24 kwietnia 2017

Ile trzeba zmienić, żeby zostało po staremu?

(By OFFICIAL LEWEB PHOTOS [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons)

Emmanuel Macron – 23,75 proc., Marine Le Pen – 21,53 proc. Pierwsza runda wyborów prezydenckich we Francji została rozstrzygnięta. Z jednej strony potwierdziła ona notowania sondaży i nie jest niespodzianką, z drugiej – brak w drugiej turze przedstawicieli partii tradycyjnych, które od „zawsze” rządziły we Francji, czyli socjalistów i centroprawicy, jest wydarzeniem niemal historycznym.

 

7 maja w II turze dojdzie do dogrywki Macron-Le Pen. Wynik wydaje się być przesądzony. Sondaże mówią o zwycięstwie „niezależnego” kandydata centrolewicy w stosunku 62 do 38, a nawet wyższym. Wynik kandydatki Frontu Narodowego jest dla tej partii i tak „historyczny” (blisko 7 mln głosów), ale jej „rezerwy” w II turze są dość ograniczone. Teoretycznie Le Pen może się ubiegać o głosy części elektoratu Francois Fillona (19,91 proc.), sceptycznego wobec UE Dupont Aignana (prawie 5 proc.), a nawet Jean-Luca Melenchona (19,64 proc.) ze skrajnej lewicy, który „zagospodarował” część tzw. elektoratu antysystemowego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednak Francois Fillon niemal od razu wezwał do oddawania głosów na Macrona jako na „mniejsze zło” i kolejny raz przyłączył się do tworzenia tzw. „zapory republikańskiej” przeciw Le Pen. Podobny mechanizm zadziałał już w dogrywce Chiraca z Jeanem-Marią Le Pen i jest powielany także w czasie jednomandatowych wyborów parlamentarnych (lewica i centroprawica wspierają się wzajemnie przeciw kandydatom FN). Swoją drogą ciekawe, czy w zamian za poparcie dla Macrona sprawy dotyczącej afery „Penelopagate”, która pogrążyła Fillona, zostaną nagle wyciszone, a wymiar sprawiedliwości zrezygnuje ze swojej niezwykłej wcześniej dociekliwości?

 

Szanse Marine Le Pen na wygraną są raczej iluzoryczne i nawet wygrane debaty TV, czy kolejne zamachy terrorystyczne raczej aż tak dużych zmian w sympatiach politycznych opinii publicznej nie spowodują. Macrona wspierają media, zagranica i politycy „tradycyjnych partii”. II tura może więc być już tylko formalnością, której zdają się domagać czołowi eurokraci – wszak gratulacje dla Emmanuela Macrona od prezydenta kraju, szefowej unijnej dyplomacji Mogherini i innych polityków unijnych wysyłane doń tuż po I turze (a nawet jeszcze przed podaniem jej oficjalnych wyników!) pokazują, że trudno im dotrzymać nawet formalnych zasad demokracji.

 

Prezydent – produkt marketingu

Macron to kolejny młody, przystojny polityk, który opanował sztukę ładnego mówienia, tak by nic nie powiedzieć. Od początku do końca stanowi przykład typowego produktu marketingowego. Pomysł na Macrona był wynikiem fatalnych sondaży rządzących socjalistów. W 2015 roku Macron, który był ministrem ekonomii, wycofał się z socjalistycznego rządu i zaczął tworzyć swój własny ruch „W Drodze”. Teoretycznie był kandydatem „zmiany”, spoza systemu. Faktycznie jednak jest wyłącznie produktem Partii Socjalistycznej w nowym opakowaniu. Na wielu wyborczych plakatach dopisywano mu hasło – „Hollande-bis” i trudno nie zauważyć, że było w tym sporo racji. W kampanii cieszył się także cichym wsparciem od polityków PS, centrum, a nawet prezydenta Hollande’a. Tym samym oficjalny kandydat Partii Socjalistycznej Benoit Hamon został wystawiony przez większość partyjnych towarzyszy do „wiatru” i skończył na 6 proc. wyniku.

 

Program wyborczy Macrona to wiele dość pustych, ale ładnie brzmiących haseł. Zapowiada wsparcie „konstrukcji europejskiej”, ścisła współpracę z Niemcami, pragmatyczne reformy ekonomii, poprawę systemu opieki zdrowotnej, oświaty, redukcję zadłużenia. Jest też zapowiedź podatków od fortun i rentierów. Macron wydaje się też dość bezradny wobec walki z terroryzmem. Kiedy tuż po zamachu na policjantów Polach Elizejskich został zapytany w wywiadzie radiowym dlaczego w jego programie nie ma nic na temat rozwiązania problemu zradykalizowanych islamistów, oświadczył, że „nie został zaproszony do radia, by w nocy walczyć na antenie z terroryzmem”. W przemówieniu po ogłoszeniu wyników I tury zaczął co prawda od tematu walki z terroryzmem, ale umieścił ją np. razem z walką z zagrożeniami… ekologicznymi.

 

„Niezależny” Macron to polityk establishmentu i biznesu. Absolwent elitarnej ENA (Krajowa Szkoła Administracji), w swojej karierze był już inspektorem finansów, bankierem w Banku Rotschilda, doradcą ekonomicznym Hollande’a i ministrem w socjalistycznym rządzie Vallsa. Mało mówi się np. o jego „otwarciu” na postulaty środowisk LGTB, czy popieraniu „postępowych” zmian społecznych, jak np. eutanazja. O ile w ekonomii można spodziewać się większego pragmatyzmu jego rządów, to w dziadzienie polityki zagranicznej i społecznej będziemy mieli po prostu kontynuację rządu Francoisa Hollande’a.

 

Dość charakterystyczne jest też życie prywatne Macrona. Jego żona, Brigitte Trogneux-Macron to dawna… nauczycielka języka francuskiego obecnego kandydata na prezydenta jeszcze ze szkoły średniej. Ma 63 lata (podczas gdy Macron niespełna 40), dla swojego ucznia porzuciła męża z którym miała troje dzieci! Trogneaux pochodzi z bogatej rodziny cukierników, mającej od pięciu pokoleń sieć sklepów z czekoladą w Amiens i okolicach. Ich działająca od 1872 roku firma szczyci się słynnymi „makaronikami z Amiens” i tym, że podczas okupacji odmówiła obsłużenia gen. Rommla…

 

Pewną zagadką pozostaje ta duża różnica wieku. Oficjalna wersja mówi o bardzo szczęśliwym pożyciu tej pary i romansie, który zaczął się od spotkania po latach i wspólnych wypadach do teatru i kina. Mniej oficjalnie, trzeba przypomnieć, że w obecnej kampanii pojawiły się też plotki o homoseksualizmie Macrona i stwarzaniu pozorów dla „podwójnego życia”. Pani Brigitte pojawiła się u boku męża po I turze, zapewne „na wszelki wypadek” i miało to zabezpieczyć kandydata przed plotkami.

 

Przegrani

Wielkim przegranym I tury jest Francois Fillon, dla którego wynik niedzielnej elekcji jest zapewne zakończeniem kariery politycznej. Były premier padł ofiarą polityki „hakowej”, o wywołanie której oskarżano m.in. „środowisko” skupione wokół Pałacu Elizejskiego. Zarzuty wobec żony i dzieci polityka o fikcyjną pracę w charakterze asystenta parlamentarnego wyraźnie podcięły skrzydła kandydata Republikanów i praktycznie wyeliminowały go z walki. Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem wyników, czołowi politycy PR zebrali się, by omówić nową strategię. Eric Woerth, sekretarz generalny Republikanów, stwierdził wprost, że „nie jest to porażka centroprawicy, ale Francoisa Fillona”. Kandydat PR wziął zresztą na siebie całkowitą odpowiedzialność za porażkę. Partia chce się obecnie skupić na jak najlepszym wyniku wyborczym.

 

Do drugiej tury nie dostał się też lewicowy populista Jena-Luc Melenchon, który przejął jednak elektorat „oburzonych”. Jednak jego dobry wynik również zapowiada wyraźne zmiany na francuskiej scenie politycznej.

 

Probabilistyka, czyli co dalej?

Choć we Francji obowiązuje system prezydencki, głowa państwa by skutecznie rządzić potrzebuje większości parlamentarnej. Emmanuel Macron takiego zaplecza teoretycznie nie posiada. Zapowiada to dekompozycję dotychczasowych układów partyjnych. Partii Socjalistycznej od dawna grozi rozpad. Jej lewe skrzydło może połączyć się z ruchem Melenchona. Można też myśleć o współpracy reszty PS z centrum (np. MoDemem Bayrou), co dałoby Macronowi bezpośrednie zaplecze polityczne. Po porażce Fillona do zmian politycznych dojdzie także zapewne w PR. Prezydent ma jednak różne możliwości realizacji swoich pomysłów i w przypadku wygranej Macrona i nawet większości Republikańskiej w przyszłym parlamencie nie musi to być tzw. kohabitacja, ale jakiś nowy rodzaj consensusu politycznego.

 

Innym problemem jest dłuższa perspektywa sprawowania urzędu. Młody i „energetyczny” prezydent nie oznacza automatycznego końca problemów kraju. Jeśli będzie to kontynuacja rządów Hollande’a, to i koniec Macrona łatwo przewidzieć. Ale by takie rozważania mogły mieć sens, Macron musi jeszcze pokonać Marine Le Pen. 

 

 

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie