23 grudnia 2019

8 powodów, dla których ideologiczny weganizm to zagrożenie

(Fotograf:Rainmaker/MPI/Archiwum:Capital pictures/FORUM)

Weganizm nigdy nie był ofertą czysto dietetyczną. Oczywiście, nie ma nic złego kiedy ludzie decydują się na rezygnację z mięsa z powodów zdrowotnych czy preferencji smakowych. Dzisiaj jednak postulaty wyrzucenia z jadłospisu produktów pochodzenia zwierzęcego niosą za sobą przede wszystkim ogromny bagaż ideologiczny. Dieta ma być jedynie pierwszym krokiem do wypracowania całkowicie nowego spojrzenia na świat. Jak się okazuje, taki wzorzec nie ma zbyt wiele wspólnego z Objawieniem i wręcz wymaga jednoznacznego potępienia.

 

1. Niewłaściwie ukierunkowana empatia

Wesprzyj nas już teraz!

Człowiek od zawsze z trudem godził się z cierpieniem. Refleksja nad jego sensem przez całe wieki spędzała sen z powiek filozofom. Dotyczyło to także cierpienia występującego między zwierzętami, a także w relacji z człowiekiem. Jednak tendencje ewolucjonistyczne, kryzys wiary oraz przenikanie do kultury zachodniej wzorców religii wschodnich doprowadziły do stopniowego renegowania różnic pomiędzy ludźmi a zwierzętami oraz skupiania uwagi na cierpieniu tych drugich.

 

W połączeniu z powojennym dobrobytem społeczeństw zachodnich i poprawą jakości opieki medycznej, do głosu coraz częściej zaczęły dochodzić tendencje hedonistyczne. Podobne myślenie zaczęto stosować w odniesieniu do zwierząt. Wśród bogatych i relatywnie zdrowych społeczeństw zaczęto postulować „wolność od cierpienia” w odniesieniu do zwierząt, dopiero w drugiej kolejności dostrzegając ludzi biednych, potrzebujących czy niepełnosprawnych. Nie mówiąc już o poparciu dla aborcji eugenicznej czy eutanazji.

 

Dzisiaj już nie dziwią protesty przeciwko np. zabijaniu karpi na Wigilie, sanitarnemu odstrzałowi dzików z ASF czy hodowlom kurczaków, przy jednoczesnym wspieraniu „czarnych marszów” będących manifestacją „prawa” do zabijania nienarodzonych. Internauci z jednej strony rozdzierają szaty nad zwierzętami trzymanymi w strasznych warunkach, a z drugiej odsądzają od czci i wiary osoby prezentujące wizerunki szczątków abortowanych dzieci.

 

Takie myślenie szturmuje już bramy polskiego parlamentu. Brakuje pieniędzy na opiekę nad niepełnosprawnymi dziećmi czy prenatalną. Domy dziecka i ośrodki dla niepełnosprawnej intelektualnie młodzieży od lat borykają się z niedofinansowaniem. Z przyczyn politycznych zatrzymano projekty delegalizujące aborcję eugeniczną, natomiast w projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt znajdą się pieniądze na rzecz… psich emerytur.

 

2. Humanizacja zwierząt

Wśród zwolenników idei wegańskiej dostrzegamy wyraźną postawę przypisywania ludzkich cech zwierzętom. Najlepiej widać ją w sferze języka; dzisiaj psa się „adoptuje”, jesteśmy oskarżani o spożywanie „ciał” zwierząt, samica wychowuje „dzieci” (a nie młode). Bardzo ciekawe, że taka postawa obejmuje zazwyczaj gatunki, których zewnętrzny wygląd można określić z perspektywy człowieka jako przyjazny – miłe w dotyku norki i gronostaje, „inteligentne” psy, „bezczelne i samolubne” koty, „wesołe” małpy itd.

 

Powszechne już jest traktowanie zwierząt domowych jak członków rodziny, o których np. zdrowie dbamy w sposób przypominający troskę o człowieka. Coraz większą popularnością cieszą się lecznice dla zwierząt oferujące cały szereg usług; badanie USG, tomografię komputerową, zabiegi chirurgiczne czy leczenie farmakologiczne. W Niemczech, USA czy Wielkiej Brytanii istnieją już zakłady pogrzebowe oferujące pochówek czworonożnych pupili. Antropomorfizacja zwierząt idzie jednak jeszcze dalej; zdarza się, że ludzie traktują zwierzęta jak swoje dzieci, nie „zawracając sobie głowy” zakładaniem rodziny.

 

Podczas gdy wciąż jeszcze dość duża część społeczeństwa stawia wyraźną granicę pomiędzy zwierzętami domowymi a hodowlanymi, dostrzegamy coraz częstsze postawy wytykające rzekomą nielogiczność takiego postępowania. Ich postulaty najlepiej oddaje hasło: „dlaczego jedno kochasz, a drugie zjadasz?”.

 

Konsekwentne renegowanie różnic pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem w końcu prowadzi bezpośrednio do nazwania uboju „masowymi morderstwami” a przemysłowej hodowli mięsa „holokaustem”. Stąd już prosta droga do stwierdzenia, że za największe tragedie w historii ludzkości nie odpowiada komunizm czy narodowy socjalizm, ale pokolenia mięsożernych istot ludzkich, które doprowadziły do niezliczonej ilości „śmierci” naszych „braci mniejszych”.

 

3. Animalizacja człowieka

Przypisywanie cech ludzkich innym gatunkom to tylko jedna strona medalu. Drugim ramieniem procesu humanizacji zwierząt jest animalizacja człowieka. Wśród zwolenników wulgarnego ewolucjonizmu jedyna różnica pomiędzy człowiekiem a innymi człekokształtnymi polega na wytworzeniu umiejętności myślenia abstrakcyjnego. Obranie takiej perspektywy otworzyło na całkowicie nowe spojrzenie nie tylko w relacji zwierzę-człowiek, ale też człowiek-człowiek.

 

Na tej podstawie formułowane są poglądy podważające przyrodzone prawa człowieka czy wręcz zaprzeczające im. Jeżeli, zdaniem Jürgena Habermasa, prawa człowieka „można uzasadnić wyłącznie z moralnego punktu widzenia”, to takie uniwersalne, odwołujące się do najwyższych wartości prawa albo nie istnieją, albo powinno nadać się je także zwierzętom rozwiniętym w podobny sposób co człowiek.

 

W połączeniu z szeroko pojętą filozofią utylitaryzmu, zgodnie z którą naszym zadaniem powinno być jak najskuteczniejsze ograniczenie cierpienia, przyzwala się na aborcję eugeniczną, eutanazję cierpiących na nieuleczalne choroby czy sterylizację osób żyjących w warunkach, które nie zapewnią „odpowiedniej jakości życia”. Z drugiej strony postuluje się całkowite zakazanie przemysłowej hodowli mięsa, odpowiedzialnej za „niewyobrażalne cierpienie” zwierząt w skali globalnej.

 

Opisany proces sprowadza się więc do dwóch głównych wniosków; albo całkowicie negujemy prawa naturalne, albo przyznajemy je wszystkim wyżej rozwiniętym gatunkom.

 

4. Prawa zwierząt

Skoro o prawach zwierząt mowa – o ile wśród filozofów do dzisiaj trwa debata o zasadności przyznania zwierzętom praw, konserwatywne spojrzenie na ten problem wskazuje na jedno podstawowe niebezpieczeństwo.

 

Przyjęcie praw zwierząt wymaga wprowadzenia nowej definicji podmiotu prawa, co prowadzi do postawienia na głowie jego dotychczasowego rozumienia. Dzisiaj zwierzę nie może stanowić jego podmiotu, ponieważ nie posiada samoświadomości oraz nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za popełniony czyn. Ponadto, nie potrafi ocenić w kategoriach moralnych jego konsekwencji.

 

Mając na uwadze powyższą argumentację, zwolennicy praw zwierząt formułują głównie dwa postulaty; prawa zwierząt do życia oraz ich wolności od zbędnego cierpienia. Zastanówmy się, jaką rewolucję legislacyjną otrzymujemy w przypadku przyjęcia takiego zapisu. Czy będziemy w stanie zapewnić zwierzętom wolność od cierpienia? Przecież nie jesteśmy tego w stanie zapewnić człowiekowi! A co ze zwierzętami żyjącymi w naturze? Czy one też posiadają wolność od cierpienia? Według jakiego kryterium będziemy określać jakim gatunkom przysługują prawa, a jakim nie? Czy ograniczymy się tylko do ssaków?

 

Logiczne konsekwencje przyjęcia takiego spojrzenia prowadzą w końcu do takich absurdów jak słowa europoseł Sylwii Spurek przekonującej, że na polskich wsiach „gwałcone są krowy” tylko ze względu na płeć, której nie mogły wybrać. Wtórowała jej prof. Magdalena Środa pragnąca psom i kotom nadać obywatelstwo, szczurom i karaluchom status uchodźców, a dzikie zwierzęta traktować jak „obywateli państw suwerennych”.

 

Ale paradoksalnie, nie ma tutaj nic do śmiechu…

 

5. Geneza praw zwierząt

Przyjrzymy się. kim są myśliciele kładący intelektualne fundamenty pod ruch prozwierzęcy. Najpopularniejszy z nich to Australijczyk Peter Singer. Jako przedstawiciel utylitarystyczno-ewolucjonistycznego spojrzenia na świat, z jednej strony postuluje wolność zwierząt od cierpienia spowodowanego działalnością człowieka, z drugiej dopuszcza aborcję w każdym etapie ciąży, eutanazję mocno upośledzonych niemowląt. Przekonuje też, że kontakty seksualne pomiędzy ludźmi a zwierzętami „czasami mogą być obustronnie zadowalające”. Wszystko w celu „jak najskuteczniejszego ograniczenia cierpienia”. Postulaty przyznania zwierzętom praw sięgają starożytności i średniowiecza. Przełom nastąpił wraz z upowszechnieniem filozofii pokartezjańskich, upatrujących naturę jedynie w kategoriach mechanizmu.

 

„Dorosły koń lub pies jest bez porównania rozumniejszym i zdolniejszym do porozumiewania się zwierzęciem od dziecka [ludzkiego] mającego dzień czy tydzień, czy nawet miesiąc życia” – to słowa Jeremy’ego Benthama, działającego w XVIII w. Brytyjczyka jednego z ojców współczesnego utylitaryzmu. XIX wiek przyniósł w krajach anglosaskich prawdziwy wysyp organizacji lobbujących na rzecz praw zwierząt. Jednak prawdziwą zmianę na poziomie legislacyjnym przyniosły dopiero Niemcy w latach 30. XX stulecia.

 

Nigdzie nie było zwierzętom tak dobrze jak w III Rzeszy. W 1933 r. wprowadzono ustawę o ochronie zwierząt – Tierschutzgesetz. Następnie zakazano polować oraz wprowadzono kompleksową ochronę środowiska naturalnego. Uregulowano transport samochodowy i kolejowy zwierząt. Określono najmniej bolesny sposób podkucia konia oraz na krótko zatrzymano proces wiwisekcji zwierząt w celach naukowych.

 

Wielu prominentnych przedstawicieli Partii Nazistowskiej czasowo lub na stałe powstrzymywało się od spożywania mięsa. Ludzie nie mający skrupułów w mordowaniu Żydów, Romów, niepełnosprawnych („życie niewarte życia”) rozdzierali szaty nad cierpiącymi homarami.

 

Warto przy tej okazji wytłumaczyć, że nieprzyznanie praw zwierzętom nie równa się jednocześnie zgodzie na okrucieństwo wobec nich. Obowiązująca w Polsce Ustawa o Ochronie Zwierząt przewiduje karę do 3 lat pozbawienia wolności za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Niewłaściwe traktowanie zwierzęcia – istoty żywej jest także sprzeczne z nauką Kościoła i kwalifikuje się jako grzech. Problem w tym, że dzisiejsi promotorzy ruchu wegańskiego nie zatrzymują się na ograniczeniu niepotrzebnego cierpienia wobec zwierząt – w ich oczach człowiek nie ma prawa i potrzeby używać zwierząt w ogóle, dlatego postulują likwidację wszystkich gałęzi rolnictwa wykorzystujących zwierzęta.

 

6. Wegeterroryzm

Część animalistycznych aktywistów nie ogranicza się jedynie do obniżenia popytu na produkty zwierzęce (mięso, mleko, skóry, futra) za pomocą promocji weganizmu i wegetarianizmu. Już w latach 60. XX wieku pojawiły się pierwsze grupy przekonane do bardziej „bezpośrednich” działań. Takie organizacje jak Animal Liberation Front w Stanach Zjednoczonych znajdują się na liście organizacji terrorystycznych, a sama ALF odpowiedzialna jest za 39 procent wszystkich aktów eko-terrorystycznych w USA. Chcąc mieć narzędzia do obrony przeciwko takim działaniom, rząd zatwierdził prawo federalne Animal Enterprise Terrorism Act.

 

Ale wege/eko-terroryzm jest obecny nie tylko w Stanach i Europie Zachodniej, ale i w Polsce. Powszechny jest proceder odbierania zwierząt gospodarzom jedynie ze względu na podejrzenie niewłaściwego traktowania – rodzime prawo jest pod tym względem bardzo dziurawe. Bardzo widoczna jest agresja tych środowisk w internecie. Jak wskazywał Piotr Szalaty – ekspert ds. ekoterroryzmu w Instytucie Gospodarki Rolnej, przedstawiciele tego ruchu „nie mieliby problemu z zaakceptowaniem zabójstwa motywowanego ekologicznie”.

 

Ale działania wege-ekoterrorystów charakteryzują się dużo drastyczniejszymi metodami. W listopadzie 2019 „nieznani sprawcy” w ciągu dwóch tygodni doprowadzili do wzniecenia trzech pożarów w gospodarstwach Szczepana Wójcika – przedsiębiorcy, hodowcy zwierząt futerkowych i założyciela Instytutu Gospodarki Rolnej oraz projektów medialnych wSensie.pl i Fundacji Polska Ziemia. Straty wyniosły blisko 60 milionów złotych. Nagminny jest proceder podcinania myśliwskich ambon, a upadek z kilku metrów może się skończyć tragicznie.

 

W grudniu 2019 r. postawiono zarzuty ekoterroryście z Bielska-Białej, który doprowadził do eksplozji i zniszczenia budynku na terenie jednej z inwestycji deweloperskich. Możemy być przekonani, że wraz z coraz mocniejszą promocją wegańskiego stylu życia, podobnych sytuacji w Polsce będzie coraz więcej.

 

7. Nowy człowiek

Weganizm jest także stylem życia. Decydując się na wyrzucenie z jadłospisu produktów pochodzenia zwierzęcego czynimy tak samo we wszystkich dziedzinach życia. Nie kupujemy skórzanej odzieży, kosmetyków testowanych na zwierzętach czy suplementów diety zawierających składniki odzwierzęce. Jednak mając na uwadze troskę o planetę, sama rezygnacja z mięsa nie wystarczy. Należy przesiąść się na rower lub komunikację miejską, agitować na rzecz klimatu, zacząć wpływać na innych, gdyż dopiero działając w dużej grupie można wywierać skuteczny nacisk. Dostosowujemy swoje życie do ideologii.

 

W połączeniu z coraz bardziej mainstreamowym i mającym przede wszystkim charakter konsumpcyjny ekologizmem, otrzymujemy prawdziwego nowego człowieka, dla którego dogmatami stają się raporty IPCC o globalnym ociepleniu i modele klimatyczne, a religia służy przede wszystkim enigmatycznie rozumianej „poprawie jakości życia na Ziemi”.

 

Taki nowy człowiek gardzi gatunkiem ludzkim, który „zatruł planetę”, „sprowadza na siebie samozagładę” oraz „nie dba o przyszłe pokolenia”. W skrajnych przypadkach – ale coraz powszechniejszych – nie widzi moralnej różnicy pomiędzy zjedzeniem człowieka i kurczaka. Nowy człowiek przypisując naturze i zwierzętom nierealne atrybuty oddala się od rzeczywistego obrazu świata na rzecz mniej lub bardziej życzeniowych wyobrażeń.

 

8. Wrogiem – Kościół

Ideologiczny weganizm jest jedynie wyrazem postrzegania świata w całkowicie inny sposób niż zaprezentowany w Piśmie Świętym oraz Tradycji Kościoła Katolickiego. Niechętni chrześcijaństwu wegeideolodzy oskarżyli Kościół o narzucenie systemu cechującego się „szowinizmem gatunkowym”. Przesłanie Księgi Rodzaju („czyńcie sobie ziemię poddaną”, „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”) są w ich mniemaniu legitymizacją dewastacji środowiska naturalnego i zadawaniem niepotrzebnych cierpień innym stworzeniom.

 

Ruch wegański zawiera w sobie wiele elementów New Age. Jednym z nich jest atak na hierarchiczny obraz świata z człowiekiem jako koroną stworzenia. Uważa go za egoistyczny wymysł, sformułowany jedynie w celu wykorzystania ziemskich zasobów w nieskrępowany sposób. Podległość miała zastąpić współpraca. New Age postulował daleko posunięty synkretyzm religijny, prowadzący do kultu Ziemi (Gai). Nie musimy wyjaśniać, jak dalekie jest to od prawideł naszej wiary.

 

Obserwowana zielona rewolucja uderza w Kościół. Czy to za sprawą „agentów” w jego wnętrzu (Szymon Hołownia), czy otwartych wrogów – wszystkie postulaty wzywają do mniej lub bardziej zakrojonej reformy. Znany aktywista ekologiczny, prof. Andrzej Elżanowski otwarcie twierdzi, że system wyzysku zwierząt nie zakończy się, dopóki nie nastąpi delegalizacja Kościoła. Lynn White Jr. wnioskował całkowite odejście od religii monoteistycznych, a chrześcijaństwu zalecał „dodanie 11 przykazania w trosce o planetę”.

 

Powiedzieć, że weganizm równa się trosce o zwierzęta to jak stwierdzić, iż komunizm to przede wszystkim walka o prawa robotników. Mamy do czynienia z niezwykle groźną ideologią; nie ma znaczenia, że niektórzy ludzie, których wrażliwość i naturalna niezgoda na zadawanie bólu jest bezczelnie wykorzystywana, zatrzymają się jedynie na pierwszym stopniu. Zielona odsłona rewolucji, za pomocą szeroko zakrojonej oferty obejmującej wachlarz zagadnień od głodu na świecie aż po troskę o domowego pupila, będzie miała z kogo wybierać.

 

 

Piotr Relich

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(5)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie