3 lipca 2019

Cud w Lublinie. 70 lat temu obraz Matki Bożej Częstochowskiej zapłakał

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Około godziny 15.00 osoby modlące się przed wykonaną w 1927 roku kopią obrazu Czarnej Madonny zauważyły nadzwyczajne zjawisko. Po policzkach Maryi, niczym łzy, spływała tajemnicza ciecz. Wśród obecnych zapanowało poruszenie. Wkrótce do katedry zaczęły napływać tłumy z miasta. Wkrótce świątynia wypełniła się po brzegi.

 

Siedemdziesiąt lat temu na polecenie Stalina polscy komuniści przygotowywali się do rozprawy z Kościołem katolickim. Po osłabieniu niepodległościowego podziemia zbrojnego i zniszczeniu legalnych partii opozycyjnych, pozostał on ostatnim, a zarazem najpoważniejszym przeciwnikiem bolszewizmu w kraju nad Wisłą. Niestety, w tym trudnym czasie Kościół stracił przywódcę. Zmarł prymas kard. August Hlond. Na jego miejsce papież Pius XII powołał bpa Stefana Wyszyńskiego, ordynariusza lubelskiego. I właśnie w Lublinie, wówczas symbolu sowieckiego zniewolenia (tu w 1944 roku przez kilka miesięcy działał pierwszy agenturalny rząd) Opatrzność przygotowała okupantom niespodziankę.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Uroczysty ingres nowego biskupa diecezjalnego, Piotra Kałwy, do katedry lubelskiej odbył się 3 lipca 1949 roku rano. Nieoczekiwanie wydarzenie to przyćmiła wiadomość, która kilka godzin później obiegła lotem błyskawicy całe miasto: znajdujący się w katedrze obraz Matki Bożej Częstochowskiej zapłakał!

 

Około godziny 15.00 osoby modlące się przed wykonaną w 1927 roku kopią obrazu Czarnej Madonny zauważyły nadzwyczajne zjawisko. Po policzkach Maryi, niczym łzy, spływała tajemnicza ciecz. Wśród obecnych zapanowało poruszenie. Wkrótce do katedry zaczęły napływać tłumy z miasta. Wkrótce świątynia wypełniła się po brzegi.

 

W następnych dniach kuria powołała komisję do zbadania autentyczności cudu. Jej członkowie szybko doszli do wniosku, że ciecz na policzkach wizerunku nie jest skutkiem wilgoci. Pozostała powierzchnia obrazu była bowiem sucha. Skromne możliwości techniczne sprawiły, że komisja nie była w stanie zbadać struktury chemicznej substancji i co za tym idzie ostatecznie nie potwierdziła nadprzyrodzoności zjawiska.

 

Ludzie jednak wiedzieli swoje. Przecież byli świadkami nagłych przemian duchowych, a nawet cudownych uzdrowień. Katedra stała się celem licznych pielgrzymek. Ciągnęły do niej rzesze wiernych z Lublina, potem z okolicznych wsi, a wreszcie z całej Polski. Ludzie przychodzili by się przed obrazem modlić, wypraszać łaski. Trwały nawrócenia. Długie kolejki do konfesjonałów ciągnęły się nieraz poza mury katedry. Niektórzy ludzie wracali do praktyk religijnych po długich dziesięcioleciach zaniedbań. Na jednym z ołtarzy pojawiły się nawet książeczki partyjne, porzucone przez skruszonych członków PZPR.

 

Dla władz komunistycznych był to wielki cios, tym boleśniejszy, że uprzedzał generalną rozprawę z Kościołem i dawał katolikom ogromny impuls do trwania w wierze ojców. Pozwalał im wierzyć, że Królowa Polski nadal opiekuje się swoim ludem.

 

Namiestnicy Stalina na Polskę zareagowali bardzo nerwowo. 13 lipca siły bezpieczeństwa urządziły prowokację. Ze stojącego niedaleko katedry budynku  zaczęły padać w kierunku wiernych cegły. Rzucali je przywiezieni tam pod pretekstem remontu obiektu „robotnicy”. Wśród zgromadzonych we wnętrzu katedry ludzi rozeszła się plotka, że świątynia się rozpada. Wybuchła panika, w wyniku której zginęła jedna osoba, a kilkanaście odniosło rany. Posłużyło to władzom jako pretekst do zamknięcia miasta. Nie można się było do niego dostać ani pociągiem, ani autobusem. Rozpoczęły się aresztowania. Zatrzymywano m.in. pielgrzymów nocujących w prywatnych mieszkaniach.  Między 10-17 lipca do więzień trafiło ponad 500 osób. Do pracy zagoniono propagandystów i satyryków reżimowych, by w mediach kontrolowanych przez reżim wyśmiewali „zabobonność lublinian”.

W niedzielę 17 lipca, na jednym z placów miasta władze zorganizowały wiec potępiający „ciemnotę i zabobony”, zmuszając do wzięcia w nim udziału pracowników różnych zakładów pracy.

 

Sprowokowało to katolików do kontrakcji. Tłum wiernych, który po zakończeniu Mszy św. opuścił kościół ojców Kapucynów zebrał się pod budynkiem kurii, a po otrzymaniu błogosławieństwa od nowego biskupa ordynariusza ruszył pod komendę Milicji Obywatelskiej, by uwolnić aresztowanych. Po drodze katolicy rozgonili uczestników wiecu zwołanego przez władze partyjno-państwowe. Ostatecznie jednak siłom porządkowym udało się rozbić demonstrantów i aresztować co aktywniejszych uczestników protestu.

 

Wielu uwięzionych wówczas przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej i ORMO otrzymało wieloletnie wyroki więzienia. Dopiero po roku, dzięki wstawiennictwu prymasa Wyszyńskiego, mogli opuścić zakłady karne.

 

Mimo powściągliwej reakcji Kościoła polskiego, kult obrazu Matki Bożej Płaczącej trwał w sposób nieoficjalny przez kolejne lata. Dopiero w 1981 roku w Lublinie odbyły się duże uroczystości rocznicowe, podczas których ulicami miasta przeszła procesja z cudownym wizerunkiem. Siedem lat później, 26 czerwca 1988 roku obraz został ukoronowany. W ceremonii wzięło udział ok. 350 tysięcy wiernych.

 

W 2012 roku watykańska Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała zgodę na ustanowienie w dniu 3 lipca dla archidiecezji lubelskiej święta Matki Bożej Płaczącej. Upamiętnia ono wielkie wydarzenie w dziejach Kościoła walczącego, gdy Hetmanka Narodu Polskiego przypomniała wszystkim, że nadal opiekuje się Polakami i póki będą trwali w wierności Bogu, nie opuści ich.

 

Adam Kowalik

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie