28 lutego 2017

Żołnierze Wyklęci na ziemiach odzyskanych

(Fot. Łukasz Dejnarowicz / Forum)

Gdy na stacjach kolejowych zatrzymywał się pociąg przewożący „Wyklętych” na pytanie ludności, kto jest tam wieziony, strażnicy z KBW odpowiadali, że folksdojcze, bandyci i terroryści. W odpowiedzi Wyklęci więźniowie zaczynali śpiewać, ile sił w gardłach piosenki partyzanckie, czym przekonali do siebie wiele osób – mówi Bartłomiej Ilcewicz, sekretarz Zarządu Głównego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.

 


Wesprzyj nas już teraz!

Temat Żołnierzy Wyklętych na tak zwanych ziemiach odzyskanych jest w III RP traktowany, najdelikatniej mówiąc, po macoszemu. Dlaczego?


Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze: działalność Żołnierzy Wyklętych na innych terenach Polski jest dużo lepiej udokumentowana. Powodem jest przede wszystkim to, że na ziemiach odzyskanych Wyklęci nie stoczyli tak wielu walk jak ich towarzysze broni na Lubelszczyźnie, na północnym Mazowszu czy w Małopolsce.

Po drugie: na terenie ziem odzyskanych było znacznie mniej Żołnierzy Wyklętych niż na wschodzi czy w centrum Polski i dlatego ich działalność dla polskiego podziemia niepodległościowego miała mniejsze znaczenie.

Po trzecie: na ziemiach wchodzących przed wojną w skład III Rzeszy polskie podziemie, mówiąc najogólniej, czuło się niepewnie. Nie stała za nim tak bohatersko jak w centrum i na wschodzie Polski ludność cywilna, bez której ciężko było funkcjonować i przeżyć w konspiracji przez dłuższy czas.

 

Na szczęście cały czas odnajdywane są nowe dokumenty, cały czas prowadzone są poszukiwania i ekshumacje Żołnierzy Wyklętych na ziemiach odzyskanych i jestem przekonany, że już niedługo temat ten będzie „odkryty” dla szerszego gremia Polaków.

 

Sprawa nie wydaje się taka prosta, zważywszy m.in. na to, że co najmniej połowa dokumentów UB na temat działalności Żołnierzy Wyklętych na ziemiach odzyskanych została sfałszowana. Komuniści w swoich archiwach obarczali ich odpowiedzialnością za swoje kradzieże, gwałty i mordy dokonywane na ludności cywilnej.


To prawda, a dużą rolę w tym procederze odegrało to, że ziemie odzyskane traktowano jako tereny nowe i komuniści przez pierwsze lata nowej okupacji nie bardzo wiedzieli jak przekonać tamtejszą ludność do „mądrości” zawartych w ideologii Marksa, Engelsa i Lenina.

W moim przekonaniu fałszowanie na tak wielką skalę archiwów UB na Pomorzu Zachodnim, w zachodniej Wielkopolsce czy na Dolnym Śląsku było spowodowane tym, że komuniści po prostu bali się działalności polskiego podziemia niepodległościowego. Ziemie odzyskane bardzo długo były „oczkiem w głowie” nowych okupantów. Nie wyobrażali oni sobie, że na terenach stanowiących przykład „wzorcowego działania komunizmu”, na których przesiedla się ludzi, na których powstają Państwowe Gospodarstwa Rolne może dziać się coś – z ich punktu widzenia – niedobrego.

Działalność Żołnierzy Niepodległości była czymś niedopuszczalnym i dlatego od początku wszelkimi możliwymi sposobami UB tworzyła „krwawy mit” bestii wywodzących się z AK i NSZ.

 

Żołnierzom Wyklętym na ziemiach odzyskanych zarzuca się dzisiaj przede wszystkim to, że likwidując posterunki komunistycznych służb i komitety PPR-u mieli na celu przede wszystkim eksterminację „niewinnych funkcjonariuszy”, którzy wstąpili do służb lub partii „za chlebem”.


Tego typu przesłanie było efektem komunistycznej propagandy jakże gorliwie wówczas wprowadzanej. Tytuły ówczesnych gazet codziennie „krzyczały”, że bandyci z AK zamordowali z zimną krwią dzielnego PPR-owca. Chodziło o to, żeby pokazywać tych żołnierzy, którzy złożyli przysięgę obrony Ojczyzny przed okupantem niezależnie od tego, czy przyjdzie on z Niemiec czy ZSRR, jako terrorystów.

W wielu wspomnieniach Żołnierzy Wyklętych walczących na Pomorzu Zachodnim pojawia się obraz, jak żołnierze byli przewożeni np. z aresztu w Szczecinie do więzienia we Wronkach. Często ostentacyjnie prowadzono ich przez miasto i przedstawiano jako folksdojczy współpracujących z Niemcami Adolfa Hitlera, którzy „na szczęście” zostali pokonani przez zatroskanych o losy Polski komunistów.

 

Żołnierze Wyklęci w miarę swoich możliwości bronili się przed tymi fałszywymi oskarżeniami. Podam przykład: gdy na stacjach kolejowych zatrzymywał się pociąg przewożący „Wyklętych” na pytanie ludności, kto jest tam wieziony strażnicy z KBW odpowiadali, że folksdojcze, bandyci i terroryści. W odpowiedzi „Wyklęci” więźniowie zaczynali śpiewać, ile sił w gardłach piosenki partyzanckie, czym przekonali do siebie wiele osób.

 

Jak powstawały oddziały Żołnierzy Wyklętych na ziemiach odzyskanych? Co spowodowało, że było wśród nich tak wielu nastolatków i osób, które nie ukończyły 25. roku życia?


Młodzież odegrała ogromną rolę w kształtowaniu się podziemia niepodległościowego na ziemiach odzyskanych.

Działo się tak przede wszystkim dlatego, że oddziały po-AK-owskie działały głównie w centralnej i wschodniej Polsce. Tam były skupiska żołnierzy, które miały oparcie w środowiskach związanych z podziemiem w czasie II Wojny Światowej. Ziemie odzyskane były zupełnie nowymi terenami, na które część żołnierzy AK próbowała uciec w poszukiwaniu schronienia przed komunistami. Ze względu na to, że siatka AK-owska nie była dobrze rozbudowana, można powiedzieć, że mieliśmy tam do czynienia z trzecią konspiracją, skupiającą przede wszystkim nastolatków.

Na ziemiach odzyskanych powstało wiele grup młodzieżowych związanych z podziemiem, które prowadziły tzw. „mały sabotaż”, będący kontynuacją tego, co miało miejsce w czasie II Wojny Światowej. Wielu z tych młodych ludzi wywodziło się z rodzin o tradycjach patriotycznych, AK-owskich i narodowych. To właśnie oni zasilali podziemne organizacje niepodległościowe tworzone przede wszystkim w szkołach, w harcerstwie i środowiskach przykościelnych.

Na samym Pomorzu Zachodnim istniało wiele takich organizacji, skupiających młodych ludzi w wieku od 14 do 20 lat m.in. „Związek Młodych Patriotów” z Myśliborza, „Związek Rewolucyjnej Młodzieży Polskiej” z Kamienia Pomorskiego czy „Trzej muszkieterowie” ze Szczecina.

 

Trzeba zaznaczyć, że niemal wszyscy nastolatkowie, którzy zostali złapani przez bezpiekę, byli traktowani jak ich starsi koledzy czy ci, którzy byli czynnie zaangażowani w „drugą konspirację”. Dla nich również prowadzono specjalne obozy, że wymienię tylko słynny obóz w Jaworznie.

 

Jak kształtowały się struktury komunistyczne na ziemiach odzyskanych? Czy tam również były tak potężnie rozbudowane jak w centrum i na wschodzie Polski?


Jak najbardziej. Komuniści na ziemiach odzyskanych próbowali przejąć całkowitą kontrolę. Trzeba pamiętać, że na zachodnie ziemie Polski przybywali wówczas ludzie ze wschodu Rzeczypospolitej, gdzie stracili wszystko. Część z nich niewątpliwie przenosiła ze sobą polskie tradycje, a tego bała się władza komunistyczna. Nie mogła ona pozwolić, aby na nowym, poniekąd „dziewiczym” obszarze powstały jakiekolwiek struktury czy też organizacje niepodległościowe. Dlatego właśnie m.in. Pomorze Zachodnie zostało bardzo mocno obsadzane przez komunistów i od początku na dużą skalę infiltrowano jego mieszkańców.

Jeśli popatrzymy na późniejsze procesy społeczne jak np. obecne preferencje wyborcze, to zauważymy, że w wielu miejscowościach na ziemiach odzyskanych przeważają ludzie z poprzedniej nomenklatury. Komuniści odpowiednio „zagospodarowali” bowiem ziemie odzyskane, dzięki czemu mogli wprowadzać „modelową” dyktaturę w postaci PGR-ów, osadników wojskowych etc. Ziemie odzyskane były dla nich niezwykle ważne i każdy przejaw buntu, jak chociażby skromna działalność konspiracyjna Żołnierzy Wyklętych był momentalnie pacyfikowany.

Jednym z ciekawszych wydarzeń to potwierdzających był tzw. zlot młodzieży w Szczecinie w 1946 roku. Przybycie bardzo dużej liczby młodych ludzi, głównie harcerzy, nastawionych patriotycznie zaskoczyło komunistów. W odpowiedzi na ten „incydent” na polską młodzież spadły represje w postaci m.in. maksymalnej kontroli i infiltracji nastolatków.

 

Na szczęście Żołnierze Wyklęci również mieli swoich agentów w Urzędzie Bezpieczeństwa i komitetach PPR, że wspomnę tylko o ludziach ppor. Zdzisława Badocha ps. „Żelazny”.


Oczywiście. Żołnierze „Żelaznego” to jeden z przykładów takich działań. Na ziemiach odzyskanych, tak jak i w innych miejscach Polski, przyjęto taktykę polegającą na przenikaniu do struktur komunistycznych, aby sprawdzić jak bardzo są one rozbudowane, w jaki sposób będzie prowadzona walka z podziemiem etc.

Infiltracja UB stanowiła „wyższy poziom” tego typu działalności, ale bardzo wielu Żołnierzom Wyklętym udało się obsadzić stanowiska na komisariatach MO. Pozwoliło to na zdobywanie broni i amunicji, pozyskiwaniu informacji i przestrzeganiu przed nadchodzącymi obławami.

 

„Żelazny” to jednak nie tylko infiltracja, ale również walka na śmierć i życie z komunistami.

Odkąd okupant sowiecki zaczął coraz mocniej infiltrować polskie społeczeństwo i wprowadzać zasady „dyktatury proletariatu”, coraz dynamiczniej „rozwijała się” PPR. Komuniści byli bardzo gorliwi w swoich działaniach i dlatego dostawali „upomnienia” od polskiego podziemia niepodległościowego. Jeśli to nie pomogło, wówczas następowała likwidacja osób, które walczyły z „Wyklętymi” czy też, co jest warte podkreślenia, z Kościołem katolickim.

W większości przypadków „upomnienia” nie przyniosły żadnego skutku. Komuniści nie reagowali na sygnały typu: „Człowieku, możesz się jeszcze nawrócić! Nie donoś! Nie organizuj pogadanek! Nie walcz z Kościołem!”. Nie robiły na nich wrażenia ani listy upominające, ani „przestrogi oko w oko”, nie przemawiały do nich kary cielesne i dlatego byli oni likwidowani, m.in. przez szwadron „Żelaznego”.

 

4 grudnia 1948 roku strzałem w tył głowy zostają zamordowani Wacław Borodziuk ps. „Orzeł” (lat 23), Edward Kokotko ps. „Wrzos” (lat 29), Zenon Łozicki (lat. 20), Waldemar Klimczewski (lat 20) i Edward Kozieradzki (lat 20). Ich śmierć była komunistycznym pokazem siły, czy też istniała dla nich jakakolwiek szansa na przeżycie?


Same wyroki i morderstwa dokonane na żołnierzach Bojowego Oddziału Armii wskazują, że komuniści nie zamierzają tolerować jakichkolwiek walk niepodległościowych i jakiejkolwiek „reakcji”, jak władza „ludowa” nazywała konspirację antykomunistyczną. Pokazem siły i bezwzględności miały być pokazowe procesy, relacjonowane przez prasę i radio. Organizowano je po to, by utwierdzić społeczeństwo, że ze stalinowską dyktaturą nikt nie wygra.

W 2009 roku, na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie ekshumowano i zidentyfikowano szczątki pięciu osób, wśród nich byli: Zenon Łozicki, Wacław Kasprzyński, Edward Kokotko, Edward Kosieradzki i Waldemar Klimczewski. Wydobyto ich z tak zwanego dołu śmierci. Pod koniec tego samego roku odbył się ich uroczysty i godny pogrzeb. W ten sposób mogliśmy podziękować za ich walkę o wolną, niepodległą i w pełni suwerenną Polskę.

 

Dziękuję za rozmowę.



Rozmawiał Tomasz Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie