1 września 2022

1 września 1939 roku. 9 faktów, których nie wolno zapomnieć

Teutoński wściekły pies został spuszczony z łańcucha, ponieważ macherom od polityki światowej wydawało się, że będą w stanie kontrolować jego poczynania. Przez szereg lat Zachód czynił wszystko, by zaspokoić żądania Niemiec, o ile tylko odbywało się to kosztem wschodnich sąsiadów Rzeszy. Dla Hitlera stanowiło to zachętę do dalszych działań – trafnie przewidział, że reakcją aliantów na inwazję Polski i tym razem będzie bierność.

1. Agresorzy
O tym, że 1 września 1939 roku Rzeczpospolita Polska została zaatakowana przez Niemcy, że 17 września do agresji przyłączył się Związek Sowiecki – wie u nas każde dziecko.

Brunatni socjaliści uderzyli w sile 1,8 mln żołnierzy, a ich czerwoni kuzyni wsparli ich 620-tysięcznym kontyngentem. Wojsko Polskie zdołało wystawić około 1 miliona żołnierzy. W tym starciu olbrzymów często umykają uwadze pomniejsi aktorzy dramatu.

Wesprzyj nas już teraz!

Przeciw Polakom zmobilizowano kilka tysięcy funkcjonariuszy formacji policyjnych Wolnego Miasta Gdańska (WMG). 1 września o godzinie 4:45 ruszyli do ataku m.in. na składnicę tranzytową na Westerplatte oraz Pocztę Polską. Wojna trwała już oficjalnie kwadrans, gdy o godzinie 5:00 Albert Forster, gdański gauleiter NSDAP noszący od kilku dni bezprawny tytuł „zwierzchnika WMG”, odczytał przez radio proklamację o wcieleniu miasta do Rzeszy. Oddziały gdańskie oficjalnie stały się niemieckimi, co nie wpłynęło na podwyższenie ich wartości bojowej. Mizerne osiągnięcia na polu walki gdańscy wielbiciele Wielkich Niemiec powetowali sobie na bezbronnej ludności polskiej, aktywnie współtworząc machinę okupacyjnego terroru.

1 września wróg uderzył nie tylko z obszaru Niemiec, WMG i okupowanego Protektoratu Czech i Moraw, ale także Słowacji. Utworzone w marcu 1939 roku państwo słowackie, choć nominalnie niepodległe, znalazło się w orbicie wpływów Berlina i nie mogło niczego odmówić niemieckiemu „wielkiemu bratu”. Wehrmacht wykorzystał ten kraj jako bazę wypadową przeciw Rzeczypospolitej. Więcej, rząd w Bratysławie wydelegował na front własne wojska, i to w liczbie ponad 50 tysięcy żołnierzy. Słowacy szli na wojnę bez zapału, staczając jedynie drobne potyczki i przyjmując kapitulacje oddziałów polskich, które wolały ich niewolę od niemieckiej. Dlatego po zakończeniu kampanii mogli raportować o wzięciu do niewoli 1 350 jeńców, doliczywszy się we własnych szeregach zaledwie 18 poległych.

 

2. Wewnętrzny wróg
Już w czasie poprzedzającym inwazję Wehrmachtu, w Polsce miały miejsca działania bojówek terrorystycznych, formowanych przez obywateli narodowości niemieckiej.

Po wybuchu wojny dywersanci podejmowali próby opanowania kopalń górnośląskich, zakładów przemysłowych, a nawet miast (Chorzów, Bydgoszcz). Otwarta konfrontacja z wojskiem na ogół kończyła się pogromem bojówkarzy. Bardziej uciążliwe były skrytobójcze zamachy, podpalenia, przecinanie linii telefonicznych, szpiegostwo i dezinformacja.

W szeregach Wehrmachtu wkroczył na ziemie polskie także Legion Ukraiński w sile 600 żołnierzy. Nie zasłużył się w walce, jego głównym zadaniem była aktywizacja antypolsko nastawionych kręgów mniejszości rusińskiej. Krwawy przebieg miała za to dywersja zorganizowana przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) przy wsparciu Abwehry. Zrazu Niemcy wstrzymywali się przed „uruchomieniem” tego sojusznika, mając w pamięci postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow, w których nie było miejsca dla samostijnej Ukrainy.

Wobec zwlekania Stalina z włączeniem się do wojny, 12 września Hitler dał Abwehrze zgodę na wzniecenie ukraińskiej ruchawki. „Ukraińskim powstańcom” nietęgo szła otwarta walka zbrojna z Polakami, więc szybko skoncentrowali się na napadach na małe, izolowane grupki żołnierzy i policjantów, a przede wszystkim na mordowaniu ludności cywilnej. Kierownictwo OUN jęło już ustalać skład rządu państwa zachodnioukraińskiego, gdy 17 września do gry włączyli się Sowieci, uderzając na polskie Kresy. Berlin natychmiast pokazał swoim ukraińskim najmitom ich miejsce w szeregu.

Swoją „piątą kolumną” dysponowali też Sowieci. Do ataków zbrojnych grup komunistów ukraińskich, białoruskich i żydowskich, wymierzonych zarówno w Wojsko Polskie, jak i w cywilów doszło w Grodnie, Skidlu, Jeziorach, Stepaniu i wielu innych miejscowościach. Odnotowano iście rozczulające deklaracje braterstwa broni między rozmaitymi wrogami Rzeczypospolitej. Słynna wspólna parada zwycięstwa Wehrmachtu i Armii Czerwonej w zdobytym Brześciu miała mniej znane odpowiedniki w Grodnie, Pińsku i kilku innych miastach. W Kobryniu i Lubomli Niemcy ściśle współpracowali z miejscowymi komunistami, choć ci nie kryli swego żydowskiego pochodzenia.

 

3. Alianci
Po rozpoczęciu niemieckiej agresji nasi sojusznicy, Francja i Anglia, wystosowali ultimatum, domagając się wycofania wojsk Rzeszy z Polski i Wolnego Miasta Gdańska. Kiedy to nie poskutkowało, w dniu 3 września alianci wypowiedzieli wojnę Niemcom.

Jeszcze tego samego dnia przyszła odpowiedź, będąca siarczystym policzkiem dla mocarstw Zachodu. Niemiecki U-boot storpedował brytyjski statek pasażerski „Athenia”, zabijając 118 cywilów. Świat z zapartym tchem czekał na rozwój wypadków. Stalin, nie mając pewności co do posunięć aliantów, zwlekał aż do 17 września z wypełnieniem swych sojuszniczych zobowiązań wobec III Rzeszy.

Tymczasem, ku powszechnemu zaskoczeniu, reakcja Londynu i Paryża była niemrawa. Podjęto wprawdzie działania zbrojne, ale ich skala okazała się zupełnie nieadekwatna do potrzeb chwili. W owym czasie jedynie wąskie grono wtajemniczonych wiedziało o tajnej konferencji szefów sztabów Francji i Wielkiej Brytanii, jaka miała miejsce w lipcu 1939 roku. Już wtedy postanowiono, że w razie inwazji Niemiec na Polskę mocarstwa zachodnie będą prowadziły przeciw III Rzeszy jedynie ograniczone działania, unikając otwartej konfrontacji. O tym wszystkim strona polska nie została powiadomiona – przeciwnie, rząd w Warszawie zapewniano o bezgranicznym poparciu i zachęcano do niezłomnego przeciwstawiania się Hitlerowi. Cóż powiedzieć o lojalności naszych sojuszników, którzy nie ujawnili Polakom treści paktu Ribbentrop-Mołotow, zdobytego przez wywiady zachodnie?

O ostatecznym poniechaniu planów ofensywy przeciw Niemcom alianci zdecydowali 12 września na tajnej naradzie w Abbeville. W tym dniu Francja posiadała na głównym potencjalnym kierunku natarcia, między Luksemburgiem a Renem, co najmniej trzykrotną przewagę liczebną nad Wehrmachtem. Lotnictwo francuskie i brytyjskie miało przeszło dwakroć więcej samolotów bojowych niż Luftwaffe w zachodnich Niemczech. Po wojnie feldmarszałek Wilhelm Keitel oraz generał Alfred Jodl zaświadczą na procesie norymberskim, że Niemcy mogły doznać klęski już w roku 1939, a nie stało się to tylko dlatego, iż „podczas kampanii polskiej około 110 dywizji francuskich i brytyjskich pozostało kompletnie biernych wobec 23 dywizji niemieckich”.

 

4. Obłaskawianie wściekłego psa
Marsz ku przepaści zaczął się kilka lat wcześniej. Przecież po dojściu Hitlera do władzy ktoś pozwolił na remilitaryzację Niemiec, mimo iż łamały postanowienia traktatu wersalskiego.

Ktoś odrzucił zgłoszony przez Polskę projekt wojny prewencyjnej. Kiedy Niemcy podjęli pierwsze kroki na drodze do aneksji Austrii, jedynym mocarstwem gotowym im się przeciwstawić były… faszystowskie Włochy (!). Nie kiwnięto palcem w obronie Czechosłowacji, zezwolono na zabór litewskiej Kłajpedy.

Teutoński wściekły pies został spuszczony z łańcucha, ponieważ macherom od polityki światowej wydawało się, że będą w stanie kontrolować jego poczynania. Przez szereg lat Zachód czynił wszystko, by zaspokoić żądania Niemiec, o ile tylko odbywało się to kosztem wschodnich sąsiadów Rzeszy. Dla Hitlera stanowiło to zachętę do dalszych działań – trafnie przewidział, że reakcją aliantów na inwazję Polski i tym razem będzie bierność.

W tragicznych dniach Września, kiedy Ojczyzna Polaków konała pod razami zgrai siepaczy, pospieszyło jej w sukurs, na własną rękę, garść Sprawiedliwych – o dziwo, niekiedy reprezentujących nacje skonfliktowane z naszą. Tysiącosobowa grupa Czechów i Słowaków poprosiła o możność walki u boku Wojska Polskiego. Setka Rosjan, wziętych do niewoli pod Jabłonią i Milanowem, zgłosiła się ochotniczo w nasze szeregi, do straceńczego boju ze znienawidzonym komunizmem. Jednak mocarstwa, które miały siły i środki, aby powstrzymać agresję, dalej uprawiały swą wielką politykę. Po wielu latach generał John Fuller, wybitny wojskowy i historyk, napisze w poczuciu winy:
„Najpotężniejsza armia świata siedziała cichutko, ukryta za potężnymi fortyfikacjami Linii Maginota, podczas gdy dzielny do szaleństwa sprzymierzeniec ginął”.

 

5. Pierwsze dni mroku
O tym, jaka to będzie wojna, pokazały już jej pierwsze godziny – naloty Luftwaffe godziły nie tylko w obiekty wojskowe, ale i w skupiska ludności na obszarach pozbawionych jakiegokolwiek znaczenia militarnego.

Ofiarą pierwszej masowej zbrodni padło miasteczko Wieluń, gdzie zginęły setki cywilów, a 3/4 budynków legło w gruzach. Ataku dokonały bombowce nurkujące Ju-87 Stuka, których załogi chlubiły się wysoką jak na owe czasy precyzją nalotów. Pierwszym celem, jaki sobie obrały, był Szpital Wszystkich Świętych, wyraźnie oznakowany symbolami Czerwonego Krzyża, w którym zginęło 26 pacjentów, cztery pielęgniarki i dwie siostry zakonne.

Postępujące oddziały Wehrmachtu, SS, Selbstschutzu, Freikorpsu, Einsatzgruppen rozstrzeliwały i paliły żywcem zarówno jeńców wojennych, jak i cywilów. Oficjalne dane mówią o 764 egzekucjach przeprowadzonych przez Niemców w ciągu pierwszych 55 dni wojny i okupacji, o uśmierceniu w nich 24 000 osób, do czego należy dodać ogromną liczbę cywilnych ofiar bombardowań i żołnierskiej samowoli. W województwach wschodnich, wedle najnowszych wyliczeń IPN, wśród ponad 3 000 ofiar sowieckiego najazdu znalazło się 1 500 osób zamordowanych w egzekucjach i pogromach. Udokumentowano również blisko 3 300 mordów dokonanych przez bojówki ukraińskie.

Wszystkie powyższe liczby miały ulec zwielokrotnieniu w następnych latach, podczas okupacji ziem polskich.

 

6. Skazani na klęskę
Klęska była szokiem dla narodu, wcześniej raczonego przez sanacyjną władzę hurraoptymistycznymi zapewnieniami o militarnej potędze. Dopiero późniejsza (1940) przegrana Francuzów, Brytyjczyków, Holendrów i Belgów, z ich trzykrotnie większym od naszego wojskiem, bez porównania lepiej uzbrojonym, pozwoliła spojrzeć obiektywniej na wrześniową tragedię.

W roku 1939 siły zbrojne III Rzeszy były prawdopodobnie najskuteczniejszą, najlepiej zorganizowaną, wyszkoloną i dowodzoną armią na świecie. Przewaga Wehrmachtu nad Polakami w lotnictwie, broni pancernej, artylerii, także w stopniu zmotoryzowania transportu wojskowego była przytłaczająca. Nie powinno to dziwić, gdy uwzględnimy różnicę w potencjale gospodarczym – w międzywojniu Niemcy wyłożyły na cele wojskowe równowartość aż 200 miliardów złotych, podczas gdy Polska zdołała wysupłać jedynie 15 miliardów.

Dla osamotnionej Rzeczypospolitej wojna była nie do wygrania, choć zapewne dałoby się drożej sprzedać swą skórę. Nasze czynniki kierownicze popełniły wiele błędów, i to już na etapie planowania, czy wyposażania sił zbrojnych. Niepotrzebnie inwestowano wielkie sumy w budowę dużych okrętów wojennych – by po niewczasie odkryć, że bez osłony lotnictwa myśliwskiego jednostki te będą stanowiły tylko wdzięczny cel dla nieprzyjacielskich bombowców. Można było te kwoty spożytkować lepiej, przeznaczając je choćby na zakup większej ilości broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej, czego zresztą domagała się część sztabowców.

Brak nowoczesnego samolotu myśliwskiego uczynił niemożliwym obronę polskiej przestrzeni powietrznej, z wszystkimi tego konsekwencjami. Straż naszego nieba powierzono leciwym górnopłatowcom. Ze wszech miar udane bombowce „Łoś” stanowiły chlubę polskiej myśli technicznej, ale powolne myśliwce nie były w stanie zapewnić im eskorty. Podczas działań wojennych załogom „Łosi”, a nawet pilotom myśliwskim kazano wykonywać zadania właściwe dla lotnictwa szturmowego, którego nie posiadano w ogóle. Osiągnięte przy tym rezultaty były skromne, a poniesione straty – olbrzymie.

Polskie naczelne dowództwo było chyba najsłabszym ogniwem obrony. Złe planowanie, nadmiernie scentralizowany system dowodzenia, błędne rozkazodawstwo, w tym fatalny rozkaz Naczelnego Wodza o nieprzeciwstawianiu się agresji sowieckiej („Z bolszewikami nie walczyć…”) – wszystko to miało dramatyczne następstwa.

 

7. Opór
O błędach i niedomaganiach można by prawić jeszcze długo. Ale też, wbrew temu, co głosili nieprzyjacielscy propagandyści i wbrew popularnym legendom, Polska nie upadła po ośmiu, ani po osiemnastu dniach walki.

Nasi ułani nie rąbali rozpaczliwie szablami w pancerze niemieckich czołgów, tylko skutecznie zwalczali wraże wozy bojowe przy pomocy doskonałych działek i karabinów przeciwpancernych.

 

Wbrew niemieckim przechwałkom polskie siły powietrzne nie zostały unicestwione na lotniskach w pierwszym dniu wojny, zaś Kriegsmarine nie zatopiła wszystkich pięciu naszych okrętów podwodnych (ani nawet jednego). Choć wróg był potężny, podjęto z nim walkę.

Podczas pierwszych dwóch tygodni walk Niemcom pomogło zaskoczenie, lepsze dowodzenie, taktyka blitzkriegu, przewaga liczebna i techniczna, wreszcie korzystne położenie geograficzne, pozwalające wyprowadzić atak równocześnie z północy, zachodu i południa. Na domiar złego 17 września od wschodu uderzył sowiecki sojusznik Berlina. Jednak w miarę tężenia polskiego oporu wojna stała się już nie tak „błyskawiczna”. Nieprzyjaciela długo wstrzymywało męstwo obrońców Westerplatte, Węgierskiej Górki, Borowej Góry, Wizny, Grodna, Warszawy, Modlina, Helu, uczestników batalii pod Mokrą, Mławą, nad Bzurą, w Lasach Janowskich i w dziesiątkach innych miejsc. Zorganizowany zbrojny opór trwał całe pięć tygodni. Dopiero 6 października skapitulowała pod Kockiem Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”. Wróg musiał opłacić odniesione sukcesy znaczną daniną krwi.

 

8. IV rozbiór
Po zakończeniu walk zwycięzcy jęli rozszarpywać zdobycz.

Niemcy zagarnęli 188 000 km2 (48,4 proc. powierzchni Rzeczypospolitej). Związek Sowiecki zaanektował 195 046 km2 (50 proc.). Słowacja przejęła 770 km2 Spisza i Orawy. Był jeszcze jeden zaborca, dziś często pomijany. Część województwa wileńskiego wraz z samym Wilnem (6 880 km2, tj. 1,6 proc. obszaru Polski) Stalin ofiarował Litwie, w zamian za zgodę na rozmieszczenie na jej ziemi garnizonów Armii Czerwonej. Litwini radośnie rzucili się na łup, połykając przy tym zdradziecki haczyk. Ledwie 8 miesięcy później Sowieci ponownie anektują Wileńszczyznę, tyle że wraz z całą Litwą, „awansowaną” na Litewską Socjalistyczną Republikę Sowiecką…

 

9. Początek drogi
Państwo polskie runęło, ale istniał wciąż naród. Istniał i walczył.

W kraju mogił i zgliszcz nadzieja nie umarła w ludzkich sercach. Rozpacz nie zdołała zabić chęci czynu. Po kapitulacji Helu do obrońców przemówił ich dowódca, komandor Włodzimierz Steyer:
Bądźcie przygotowani na długą niewolę. Pamiętajcie jednak, że Polska to wielka rzecz! Nadejdzie czas, że jeszcze tu wrócicie!

 

Andrzej Solak

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(22)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie