10 stycznia 2018

„Zatrzymaj Aborcję” i PiS. Teraz posłowie, Trybunał czy katolicy?

(Fot. Adam Chelstowski / FORUM)

Stało się to, co dla wyborców PiS w dniu wyborów było oczywiste – powołująca się na nauczanie Kościoła partia odrzuca barbarzyński projekt lewaków pragnących mordowania dzieci nienarodzonych, a przyjmuje projekt popierany przez Kościół instytucjonalny i rzesze Polaków. Ale w rzeczywistości nic tu oczywiste nie jest.

 

Po pierwsze, oczywiste nie jest, że niemal sześćdziesięciu posłów PiS znów „uświęciło” demokrację i podniosło rękę aby nadal procedować projekt lewicy, zakładający umożliwienie mordowania dzieci wedle widzimisię ich matek. Czy obietnica, że jakiekolwiek projekty, jeśli tylko są „obywatelskie” (a więc cieszą się poparciem 100 tysięcy uprawnionych) będą procedowane w Sejmie, jest z katolickiego punktu widzenia moralnie dobra? Oczywiście, że nie! A czy jest logiczna z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego? Powtórzę nasze pytanie sprzed roku: czy zgodnie z tą logiką, należałoby poprzeć w pierwszym czytaniu na przykład obywatelski projekt zakazujący publicznego kultu Lecha Kaczyńskiego? Albo o natychmiastowym przyłączeniu Polski do Niemiec? Czy takie projekty, gdyby uzyskały poparcie stu tysięcy obywateli Sejm zdominowany przez PiS także by poparł? Czy Jarosław Kaczyński podniósłby rękę za zajęciem Rzeczypospolitej przez Putina, tłumacząc, że to wyłącznie niezobowiązujące pierwsze czytanie? Cóż, osobiście podniósł rękę za tym, by dalej procedowano projekt zakładający mordowanie nienarodzonych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

O odrzuceniu inicjatywy lewaków zdecydowali więc posłowie PSL (prawie wszyscy) i Kukiza (połowa). Gdyby nie oni, głosami „prawicy”, projekt przeszedłby do kolejnych prac w Sejmie! A jest to dzieło skrajnych antyklerykałów pracujących w służbie antychrześcijańskiej rewolucji, wulgarnych nieuków niewiedzących, kiedy zaczyna się ludzkie życie, i – jak pokazała sejmowa debata – zwykłych barbarzyńców, dla których wycięcie drzewa jest zbrodnią, a zabicie dziecka zwykłym medycznym zabiegiem!

 

To nie koniec spraw nieoczywistych. Oto bowiem PiS zachował się dziś dokładnie tak samo jak przed ponad rokiem, gdy głosowano projekt przygotowany przez Instytut Ordo Iuris. Partia rządząca wówczas również pospiesznie pogoniła feministki, a dała nadzieję ludziom przyzwoitym, pragnącym ukrócenia haniebnego procederu ludobójstwa. Jak to się jednak skończyło – wszyscy pamiętamy. PiS przestraszył się grupki czarownic z czarnych protestów (panie te same się określały tym trafnym mianem) i znalazł pretekst by w atmosferze puczu odrzucić projekt prawa ratującego życie.

 

Jak będzie tym razem?                                                                                                    

 

To oczywiście pokaże czas, pewni możemy być dziś jedynie tego, że aborcja wciąż jest dla polityków PiS (a także dla mediów wspierających tę partię) tematem wielce kłopotliwym. Świadczy o tym długie zwlekanie z podaniem terminu procedowania projektu „Zatrzymaj Aborcję”, a w końcu wpisanie go do porządku obrad na zaledwie… 48 godzin przed debatą. Zostało to w dodatku zaplanowane w dniach w których tematem numer jeden pisowscy decydenci uczynili rekonstrukcję rządu, co skutecznie uniemożliwiło np. zorganizowanie nowych czarcich protestów (dzięki Bogu!), ale też chociażby większych akcji obrońców życia. Widać więc wyraźnie, że PiS nie życzył sobie, by sprawa aborcji stała się w mediach tematem numer jeden. Co więcej – media przyjazne rządzącym, tematem tym w ogóle się w tych dniach nie zajęły. W dniu głosowania ważniejsze, prócz rekonstrukcji, okazały się chociażby kara dla TVN, kolejna rewelacja smoleńska czy wywiad Donalda Tuska. Ale czy od dnia gdy w „Wiadomościach” nie zająknięto się nawet o złożeniu w Sejmie ponad ośmiuset tysięcy podpisów pod projektem zakazującym aborcji, może to kogokolwiek dziwić?

 

Strategię zamilczania tematu, ale dalszego procedowania antyaborcyjnych przepisów, można by (nie mając doświadczenia sprzed kilkunastu miesięcy) uznać nawet za przejaw politycznego sprytu Jarosława Kaczyńskiego. Ale już milczenie „prawicowych” mediów na ten temat może być odczytane jedynie na dwa sposoby: albo mają one sprawę ochrony nienarodzonych w poważaniu, albo… nie wiedzą co pisać, bo w PiS nie zapadły jeszcze na ten temat żadne decyzje!

 

Jak to? – zapyta oburzony sympatyk rządzących. Przecież projekt przeszedł! Owszem, może i przeszedł, ale nikt w PiS (zapewne poza prezesem) nie wie, co z tym projektem stanie się dalej. Posłowie PiS, podkreślający dziś, że zagłosują w zgodzie z własnym sumieniem, kiedyś już potrafili najpierw poprzeć podobny projekt w zgodzie ze swoim sumieniem, a dwa tygodnie później zachować się wręcz odwrotnie, zgodnie z sumieniem (i interesem politycznym) Jarosława Kaczyńskiego.

 

Wątpliwości co do szczerości intencji PiS nasilają się, jeśli przypomnimy sobie, że posłowie tej partii kilka miesięcy temu – doskonale wiedząc, że zbierane są podpisy pod projektem „Zatrzymaj Aborcję” – uznali, iż sprawę powinien załatwić Trybunał Konstytucyjny. Wiele wskazuje więc na to, że plan jest następujący: przyjąć teraz projekt radykalnie ograniczający aborcję do dalszych prac w komisji, a w międzyczasie uruchomić odpowiednie procedury w Trybunale. To sprawi, że posłowie PiS będą mogli „umyć ręce” powołując się na postępowanie sędziów TK. Nie powinno się zmienić ustawy, gdy bada ją Trybunał! – usłyszymy zapewne. A ile może to trwać? A choćby i do końca kadencji, kto Trybunałowi zabroni przyglądać się sprawie „bardzo dokładnie”?

 

Tropów wskazujących na takie rozwiązanie jest oczywiście więcej, nie chodzi o samą tylko zbieżność w czasie zebrania rekordowej liczby podpisów i złożenia wniosku do Trybunału. Wszak ewidentnie bojący się powtórki czarnych protestów PiS odrzucił nie tylko projekt Ordo Iuris, ale także Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, która słynnego przepisu o „karaniu kobiet” już nie proponowała. Widać więc wyraźnie, że rządzący obawiają się wziąć na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności w tej sprawie – tym bardziej teraz, gdy premierem został zdeklarowany zwolennik krwawego „kompromisu aborcyjnego”, zastępując na tym stanowisku osobiście przeciwną temu kompromisowi, choć nieugięcie wierną woli prezesa, Beatę Szydło. Wszak „nowe otwarcie” rządu PiS, bez Macierewicza czy Szyszki, ma być bardziej europejskie, bardziej technokratyczne – czy więc do tego planu pasuje zakaz aborcji, który przez posłuszne cywilizacji śmierci „ulicę i zagranicę”, odebrany zostałby zapewne jako skandal i powód do uruchomienia jakiś kolejnych paragrafów zmierzających do ukarania Polski?

 

Wspominając jednak o wyrzuconych z rządu, nie sposób raz jeszcze nie przypomnieć, że kojarzona ze środowiskami katolickimi (jak choćby Radio Maryja) grupa polityków, została w ostatnich tygodniach w PiS zmarginalizowana. Funkcje stracili Beata Szydło, Antoni Macierewicz czy Jan Szyszko, co spowodowało wyraźną frustrację części wyborców PiS. Z politologicznego punktu widzenia, Jarosław Kaczyński powinien więc unikać teraz kursu kolizyjnego ze swoimi wyborcami. A znaczna ich liczba popiera projekt „Zatrzymaj Aborcję”. Czyż więc katoliccy posłowie PiS nie mogliby właśnie teraz wykorzystać swojej szansy? Przecież w partii tej istnieje grupa osób zawsze głosujących przeciw aborcji, nawet wbrew woli lidera. Czy nie powinni teraz postawić sprawy na ostrzu noża, dając prezesowi wybór – albo w końcu spełnisz postulat katolików (gorąco popierany przez biskupów), albo będziesz miał kolejny konflikt w twardym elektoracie? Pytanie tylko, czy grupie tej rzeczywiście aż tak mocno zależy na ukróceniu ludobójstwa nienarodzonych, by posunąć się do stanowczego ultimatum?

 

Takie ultimatum, jak się wydaje, postawili tym razem PiS-owi biskupi, a za nimi wiele środowisk i mediów katolickich. Sama liczba złożonych pod projektem podpisów jest więcej niż imponująca – udało się je zebrać w zaledwie trzy miesiące dzięki jednoznacznej postawie hierarchów, oraz wzmocnionych nią katolickich publicystów. Gdy procedowano projekt autorstwa Ordo Iuris, tego zdecydowania zabrakło. A szkoda – bo oto dziś nie po raz pierwszy okazuje się, że w Polsce najbardziej aktywną i najlepiej zorganizowaną częścią „społeczeństwa obywatelskiego” są właśnie wyznawcy Chrystusa. Wielu z nich jednak nie potrafiło się zjednoczyć i jednoznacznie określić jesienią 2016 roku, przez co zbrodnicze prawo wciąż obowiązuje – a dzieci, które na jego mocy straciły życie, nikt już nie może uratować.

 

Teraz jednak może być inaczej – biskupi, katoliccy dziennikarze, świeccy wierni oraz katolicka część PiS (jeśli takowa rzeczywiście istnieje) powinni nieustannie naciskać na decydentów, by ustawa została przyjęta natychmiast, bez żadnych gierek z Trybunałem Konstytucyjnym. Każdego dnia giną niewinne dzieci. Czas to w końcu skończyć, przecież ta krew woła o pomstę do nieba!

 

 

Krystian Kratiuk

 

 

Więcej o sprawie: Sejmowa batalia o życie. Czego tak naprawdę chciał Jarosław Kaczyński?

Wierchuszka partii rządzącej, partii odwołującej się do katolicyzmu i chętnie biorącej na sztandary świętego Jana Pawła II, wsparła zarówno prawą inicjatywę jak i rozwiązania dopuszczające niemal nieograniczone mordowanie bezbronnych dzieci. Czego więc tak naprawdę chciał prezes Kaczyński?

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie