8 stycznia 2014

Zakazane święta

(Abu Musaaba Wajdi Akkar. Fot. Internet)

Może się wydawać, że niemal codzienne doniesienia o atakach i brutalnych mordach popełnianych na wyznawcach Chrystusa w różnych zakątkach świata nie robią już na nikim wrażenia. Czy masowość prześladowań prowadzi do znieczulicy, do poczucia beznadziei oraz przekonania, że „i tak nic się nie zmieni i nie da się zrobić”? Czy może jeszcze gorzej – uniewrażliwia na symptomy islamizacji miejsc, w których chrześcijanie dotychczas czuli się w miarę bezpiecznie?

 

Mówiąc o prześladowaniach, zazwyczaj przywołujemy kraje takie jak Irak czy Pakistan, gdzie śmierć za wiarę jest niemal na porządku dziennym. Choćby ostatnio, podczas gdy miliony chrześcijan szykowały się do obchodów uroczystości Narodzenia Pańskiego, w Iraku, który niegdyś był domem ponad miliona ochrzczonych, pozostałe przy życiu 330 tysięcy, jak co dnia przeżywało swoją wiarę w cieniu śmierci. Przynajmniej 34 osoby straciły życie w wyniku ataków na chrześcijańskie dzielnice w Bagdadzie oraz w wyniku bomby, która eksplodowała przed kościołem po Mszy świętej w Boże Narodzenie. Także w Pakistanie święta obchodzono wśród wzmożonych środków bezpieczeństwa. Siły policyjne zostały skierowane do zabezpieczenia chrześcijan i ich świątyń przed, jak to określono, „niestosownym incydentem”. W świetle rozpowszechnianych zabobonów na temat islamu wydaje się niemal dziwne, że policja była w ogóle potrzebna – czyż bowiem przytłaczająca większość pokojowo nastawionych, umiarkowanych muzułmanów nie wystarcza do tego, by okiełznać zapędy ekstremistów? Ekstremiści jednak, choć – jak to można wielokrotnie usłyszeć – nieliczni, są najwyraźniej niezwykle potężni. W obawie przed działaniami swoich obywateli pakistańskie władze w okresie świątecznym postawiły bowiem w stan gotowości specjalne oddziały policyjne i opracowały szczegółowy plan ochrony 429 miejsc powiązanych z chrześcijanami w całym Pendżabie oraz harmonogram stałych patroli. W tym roku się udało uniknąć ataków – nie wiadomo tylko na jak długo.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zakazane „Wesołych Świąt”

 

Prześladowania chrześcijan przybierają jednak różne formy. Nie zawsze przyjmują one postać brutalnych ataków bombowych. Czasem dokonują się w sposób o wiele mniej spektakularny, choć przecież nie mniej dotkliwy. W Iranie chrześcijańscy konwertyci Narodzenie Pańskie chcieli świętować po cichu, w zaciszu prywatnego domu, ale nawet to się nie udało. W samą wigilię funkcjonariusze służb specjalnych w cywilnych ubraniach przeszukali mieszkanie, w którym chrześcijanie spotykali się na modlitwę. Zarekwirowali wszystkie książki, płyty, laptopy i antenę satelitarną a 5 osób aresztowali. Zastraszyli też sąsiadów, by nie opowiadali postronnym o policyjnej akcji. W Somalii obchody świąt Bożego Narodzenia zdelegalizowano w całym majestacie szariatu. Taką dyrektywę wydało we wtorek przed świętami ministerstwo sprawiedliwości i spraw religijnych. W Mogadiszu zorganizowano z tym celu specjalną konferencję prasową, na której sam dyrektor generalny ministerstwa, szejk Mohamed Khayrow Aden oraz dyrektor spraw religijnych, szejk Ali Szejk Mohamud znany także, jako Szejk Ali Dhere wyjaśnili, że celebrowanie narodzin Chrystusa jest w Somalii zakazane. Dlaczego? Skąd ta nienawiść wobec wyznawców Chrystusa?

 

Być może ten sprzeciw wyjaśni mini-wykład pochodzącego z Libanu Abu Musaaby Wajdi Akkara. Wyjaśnia on, że muzułmanin, który składa chrześcijaninowi życzenia „wesołych świąt” popełnia grzech gorszy od cudzołóstwa, picia alkoholu, czy morderstwa. Nagranie zostało umieszczone w Internecie w listopadzie 2011 roku i usłyszeć na nim można, że takich życzeń nie wolno składać nikomu: ani sąsiadom, ani znajomym, ani obcym ludziom.  – To nie jest cześć naszej religii i kropka! – wyjaśnia Wajdi Akkar. – Pomysł, że Bóg narodził się 25 grudnia jest politeizmem i herezją. Mówiąc „wesołych świąt!” mówisz tak naprawdę „gratuluję ci twojej fałszywej religii, gratuluję ci twojego fałszywego zrozumienia życia, twojego politeizmu i herezji”. A jak powiedział Ibn Qayyim – kontynuuje libański ‘duchowny’ – to jest gorsze niż cudzołóstwo, picie alkoholu, czy zabicie kogoś, bo w istocie oznacza pochwałę największego grzechu, jaki mogą popełnić synowie Adama – politeizmu.

 

Zgodnie z tą logiką zezwolenie chrześcijanom na praktykowanie własnej religii jest niczym innym, jak świętokradztwem. W Pakistanie jedna z gazet opublikowała żartobliwy artykuł, w którym opisano jak zgodnie z obowiązującymi w tym kraju przepisami karzącymi bluźnierstwo przeciw islamowi zaaresztowano Świętego Mikołaja. To jednak, co jest „żartem” w Pakistanie, w innych krajach muzułmańskich przybiera zgoła nierozrywkowe formy. W stolicy Macedonii – Skopje można było przeczytać ulotki przedstawiające pobożnego muzułmanina traktującego świętego Mikołaja zamaszystym prawym sierpowym. Na ulotce widniał cytat z Mahometa o następującej treści: Ten, kto praktykuje drogę wiary i hołduje wierzeniom niewiernych nie jest częścią mojego ludu. Nie świętujcie [z nimi]; bójcie się Allacha.

 

Święty Mikołaj przychodzi do mehmeta

 

Podobna kampania miała miejsce w Turcji, gdzie jedna z muzułmańskich grup młodzieżowych oraz władze jednej z dzielnic Istambułu przed świętami przeprowadziły dwie, osobne akcje protestu wobec obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Grupa młodzieży uniwersyteckiej skupionej w Stowarzyszeniu Młodych Anatolii w tygodniu przedświątecznym rozpowszechniała ulotki podobne do tych, kolportowanych w Skopje. Potępili oni świętego, jako tego, który propaguje w społeczeństwie alkohol, narkotyki i niemoralność, przyczyniając się tym samym do upadku moralnego i degeneracji kulturowej prowadzącej do kryzysu tożsamości w społeczeństwie. – Co święty Mikołaj przyniósł ci pod choinkę mały Mehmecie? – pada pytanie. – Alkohol (piwo) i heroinę – można przeczytać w odpowiedzi. Dodatkowo opublikowano odezwę Muzułmanie powróćcie do swojego!, w której potępione zostały bchody Bożego Narodzenia oraz celebracje noworoczne, które według młodych Turków stanowią „cios w muzułmańskość”. W tym samym czasie władze dzielnicy Şirinevler, wywiesiły ogromny banner głoszący, że święty Mikołaj nie jest mile widziany na ich ulicach. – Jak w poprzednich latach święty Mikołaj nie przybędzie do Şirinevler ponieważ nie ma on nic wspólnego z naszą tradycją, ani kulturą – powiedział jeden z samorządowców, Galip Karayiğit. – [Turecki bohater] Dede Korkut ponownie odwiedzi domy i nauczy nasze dzieci, że nie pojawiły się na tym świecie dla przyjemności, ale przybyły po to, by zaprowadzić sprawiedliwość.

 

Wypowiedzi takie są i straszne i śmieszne – pan Karayiğit najwyraźniej bowiem nie ma bladego pojęcia, że święty Mikołaj był arcybiskupem Myry, miasta znajdującego się w Lycji, obecnie będącej terytorium tureckim. Zatem twierdzenie, że nie ma on nic wspólnego z tradycją i kulturą turecką jest kłamstwem wojującego islamisty. Ze względu na swoją „nikłą szkodliwość społeczną” zostanie ono w mediach albo wyśmiane, albo przemilczane, jako marginalny incydent. Podobnie przemilczana została demonstracja, która w Danii odbyła się w samą wigilię świąt. Przeczytać o niej można nie w gazetach, ale na jednym z najlepszych blogów duńskich. Tylko tam opisano i udokumentowano fotograficznie przemarsz duńskich muzułmanów, którzy akurat w przeddzień Narodzenia Pańskiego zgromadzili się by krzyczeć „Takbir” (podbijaj) i „Allahu akbar” (Bóg jest wielki). Ale przecież w Danii nikt nie prześladuje chrześcijan. Jeszcze.

 

Monika Gabriela Bartoszewicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie