Paryż nie kryje oburzenia z powodu decyzji Belgii, która ponownie wybrała na swoje uzbrojenie amerykańskie myśliwce. Wielkimi przegranymi belgijskiego przetargu są bowiem francuski Rafale z Dassault Aviation, a także koncerny Airbus Eurofighter, BAE i włoska Alenia.
Po Danii, Włoszech, Norwegii, Holandii i Wielkiej Brytanii, także Belgia wybrała do uzbrojenia swojej armii samoloty F-35 firmy Lockheed Martin. Rząd Belgii ogłosił oficjalnie, że w ramach modernizacji wybrał ofertę Amerykanów. F-35 zastąpią wysłużone już myśliwce F-16, a umowa opiewa na 3,6 miliarda euro za dostawę 34 samolotów, której realizacja ma się rozpocząć w 2023 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Francja wydał komunikat, w którym „respektuje suwerenny wybór Belgii”, ale wyraża także „ubolewanie”, że w czasach tworzenia europejskiego systemu obrony, Bruksela odrzuca europejskie oferty. Paryż nieoficjalnie czynił silne naciski na sąsiada i oferował nawet „pogłębioną współpracę”, łącznie ze wspólnym szkoleniem pilotów i nawet 20-miliardowymi inwestycjami w belgijską gospodarkę.
Jak się wydaje, zaważył jednak m.in. fakt wcześniejszych doświadczeń belgijskich pilotów z myśliwcami amerykańskimi, a dodatkowo, jak stwierdził odpowiadając na francuską krytykę belgijski premier Charles Michel, jego kraj dokonuje zakupów nie tylko w samej UE, ale i w ramach obszaru NATO. Z kolei MSZ Didier Reynders podkreślił, że „F-35 jest najlepszym samolotem na planecie, a dodatkowo ma 35 proc. komponentów produkowanych w Europie”. Podkreślił też ciekawą i realistyczną ofertę offsetową Amerykanów.
Na osłodę Francja otrzyma od Belgii kontrakt na osprzętowanie i modernizację transporterów opancerzonych w ramach programu Camo (Motorised Capacity). Kontrakt opiewa na 1,5 miliarda euro, Camo dostarczy, począwszy od 2025 roku, 60 pojazdów Jaguar i 382 Griffon. Francja i Belgia utworzą wspólne jednostki zmotoryzowane i będą odbywały także wspólne szkolenia.
Bogdan Dobosz