Wybory prezydenckie w Egipcie obyły się bez niespodzianek. Głową państwa pozostanie Abd el-Fatah es-Sisi. Wojskowy nie może być jednak zadowolony z frekwencji – a to właśnie ona stanowiła miernik zaufania do rządzącej ekipy.
Na generała Sisi zagłosowało 97 proc. Egipcjan uczestniczących w wyborach – poinformowała Narodowa Komisja Wyborcza.
Wesprzyj nas już teraz!
To jednak nie sam wynik, ale również frekwencja jest sprawą istotną. Sam Sisi deklarował, że wybory traktuje jak referendum dotyczące poparcia dla niego, nie zaś jak rywalizację z innymi politykami, szczególnie że jedyny rywal urzędującego prezydenta Musa Mustafa Musa z centrowej partii Jutro przyznał, że opowiada się za… reelekcją Sisiego. Inni kontrkandydaci zostali aresztowani bądź zastraszeni i wycofali się ze startu w wyborach, a media państwowe traktowały rezygnację z głosowania jak zdradę.
W takiej sytuacji zebranie 96,9 proc. głosów nie jest dla Sisiego tak ważne, jak frekwencja. Ta z kolei okazała się, w przeciwieństwie do wyniku wyborczego prezydenta, niska. W elekcji uczestniczyło jedynie 24 mln Egipcjan, czyli 41 proc. uprawnionych.
Niektóre media informowały nawet, że wyborcy byli zachęcani do udziału w wyborach obietnicami korzyści materialnych. Nikt nie podaje jednak szczegółów dotyczących tego, kto składał takie propozycje.
Źródło: rmf24.pl
MWł
Między dyktatorem a terrorem. Smutna sytuacja Koptów