11 lutego 2020

Spotkać Pana Boga na szpitalnej sali. Rozmowa z ks. dr. Radosławem Kacprzakiem, kapelanem szpitalnym

W dzisiejszym świecie kapłan nie zrobi wiele, jeżeli nie będzie miał wsparcia nie tylko wśród innych kapłanów i osób życia konsekrowanego, ale także w świeckich – mówi ksiądz doktor Radosław Kacprzak, kapelan Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego i wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu w rozmowie z Janem Berezą.

 

Od 12 lat pracuje ksiądz doktor wśród pacjentów Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu, czyli większość 19 letniego okresu posługi duszpasterskiej. Minione dwie dekady XXI wieku to także czas widocznej zmiany podejścia do religii w Polsce, kroczącej ateizacji i odstępowania od zasad Kościoła. Czy z takim samym zjawiskiem ma Ksiądz do czynienia także w kontaktach z chorymi – ludźmi, którzy nagle muszą zamienić codzienne zajęcia i skupić się na walce o zdrowie lub życie? Czy chcą to robić razem z Bogiem?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z perspektywy tych lat widzę, że świat się zmienia a w ostatnim czasie dzieje się to bardzo dynamicznie. Widzimy, że świat chce uczynić Boga wielkim nieobecnym, o czym mówił kiedyś emerytowany papież Benedykt XVI. Trend w świecie jest taki, jakby chciał on zapomnieć o istnieniu Boga. Naszą siłą, czyli ludzi wierzących w Boga jest jednak to, że Kościół stworzył Jezus Chrystus i nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Tutaj, na ziemi, widzimy, że jesteśmy „świętym Kościołem grzesznych ludzi”. Popełniamy błędy, ulegamy złym wpływom i gubimy się, ale wiemy, że Bóg jest miłosierny i zawsze na nas czeka, jak ojciec na powrót syna marnotrawnego. Pobyt w szpitalu często budzi w nas wrażliwość na sprawy ducha, a oderwanie od codziennej gonitwy wyzwala w nas refleksję nad tym co  jest  tak naprawdę najważniejsze w życiu. Świadomość tego, jak kruchy jest świat doczesny, pomaga wielu osobom w ocenie sposobu w jaki do tej pory spędzali swoje życie.

 

Obecność osoby duchownej w szpitalu jest czymś naturalnym od wieków. To w szpitalach rodzi się nowe życie i w szpitalach kończy doczesna wędrówka. Jak odnoszą się do Księdza chorzy przebywający w szpitalu, czy chętnie korzystają z posługi kapłana?

 

W szpitalu często jest podobnie jak w codziennym życiu. Ten, kto jako osoba zdrowa nie żyje w zgodzie z Bogiem, odchodzi od wspólnoty Kościoła, także podczas pobytu w szpitalu jest niechętny, a czasami wręcz wrogi wobec religii i Pana Boga. Niestety, czasy gdy ksiądz wchodzący na salę spotykał się z gronem ludzi zawsze pragnących modlitwy i sakramentów, należą do przeszłości. O ile kiedyś na księdza czekała cała sala, a obojętni wobec wiary byli wyjątkiem, to dzisiaj na sali chorych czasami  tylko część osób korzysta z  duchowego wsparcia księdza.  Taka sytuacja nie dotyczy wyłącznie tylko ludzi młodych, którzy na widok kapłana nawet nie wyjmują słuchawek telefonicznych z uszu i udają, że nic nie widzą i nie słyszą.  Kapelani szpitalni, w tym także ja osobiście, spotykamy się dzisiaj nierzadko ze złośliwymi komentarzami albo agresją słowną. Ci ludzie, którzy są wrogo nastwieni do duchownych, mówią językiem niektórych mediów, oceniając cały Kościół przez schemat, jaki mają podany w tych mediach i używając często ogólnych sformułowań typu: wszyscy księża to…

 

Jak na taką agresję może Ksiądz zareagować kiedy na jednej sali są obok siebie ludzie o różnej wrażliwości religijnej – mocno wierzący i otwarcie wrodzy wobec Kościoła…

 

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak różnie nastawiani są ludzie do księży, a jednocześnie do religii. Naszym zadaniem jako ludzi wierzących, zarówno kapłanów, jak i też osób świeckich jest dzielenie się świadectwem miłosierdzia i próba proponowania drogi powrotu do Boga i Kościoła, dla tych, którzy pogubili się w życiu. Czasami zdarzają się tacy pacjenci, którzy pytają o dobrą literaturę religijną, która może im pomóc w odkryciu drogi do Boga i pogłębienia swojej wiary. W swojej posłudze doświadczam też często mocy kapłańskiego błogosławieństwa, które umacnia ludzi w trudnych chwilach, ale jest także ochroną przed tymi, którzy nie chcą słyszeć o Bogu. Wobec osób niechętnych Kościołowi  staram się być uprzejmy, ale zarazem stanowczy. Często proszę o to, by nie używać uogólnień, które są krzywdzące, tłumaczę, czym jest wspólnota Kościoła powszechnego i zachęcam, by bez emocji sami podjęli wysiłek na rzecz zrozumienia, czym jest wiara i co nam daje miłosierdzie Boga. Zachęcam także, by pobyt w szpitalu wykorzystali jako szansę do refleksji nad swoim życiem i podjęli próbę powrotu do Pana Boga. Mam takie poczucie, że moja posługa w szpitalu jest próbą dotarcia z Dobrą Nowiną do tych, którzy zgubili drogę do Boga i Kościoła.

 

I jak działa taki sposób rozmowy?

 

Nie ma jednej odpowiedzi, bo każdy przypadek jest indywidualny. Nie jest jednak rzadkością, że osoba, która wita mnie na sali chorych inwektywami po zderzeniu się z ciepłem i spokojnym tłumaczeniem najpierw wyhamowuje swoją wrogość, a za kilka dni zwraca się do mnie ze słowami: „Potrzebna mi była taka twarda i szczera rozmowa, jaką miałem z księdzem kilka dni temu. Przemyślałem i chciałem przeprosić.” To pierwszy krok na dotarcie do tego człowieka, często zagubionego i poturbowanego przez życie. Gdy uda nam się nawiązać nić rozmowy i ocieplić relacje, często taka osoba „dojrzewa” do tego, by poprosić o sakrament pokuty i przystąpić do Komunii świętej a także przyjąć sakrament namaszczenia chorych.

Szpital jest miejscem wyjątkowym także dlatego, że tutaj chory spotyka się z informacjami o śmierci osoby widzianej na co dzień – kogoś z oddziału, sąsiada z tej samej sali. Miałem już takie sytuacje, gdy wielokrotnie chodziłem do chorego i zachęcałem go do przyjęcia sakramentów świętych. Bywały i nadal są takie osoby, które przez długie lata nie przystępowały do sakramentu pokuty i Komunii świętej i bardzo długo podejmowały decyzje o skorzystaniu z posługi kapłana. Często słyszałem: „Jeszcze nie dzisiaj, jeszcze nie jestem gotowy.”

Niestety miały też miejsce takie sytuacje, że gdy przychodziłem kolejnego dnia, było już za późno, bo  ten chory już zmarł. Dla każdego człowieka śmierć jest wstrząsem, tym bardziej dla sąsiada z sali, który jednego dnia rozmawia z kolegą, a na drugi dzień wie, że jego już nie ma w świecie żywych. Takie wstrząsy wpływają na innych chorych, którzy zaczynają rozumieć, że z nawróceniem i pojednaniem z Panem Bogiem nie powinno się czekać. I wtedy sami proszą o spowiedź i Komunię świętą.

 

Wspomniał ksiądz o chorym, który nie zdążył się wyspowiadać i przyjąć Najświętszego Sakramentu. Ale są też przykłady pozytywne, kiedy powrót do Kościoła jest udany…

 

Tak, doświadczyłem wielu takich sytuacji. Do tej pory pamiętam pewnego starszego pana, który nie chciał iść na operację bez przyjęcia sakramentów. Miał on dosyć długą przerwę od praktyk religijnych – ten pan był już w mocno  w podeszłym wieku, ale do spowiedzi i Komunii świętej nie był od czasu …swojej Pierwszej Komunii Świętej.

 

Inny mężczyzna w szpitalu docenił wartość wiary w Boga i zrozumiał, że życie doczesne jest tylko etapem i ścieżką do zbawienia wiecznego duszy. W czasie jednej z rozmów zaskoczył mnie stwierdzeniem: „Proszę księdza, trumna nie ma kieszeni. Czy widział ksiądz trumnę, za którą jedzie dobytek człowieka. Mam dużo pieniędzy, bo wiele pracowałem, ale teraz wiem, co jest najważniejsze i przewartościowałem swoje życie.”

 

Jeszcze inny przypadek to mężczyzna, który prawie 30 lat żył bez korzystania z sakramentów świętych. Na prośbę jego żony przez miesiąc chodziłem do niego i rozmawiałem z nim o religii i o Bogu. W pewnym momencie dojrzał do decyzji, aby przystąpić do spowiedzi i Komunii świętej oraz przyjąć sakrament namaszczenia chorych. Na Święta Bożego Narodzenia wyszedł do domu, ale po 2 tygodniach niestety zmarł. Jakiś czas później przyszła do mnie jego żona i powiedziała, że dzięki temu nawróceniu mieli wspaniałe Święta Bożego Narodzenia. Ten człowiek przeprosił żonę i córki za zadane im krzywdy, pojednali się ze sobą i ostatnie dni spędzili rodzinnie, w cieple i miłości. Wdowa po nim stwierdziła, że pogrzeb męża był dla całej rodziny wspaniałym doświadczeniem wiary, a ona jest spokojna o duszę męża. Dla takich radosnych chwil warto wytrwale pracować z chorymi, dawać z siebie maksimum i cieszyć się z każdej osoby nawróconej i każdej uratowanej duszy.

 

Niemniej ważne, obok czasu choroby, są pierwsze chwile w życiu człowieka. Szpital to przecież miejsce, gdzie rodzi się nowe życie. Jak zachowują się młode matki, które przeżywają przyjście na świat swoich dzieci?

 

Narodziny dziecka to wielka radość z życia podarowanego przez Pana Boga. Gdy jestem na oddziale położniczym błogosławię dzieci i ich mamy oraz proponuję modlitwę. Większość kobiet przyjmuje to z radością i widok ich oczu, pełnych miłości do dziecka jest naprawdę wspaniały. Niestety, nie wszystkie kobiety po narodzeniu dziecka mają życzenie, by pobłogosławić ich pociechy. Czasami słyszę słowa: „ nie ma takiej potrzeby”. Taka sytuacja jest dla mnie powodem do smutku, bo wiadomo, że taka matka nie przekaże dziecku prawdziwej wiary i  nie przyprowadzi go do kościoła. Jako ludzie Kościoła nie możemy jednak rezygnować z głoszenia prawdy i mamy dzielić się radością wiary także wobec osób, które są obojętne religijnie, by może choć przez chwilę pomyślały o Panu Bogu.

 

Jak do nich dotrzeć, by zajrzeli w swoją duszę i zrozumieli czym jest dążenie do zbawienia?

 

To zadanie całego Kościoła, nie tylko księży, ale też osób świeckich. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, by wspierać się w głoszeniu Dobrej Nowiny, tam gdzie jesteśmy i pracujemy, i każdy w Koście może odkryć swoje miejsce.

 

Czy w posłudze duszpasterskiej w szpitalu ma ksiądz kapelan takie wsparcie osób świeckich?

 

Nasz szpital jest duży, ale dotarcie do każdego chorego z posługą duszpasterską jest możliwe każdego dnia. Wiem jednak, że do niektórych osób lepiej przemówią argumenty podane przez osobę świecką. Dużą pomocą w mojej posłudze odgrywa personel szpitala, który często podpowiada chorym i ich rodzinom, by skorzystali z posługi księdza kapelana. Ogromnym wsparciem jest także pomoc Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii świętej. Od roku pojawiła się myśl, by do ewangelizacji chorych, a także personelu, włączyć katolicką Wspólnotę Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea działającą także w naszej diecezji. Są to ludzie bardzo oddani Panu Bogu, a dzieląc się swoim świadectwem życia oraz modlitwą docierają do wielu osób, które pogubiły się w życiu. Podejmują oni posługę w szpitalu w niektóre soboty w ciągu roku. W czasie rozmów z chorymi i personelem zachęcają do oddania swego życia Jezusowi, proponują rozmowę i modlitwę. W tym czasie grupa osób adoruje Najświętszy Sakrament w szpitalnej kaplicy, ochraniając modlitwą ewangelizatorów, którzy podejmują posługę na oddziałach. Po ich spotkaniach z chorymi i personelem wiele osób prosi o posługę sakramentalną kapłana.

 

Taka współpraca kapłana z osobami świeckimi utwierdza mnie w przekonaniu, że szczególnie w dzisiejszym świecie kapłan nie zrobi za wiele, jeżeli nie będzie miał wsparcia nie tylko w osobach duchownych i konsekrowanych, ale także w osobach świeckich. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni i każdy może znaleźć swoje miejsce w Kościele i to nie tylko w szpitalu, ale w każdym obszarze pracy duszpasterskiej.

 

Dziękuję za rozmowę

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie