5 czerwca 2019

A miało być tak pięknie… Przegląd dziedzictwa PRL w III RP

Jedną z pierwszych decyzji podjętych przez tzw. Sejm kontraktowy po wyborach z 4 czerwca 1989 roku była zmiana oficjalnej nazwy państwa polskiego z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na III Rzeczpospolitą. Trzydzieści lat później widzimy, że zmiana nazwy państwa i „odkreślenie przeszłości grubą linią”, dokonane przez rząd Tadeusza Mazowieckiego zakończyły się porażką, a tzw. wolna Polska nadal jest na wskroś przesiąknięta mentalnością systemu zainstalowanego w Polsce przez „towarzyszy ze Wschodu”.

 

Poniżej prezentujemy subiektywną listę dziedzictwa PRL, jakiego nie udało się wyeliminować w III RP.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Witaj Maj, Pierwszy Maj!

W 1950 dzień pierwszego maja ogłoszono Państwowym Świętem Pracy, a co za tym idzie – oznaczony w kalendarzach kolorem czerwonym. Przez cały PRL organizowano tego dnia rytualne pochody, na których dominowały czerwone sztandary z wizerunkami Marksa, Engelsa, Lenina, Bieruta, a do pewnego momentu również Stalina i innych towarzyszy-ojców komunizmu.

 

Ta „świecka tradycja” z coraz mniejszym rozmachem, ale jednak, wciąż utrzymuje się w tzw. „wolnej Polsce”, a za co odpowiadają przede wszystkim postkomunistyczni oligarchowie i ich ideowe dzieci.

 

Władz III RP nigdy nie było stać nawet na zająknięcie się na temat historii państwowego święta pierwszego maja i jego korzeni. Po prostu – staliniści wprowadzili dzień wolny od pracy i tak już zostało…

 

Spekulanci atakują!

Według komunistycznej propagandy największym wrogiem „ludu pracującego miast i WSI” byli ci, którzy skupowali wszystkie dostępne produkty, aby w przyszłości sprzedać je z zyskiem. To właśnie przez nich na sklepowych półkach Polacy (!) mogli zastać co najwyżej ocet.

 

Według propagandy III RP (niezależnie od tego, która partia lub koalicja jest u władzy) spekulanci nadal działają i odpowiadają za obserwowane od czasu do czasu wahania cen cukru, masła, jabłek etc.

 

Prywaciarz, czyli krwiożerca!

Tak jak w PRL-u, tak i w III RP największą odpowiedzialność za ludzką krzywdę ponoszą tzw. prywaciarze, których jedynym celem (według poprzedniej i obecnej propagandy) jest krwiożercza potrzeba wzbogacenia się za wszelką cenę i wykorzystania przy tym przedstawicieli proletariatu. Właśnie dlatego najlepiej w pierwszej kolejności poszukać pracy „na państwowym” bądź „iść na zasiłek”, a dopiero w ostatecznej ostateczności „zatrudnić się” u prywaciarzy.

 

Stawka większa niż czterej pancerni i pies

„Stawka większa niż życie”, „Czterej pancerni i pies”, „07 zgłoś się” – te trzy sztandarowe seriale propagandowe PRL-u od trzydziestu lat święcą triumfy w „wolnej Polsce” i biją kolejne rekordy oglądalności. A najgorsze jest to, że ich „rozmach” niejednokrotnie bije na głowę współczesne produkcje telewizyjne.

 

Bo nam się po prostu należy!

Komuniści mieli dziwną potrzebę uhonorowania „najważniejszych ludzi pracy”, takich jak górnicy, kolejarze, nauczyciele czy pracownicy bezpieki. Właśnie dlatego nadawano im najróżniejsze przywileje pracownicze jak obniżony wiek emerytalny, pierwszeństwo w zakupie „unikalnych towarów”, zniżki na przejazd państwową komunikacją, mieszkania etc.

 

Zdecydowana większość z nadanych przez nich przywilejów obowiązuje i w III RP. Mało tego – wiele grup, jak chociażby policjanci, otrzymują kolejne uprawnienia i specjalne względy, o których włodarze PRL nawet nie pomyśleli. W dodatku wszystko nadal jest okraszane sloganem: NALEŻY SIĘ NAM!

 

„Rząd się sam wyżywi”

Powyższe słowa wypowiedziane w odpowiedzi na sankcje gospodarcze nałożone przez Ronalda Reagana na PRL w 1981 roku przez towarzysza Jerzego Urbana nigdy nie przestały być aktualne, o czym świadczą chociażby nagrody i dodatki przyznawane ministrom, marszałkom, urzędnikom i innym ludziom władzy. No cóż… NALEŻY SIĘ!

 

Honor mi nie pozwala! A nie… czekaj!

Czy ktokolwiek wyobraża sobie pogrzeby z honorami niemieckich zbrodniarzy osądzonych i skazanych na śmierć w Norymberdze? Zapewne nikt z wyjątkiem kilku szalonych neonazistów.

 

A czy ktokolwiek jest sobie w stanie wyobrazić pogrzeby z honorami komunistycznych aparatczyków odpowiedzialnych za stalinowskie zbrodnie, Poznański Czerwiec, Masakrę na Wybrzeżu, Pacyfikację Kopalni „Wujek”, stan wojenny i tysiące innych do dziś niewyjaśnionych zbrodni i krzywd wyrządzonych Polakom? Jeśli nie, to zapraszamy do przypomnienia sobie obrazów z „ostatniego pożegnania” towarzysza generała Wojciecha Jaruzelskiego – uroczystości, na którą Lech Wałęsa specjalnie założył garnitur.

 

Gruba kreska i basta!

Jeszcze à propos pogrzebów z honorami komunistycznych zbrodniarzy – ilu z nich zostało pociągniętych do doczesnej odpowiedzialności za swoje czyny? Przez 30 lat III RP zarówno sądy jak i tzw. elity robiły wszystko, aby włos im z głowy nie spadł. A wszystko w myśl zasady: „My nie ruszamy waszych, więc wy nie ruszajcie naszych!”.

 

Zakaz polowania na czarownice!

Wszelkie próby przeprowadzenia lustracji były i są określane przez ludzi ideowo związanych ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” jako „polowanie na czarownice” i m.in. przez to skazane na niepowodzenie. No chyba, że za lustrację bierze się redakcja z ulicy Czerskiej – wówczas mamy do czynienia z działaniem „moralnie słusznym” oraz leżącym w jak najlepiej pojmowanym interesie państwa i obywateli.

 

Skuteczne zablokowanie ujawnienia (a nawet sporządzenia) listy Tajnych Współpracowników komunistycznej bezpieki to najbardziej dobitny dowód na zwykłe dziadostwo, jakim jest przesiąknięta III RP. Tylko czekać, aż przeciwnicy „polowania na czarownice” oraz obrońcy „Bolków”, „Ketmanów”, „Olinów” i innych zwycięzców losowań lotto zaczną głośno powtarzać, że „Kapuś, to brzmi dumnie”.

 

Trzeba w tym miejscu zapytać: dlaczego rzekomo prawicowa władza, jak jest przedstawiana partia Jarosława Kaczyńskiego, nie podjęła tej sprawy? Przecież prezes PiS sam padł ofiarą tzw. fałszywej lojalki… Pozostaje nam się jedynie domyślać.

 

KPP! KPP! KPP!

Niech przemówią fakty:

16 grudnia 1918 – powstanie Komunistycznej Partii Polski

16 sierpnia 1938 – rozwiązanie Komunistycznej Partii Polski

Luty 1956 – oficjalne zrehabilitowanie Komunistycznej Partii Polski na XX Zjeździe KPZR

9 października 2002 – ponowne zarejestrowanie Komunistycznej Partii Polski

Czerwiec 2019 – Komunistyczna Partia Polski nadal działa i ma się świetnie.

 

NFJN, czyli Nowy Front Jedności Narodu

Przez wiele lat w III RP na pytanie „Kto pani/pana zdaniem powinien rządzić Polską?” przynajmniej połowa ankietowanych odpowiadała: „Koalicja wszystkich istniejących partii”.

 

O ile w czasie komunizmu sprawa była prosta, ponieważ taką „koalicję wszystkich istniejących partii” stanowił Front Jedności Narodu, potem Front Narodowy, a po wprowadzeniu stanu wojennego Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, o tyle powtórzenie takiego ruchu w III RP okazało się niemal niewykonalne, co nie zmienia faktu, że co rusz obserwujemy kolejne prawicowe bądź lewicowe „zjednoczenia”. Akcja Wyborcza „Solidarność”, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Lewica i Demokraci, Zjednoczona Prawica, Koalicja Europejska, Konfederacja – to tylko niektóre z przykładów. Mało jednak prawdopodobne, aby Nowe Fronty Jedności Narodu powtórzyły sukces swoich poprzedników sprzed lat i uzyskały 99,9 proc. poparcia.

 

Dawno, dawno temu…

Każde szanujące się państwo ma swój mit, a nawet kilka mitów założycielskich. Nie inaczej było w przypadku PRL, nie inaczej jest też w przypadku III RP.

 

W przypadku PRL mowa jest albo o „wyzwoleniu” Polski przez Armię Czerwoną, a następnie demokratyczny wybór komunistycznych władz, albo też o „zdradzie w Jałcie” i nowej, komunistycznej okupacji Polski.

 

Z kolei w przypadku III RP w każdej wersji „mitu założycielskiego” pojawia się wątek okrągłego stołu. Według jednych doszło wtedy do historycznego spotkania „jak Polak z Polakiem” i wspólnego „obalenia komuny”. Według innych „okrągły stół” był zdradą, spiskiem i właściwie powinno się jego wyniki jego obrad nazywać „układem Jaruzelski-Geremek”.

 

Co łączy mity założycielskie PRL i III RP? Mają swoich wiernych wyznawców, w związku z czym prawda jest czymś drugorzędnym, żeby nie powiedzieć nieistotnym. Najważniejsze to nie przyznać chociaż promila racji drugiej stronie.

 

I Ty zostaniesz faszystą!

Jednym z „ulubionych” oskarżeń komunistów (zwłaszcza w pierwszych latach ich terroru) było nazywanie ludzi myślących bądź działających niezgodnie z doktryną Marksa, Engelsa, Lenina bądź uznanych przez władze za niebezpiecznych reakcjonistów było określanie ich mianem faszystów. Oznaczało to, że niezależnie od tego, czy ktokolwiek miał cokolwiek wspólnego z ideą reprezentowaną przez Benita Mussoliniego to życie, zdrowie i wolność niego samego, jego rodziny i znajomych było zagrożone.

 

W III RP tak jak w PRL-u faszystą może zostać każdy, kto nie podoba się przedstawicielom tzw. salonu.  Żeby zasłużyć na takie miano, wystarczy nie wstydzić się biało-czerwonych barw, orła w koronie, hasła „Bóg, honor, ojczyzna”. Faszystą dla „autorytetów moralnych III RP” jest również każdy przeciwnik aborcji; każdy, kto co niedzielę uczestniczy w Mszy Świętej; każdy, głosuje na inne partie niż te wskazane przez „Gazetę Wyborczą” i TVN; każdy, kto sprzeciwia się przymusowej seksualizacji dzieci i ideologii gender; każdy, kto bierze udział w Marszu Niepodległości etc. Lista jest bardzo, ale to bardzo długa.

 

Ile wszystkie te oskarżenia miały i mają wspólnego z „prawdziwym faszyzmem”? Adam Michnik raczy wiedzieć. Wiadomo tylko, że definicja faszysty cały czas jest poszerzana o kolejnych przeciwników „postępu” i wszelkiej maści lewactwa.

 

Tym oto sposobem ideologia, która odebrała życie milionom, dzisiaj jest przedmiotem bezsensownej walki polityczno-kulturowej oraz podstawą do oskarżania Polski o wszelkie zło świata z Holocaustem na czele.

 

„Wczoraj Moskwa, Dziś Bruksela”

W 1976 roku w Konstytucji PRL zapisano „nierozerwalną przyjaźń polsko-radziecka”. Było to jedynie potwierdzenie ówczesnego stanu rzeczy – przyjaźń między PRL a ZSRR polegała bowiem na tym, że nasi włodarze byli na każde zawołanie towarzyszy ze wschodu i bardzo chętnie brali udział w dokonywanych przez Moskwę masakrach na terytoriach krajów po tej stronie „żelaznej kurtyny”. Gdy jednak nadszedł „dzień próby”, czyli 13 grudnia 1981 i towarzysz Jaruzelski błagał Breżniewa o interwencję zbroj… przepraszam – BRATNIĄ POMOC! –  to się jej nie doczekał.

 

Moskiewska strefa wpływów w Polsce nie skończyła się 4 czerwca 1989, tylko najprawdopodobniej, ale w dużo mniejszym stopniu, trwa do dziś („Nasz człowiek w Warszawie!” – tak rosyjskie media nazywały premiera Donalda Tuska). W wielu sferach została ona zastąpiona przez wpływy neomarksistów z Brukseli próbujących narzucić Polsce swój chory „system wartości”.

 

Tak jak komunistyczni aparatczycy PRL-u oddawali hołdy i bili pokłony przed okupantem w Moskwie, tak i niektórzy polscy eurodeputowani wysławiają pod niebiosa każdą, nawet najbardziej skandaliczną i antypolską dyrektywę Brukseli. Mało tego – rządzący co jakiś czas proponują zapisanie w konstytucji przynależności Polski do Unii Europejskiej. Czy Polacy poprą coś takiego? Coż… O ile dla większości z nich ZSRR był wrogiem numer 1, o tyle przynależność Polski do Unii Europejskiej jest dla nich największym dobrem w historii naszego kraju w czym codziennie utwierdza ich niezawodna „Gazeta Wyborcza”.

 

Elity, eksperci i ludzie honoru

Polityka, media, urzędy, sądy, wojsko, służby specjalne tzw. „wolnej Polski” nadal są zdominowane ludźmi PRL-u, ich ideowymi (resortowymi?) dziećmi czy też osobami zarejestrowanymi jako Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. Wielu z nich uchodzi za ekspertów, fachowców i ludzi honoru. Niektórzy nawet zostali wybrani, aby reprezentować Polskę w europarlamencie. Jak to jest możliwe? No cóż – jeśli towarzysz generał Wojciech Jaruzelski był pierwszym prezydentem III RP, nigdy nie został zdegradowany ani pociągnięty do odpowiedzialności za popełnione zbrodnie, a na koniec został pochowany z honorami na „Powązkach Wojskowych” w Warszawie, to wszystko jest możliwe.

 

Czerwone prawo, ale prawo

Do dziś w polskim prawie obowiązuje wiele bzdurnych i po prostu głupich przepisów powstałych w latach bardzo, ale to bardzo głębokiej komuny. W dodatku mało komu zależy na zmianie takiego stanu rzeczy. Pozorowane działania podejmuje się dopiero gdy temat nagłośnią media, jak sprawę drukarza z Łodzi. Swoją drogą minął rok od wyroku w tej sprawie, a artykuł 138 kodeksu wykroczeń nadal obowiązuje…

 

Milion gwoździ w milion głów

Propaganda sukcesu w czasach Edwarda Gierka doprowadziła do sytuacji, że wielu Polaków uwierzyło, że „PRL jest ósmą potęgą gospodarczą świata”. Z kolei propaganda strachu po 13 grudnia 1981 roku spowodowała, że wielu Polaków uwierzyło, że członkowie „Solidarności” to złodzieje, chuligani, gwałciciele i inni wszelkiej maści przestępcy. PRL, który przez lata był „rajem na ziemi”, z miejsca stał się, według propagandy, najbardziej niebezpiecznym miejscem na świecie.

 

A jak jest obecnie? Wystarczy włączyć serwis informacyjny w TVP, żeby „dowiedzieć się”, że Polska to kraj „mlekiem i miodem płynący” i wszystko byłoby w idealnym porządku, gdyby nie opozycja i ludzie, którzy dostali 500+, a i tak nie są do końca zadowoleni z działań rządu. Każdy, kto z kolei ogląda serwis informacyjny w TVN, wie doskonale, że Polska jest na skraju przepaści, ponieważ u władzy są faszyści, eurosceptycy, wrogowie demokracji i wolności, którzy w dodatku są na pasku Watykanu. Tylko zwycięstwo prounijnej i ultranowoczesnej opozycji może sprawić, że „będzie tak jak było”.

 

Czy w takim świecie jest jeszcze miejsce już nawet nie na mówienie prawdy, tylko po prostu przekazywanie „suchej informacji”, nieokraszonej żadnym przekazem podprogowym i sugerowaniem odbiorcy, co ma myśleć? Wolne żarty…

 

My was obronimy…

Tak jak za PRL tak i teraz obce wojska swobodnie przemieszczają się i stacjonują na naszym terytorium. Wtedy była to Armia Radziecka, dzisiaj są to wojska NATO.

 

Różnica polega na tym, że w czasach komunistycznych zdecydowana większość Polaków nie zgadzała się z takim stanem rzeczy, a obecnie zdecydowana większość uważa, że sytuacja jest dla naszej ojczyzny znakomita.

 

W rezultacie tego sposobu myślenia ambasador USA w Polsce, pani Georgetta Mosbacher przeszła na „ręczne sterowanie” polskich władz w związku z czym mamy „rządy ambasadorów” tak jak w czasach Stalina, Chruszczowa, Breżniewa…

 

Pamiętać trzeba również, że plany Sowietów zakładały, że jednym z głównych terytoriów walk w razie, gdyby wybuchła III wojna światowa będzie Polska, która zostanie zmieniona w jedną wielką Hiroshimę. Patrząc na zachowanie i wypowiedzi Amerykanów nie można wykluczyć, że doktryna wojenna naszego nowego „najważniejszego sojusznika” opiera się na tych samych założeniach.

 

Krwawy kompromis „naszych czasów”

27 kwietnia 1956 roku władze PRL wprowadzają ustawę „o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” nazywaną niekiedy „pierwszym kompromisem aborcyjnym”. Zgodnie z jej zapisami dziecko poczęte mogło być zamordowane w… trzech przypadkach:

– gdy za przerwaniem ciąży przemawiały wskazania lekarskie dotyczące zdrowia płodu lub kobiety ciężarnej;

– gdy zachodziło uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku przestępstwa;

– ze względu na trudne warunki życiowe kobiety ciężarnej.

 

7 stycznia 1993 władze III RP wprowadzają nową ustawę „o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, czyli obecny „kompromis aborcyjny”. Zgodnie z jej zapisami dziecko poczęte mogło być zamordowane w… trzech przypadkach:

– gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu); wystąpienie tej okoliczności stwierdza lekarz inny niż dokonujący przerwania ciąży, chyba że ciąża zagraża bezpośrednio życiu kobiety;

– badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej); wystąpienie tej okoliczności stwierdza lekarz inny niż dokonujący przerwania ciąży

– zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od poczęcia); wystąpienie tej okoliczności stwierdza prokurator.

 

Pamiętać należy, że w 1996 roku III RP przelicytowała PRL i wprowadziła „czwarty przypadek” dopuszczający aborcję, gdy kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. Na szczęście 27 maja 1997 Trybunał Konstytucyjny w pełnym dwunastoosobowym składzie – przy trzech zdaniach odrębnych – orzekł o niezgodności przepisu wprowadzającego tę przesłankę z przepisami konstytucyjnymi utrzymanymi w mocy przez tzw. Małą Konstytucję z 1992 przez to, że „legalizuje przerwanie ciąży bez dostatecznego usprawiedliwienia koniecznością ochrony innej wartości, prawa lub wolności konstytucyjnej oraz posługuje się nieokreślonymi kryteriami tej legalizacji, naruszając w ten sposób gwarancje konstytucyjne dla życia ludzkiego. Ponadto w uzasadnieniu do tego orzeczenia wyraził pogląd, że Uchwalona 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej potwierdza w art. 38 prawną ochronę życia człowieka. Podstawa konstytucyjna, na której oparł swoje orzeczenie TK, znalazła więc potwierdzenie i wyraźne wyartykułowanie w [nowej] Konstytucji RP”.

 

Egalitaryzm ponad wszystko

W dzisiejszych czasach dominuje mentalność o charakterze egalitarnym. Politycy, ludzie kultury i mediów – często pozują na równych chłopów. To odległy skutek PRL-owskiego przekonania o tym, że niskie klasy społeczne są wzorem. Z drugiej strony część samozwańczych elit traktuje zwykłych ludzi „z buta”, na siłę starając się wyróżnić od „motłochu”. To paradoksalnie także przejaw mentalności plebejskiej. Prawdziwe elity nie upodabniają się bowiem do ludu, ale go szanują.

 

Chamstwo jako cnota?

Savoir vivre w klasycznym wykonaniu nie cieszył się sympatią komunistów. Praktykowano co najwyżej jego uproszczone formy. Skutki tego widzimy po dziś dzień – w polityce, mediach, w życiu codziennym.

 

Rozwód po polsku

Wysoki odsetek rozwodów to również w znacznej mierze pokłosie PRL. „Burżuazyjna” rodzina nie cieszyła się uznaniem marksistów. Współczesny marksizm kulturowy trafił więc na podatny grunt.

 

Wspólnota? A co to takiego?

W PRL państwo organizowało całokształt życia. Działalność organizacji oddolnych, społecznych była co najmniej utrudniona. Dziś również mało kto udziela się społecznie, charytatywnie itp. Pod tym względem trudno nas nawet porównywać choćby z obywatelami USA.

 

Nie ufaj nikomu…

W PRL panowała nieufność wobec sąsiadów, kolegów z pracy, a nawet członków rodziny. Każdy z nich mógł bowiem donosić. Stąd wzięła się nieśmiertelna zasada „nie mówi nikomu, co jest w twoim domu”. Plany utworzenia instytucji sygnalistów sprzyjają pogłębianiu nieufności. Rządzi wszechobecna podejrzliwość.

 

Lęk ludzi Kościoła

W PRL władza nie kryła się ze swoją wrogością wobec Kościoła. Hierarchowie musieli więc zachowywać najwyższy stopień ostrożności. Dlaczego jednak dziś wielu z nich nie staje otwarcie w obronie zasad moralnych? Czego się boją? Czy obawa wobec wyrażania katolickich przekonań to nie dziedzictwo PRL?

 

„Patrioci” naszych czasów

W minionym ustroju część duchownych wbrew nauce Kościoła starała się przypodobać komunistycznej władzy. Dziś również istnieją księża popierający bezkrytycznie obecny system – i przemilczający aspekty, w których kłóci się on z zasadami katolickimi.

 

 

Tomasz D. Kolanek, Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie