urzędników, gdyż okazały się zbyt mało innowacyjne (co zrozumiałe biorąc pod uwagę nazwę programu) ale także … zbyt rentowne. Wydawałoby się, że to akurat zaleta tych projektów, niestety biurokraci najwyraźniej wyżej cenią te niezbyt rentowne.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Problem jest też innego rodzaju. Do 2011 roku, kiedy projekty te były składane, KE nie miała względem nich żadnych zastrzeżeń. Gdy z upływem czasu zmieniła stanowisko w tej sprawie resorty zaostrzyły kryteria dla kolejnych projektów według wymogów Brukseli. I tu okazało się, że prawo działa wstecz, ponieważ wyżej wymienione projekty, które już raz zostały pozytywnie ocenione po wprowadzeniu zapisów zostały ostatecznie odrzucone. Mimo złożonych wyjaśnień KE postanowiła wstrzymać pieniądze dla części projektu, dotyczącej największych przedsięwzięć. To sprawi, że projekty te mogą upaść i polska gospodarka na nich nie skorzysta.

 

Patrząc na rosnącą naszą zależność od unijnych dotacji można dojść do wniosku, że jest to jednak spory środek nacisku na polskich polityków. Nierealne wydaje się myślenie, że rządzący będą skutecznie walczyć o polskie interesy. Wystarczy bowiem, że zakręci się kurek z pieniędzmi a rządzący spokornieją i zaczną działać po myśli unijnych urzędników. A sprawa nie jest na tyle prosta, żeby wystarczyło powiedzieć „Nie chcecie dać, to bez łaski”, bo w ogólnym entuzjazmie wywołanym strumieniem pieniędzy płynącym z Brukseli, zapomina się o tym, że każdy projekt zakłada 15% własnego wkładu, co z kolei powoduje zaciąganie ogromnych pożyczek czyli po prostu zadłużanie się podmiotów występujących o dotacje. Jest to pewnego rodzaju pułapka, w którą wpadają chociażby samorządy. Dążąc do modernizacji gmin, powiatów czy województw dają się złapać na lep dotacji, po czym się zadłużają, co sprawia, że chcąc prowadzić dalsze inwestycje muszą zwracać się o dalsze dotacje i dalej się zadłużać. I tak sznurki zbiegają się w ręku eurobiurokratów, którzy nie zawahają się za nie pociągnąć, gdy zajdzie taka potrzeba.

 

 

I.Sz.

 

Źródło: www.ekonomia24.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 964 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram