28 listopada 2013

Lutfryd – święty gniewu sprawiedliwego i świętego

(Fot. jamesclk/sxc.hu)

Czy należy bać się Szatana? Czy miłość bliźniego wyklucza sprawiedliwy gniew? O czym mówią nam żywoty często nieznanych świętych? Na te pytania odpowiedzi udziela w jednym z wykładów prof. Plinio Correa de Oliveira.

Przeczytajmy teraz fragment na temat świętego Lutfryda z książki „Fizjonomia świętych” Ernesto Hello. Niezwykle święty, ale mało znany, Lutfryd jest przykładem dla naszych dni, charakteryzujących się miernością. Urodził się w VII w., w Neustrii (obecnie Francja), w dobrej rodzinie. Jednak opuścił ją, by zostać benedyktyńskim kapłanem. Po wielkiej walce założył opactwo Świętego Krzyża (dziś miejscowość nosi nazwę La Croix Saint-Leufroy – przyp. red.). Miał dar proroctwa, zdolność czynienia cudów i był wyjątkowo surowy.

Wesprzyj nas już teraz!

Pewnego dnia kobieta poczęła naśmiewać się z łysiny świętego. Tymczasem on odparł: „Dlaczego naśmiewasz się z mojego naturalnego defektu? Od tej pory, na twej głowie nie będzie więcej włosów, niż na moim czole i tak też będzie z każdym z twoich potomków”. Przechodząc w niedzielę obok mężczyzny pracującego na polu, święty Lutfryd podniósł oczy ku niebu i modlił się: „Panie, spraw, by ta ziemia była zawsze jałowa.” Od tej pory, nie widziano tam ani pszenicy, ani ziarna. Miast tego rosły ciernie i osty. Oto wspaniałe historie!

Święty Lutfryd miał wielki zapał dla sprawiedliwości, ale jeszcze bardziej pałał miłosierdziem. Zasada ta jest ważna. Święty łączył w sobie i sprawiedliwość, i miłosierdzie. Obie cnoty muszą iść ręka w rękę. Święty Lutfryd, nawet w gniewie i podczas udzielania reprymendy, zachowywał gorącą miłość bliźniego… To były linie równoległe w jego życiu.

Kiedy jeden z mnichów zmarł, bracia znaleźli trzy monety w jego kieszeni. Znaczyło to, iż nieboszczyk złamał ślub ubóstwa. Dowiedziawszy się o tym, święty Lutfryd rozkazał, by jego ciało zostało pochowane w niepoświęconej ziemi. Następnie oddalił się w miejsce ustronne na 40 dni, gdzie się modlił i opłakiwał duszę, która zdawała się być stracona.

Ci, których pobożność jest jedynie sentymentalna, nie zrozumieliby tego zdarzenia. W takich okolicznościach modliliby się: „Och, biedny człowiek. Wybacz mu Boże,” i uznawali go za zbawionego. Przeciwnie. Święty rozkazał pogrzebać go w niepoświęconej ziemi, a następnie udał się na odosobnienie, błagając o zbawienie mnicha. Sam nasz Pan Jezus Chrystus posiadał to połączenie srogości i litości. Po tych dniach odosobnienia, Pan objawił świętemu Lutfrydowi, że Jego litość uratowała duszę mnicha, mimo iż Jego sprawiedliwość była gotowa go potępić.

W okresie pomiędzy śmiercią a zbawieniem, mnich znajdował się w otchłani. Wtedy święty Lutfryd udał się na odosobnienie, odprawił pokutę i człowiek ów został zbawiony Ktoś mógłby się zastanawiać, jak to było możliwie, skoro mnich już nie żył, a sąd odbywa się od razu, kiedy dusza opuszcza ciało. Trudno powiedzieć, ale nie możemy stawiać granic Bożej litości. Może Bóg pozostawił duszę połączoną z ciałem, czekając na pokutę świętego. Cokolwiek by jednak nie rzec, ta historia przeczy liberalnemu podejściu, iż mnich byłby automatycznie zbawiony.

Święty Lutfryd był pełen gniewu wobec diabła. Zwykle ludzie reagują na kuszenia poprzez strach przed diabłem, lecz widziałem niewielu, którzy zapalają się świętą nienawiścią i walczą zapamiętale przeciw niemu. Wszyscy powinniśmy starać się osiągnąć ten święty gniew. Kiedy nadchodzi szatan, powinniśmy być pełni [świętego] gniewu i nienawiści, gdyż diabeł jest zdeklarowanym wrogiem Boga i naszych dusz. Życzy nam wszystkiego, co najgorsze. Zatem, kiedy dosięga nas pokusa, należy reagować wojowniczym odrzuceniem – tak jak święty Michał.

Pewnego razu, zakonnik wywołał świętego Lutfryda z jego celi, by mu oznajmić, że diabeł ukazuje się w kaplicy. Rozpoznawszy swego dawnego wroga, święty pobiegł na miejsce i uczynił znak krzyża nad drzwiami i oknami, co „zamknęło” wrogowi wszystkie wyjścia. Mądrze – najpierw uwięził diabła, by ten nie mógł uciec.

Wpadłszy na diabła, święty począł go straszliwie bić. Ten chciał uciec, lecz wszystkie wyjścia były zablokowane. Zazwyczaj mógł on w dowolnym momencie opuszczać ciało, w którym przebywał, lecz widocznie tym razem nie miał na to pozwolenia. Bóg postanowił powiększyć jego upokorzenie pod razami świętego Lutfryda.

To znakomita scena. Pobicie było zadane fizycznie i odczute na płaszczyźnie duchowej – wszystko pod znakiem krzyża. Tak jak nikczemne dusze płoną w rzeczywistym ogniu piekielnym, tak dusza diabła została tak stworzona, by czuła uderzenia świętego. Święty Lutfryd bił ciało, które stanowiło jedynie kukłę diabła. Naturalnie, te razy dręczyły i upokarzały diabła. My także możemy zwiększyć jego cierpienie. Jest to szczególnie wspaniałe, kiedy szatan prowokuje atak. Wtedy kontratak oddaje chwałę Matce Bożej poprzez ukazanie, że nienawiść jej dzieci do diabła jest większa niż jego nienawiść wobec człowieka. Bóg pozwolił uciec diabłu przez dzwonnicę, by lepiej odczuł swoją porażkę.

Diabeł został zmuszony do ucieczki przez wieżę, będąc cięgle bitym przez świętego. Z przyjemnością oglądalibyśmy ostateczne uderzenie! Możemy sobie to wyobrazić. Święty Lutfryd to starzec o siwych włosach i takiej samej brodzie, lecz wciąż w dobrej formie i o żywych, kasztanowych oczach. Jest bardzo silny i bije diabła z bezwzględną nienawiścią, lecz zachowuje przy tym doskonałą powagę. Tymczasem, kukła diabła, jęcząc i zwijając się z bólu, znika nam z oczu uciekając poprzez dzwonnicę.

Ponieważ tak długo walczymy i zmagamy się, jak długo napędza nas złość, sprawiedliwy gniew jest ważny. Powinniśmy starać się rozwinąć w sobie święty gniew przeciw diabłu – taki, który będzie zawsze czuwał i nigdy nie będzie spał. Podobnie jak matka, mając chore dziecko, śpi z gorejącym sercem, my również winniśmy spać mając serca w stanie ciągłego czuwania. Trzeba, byśmy potrafili obwieszczać, nawet kiedy śpimy, że pozostajemy żywą pochodnią nienawiści przeciw diabłu. W ten sposób będziemy mogli powiedzieć: „Śpię, lecz moje serce poszukuje sposobu, by oddać większą chwałę Błogosławionej Dziewicy”.

Prezentowany artykuł jest fragmentem wykładu prof. Plinia Correi de Oliveira z 20 czerwca 1967 r.  Ukazał się w pierwszym numerze „Krzyżowca”, bezpłatnego pisma warszawskiej Krucjaty – Młodzi w Życiu Publicznym. Czasopismo można otrzymać kontaktując się z redakcją (adres e-mail: [email protected]) a także na spotkaniach organizowanych przez warszawski oddział organizacji.

mat

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie