27 stycznia 2015

Wyzwolenie, którego nie będzie [OPINIA]

(fot.Photo taken by Meteor2017/commons)

„Koncentrowanie” dużych grup ludzi uznawanych z różnych powodów za niewygodnych dla władz ma bogatą przeszłość. Ale to także krwawa teraźniejszość. Czy ludzie współcześnie cierpiący z rąk komunistycznych upiorów doczekają się swego wyzwolenia?

 

Praktyka umniejszania znaczenia zbrodni spod znaku czerwonej gwiazdy w dziejach ostatniego stulecia ma się doskonale. Niuansowanie i wychwytywanie subtelnych światłocieni zawsze, gdy tylko pojawia się określenie „zbrodnie komunistyczne” pozostaje zjawiskiem powszechnym. Komunizm wciąż jawi się zbyt wielu jako „ciekawa propozycja intelektualna”, zatem ofiary tego totalitaryzmu nie mogą się doczekać godnego upamiętnienia.

Wesprzyj nas już teraz!

 

A co dopiero powiedzieć, o tych, którzy wciąż cierpią z rąk czerwonych oprawców? Jest ich przecież bez liku. Północnokoreańskie, chińskie, wietnamskie, czy kubańskie obozy dla wrogów ludu wciąż nie mogą doczekać się wyzwolenia. Czy ich cierpienie ma szanse przebić się na czołówki gazet? Kto się ujmie za niezbyt medialnymi chińskim więźniami, skoro interesy z Chinami to „czysta przyjemność”? Komunistyczni przywódcy mogą spać spokojnie, dla nich zawsze znajdzie się wytłumaczenie, bo przecież „chcą dobrze”, a w komunizmie jest przecież tyle „romantycznego uroku” tak działającego na wyobraźnię wciąż zaślepionych egalitarnymi mrzonkami zachodnich elit.

 

Różnej maści lewacy powtarzają z uporem maniaka hasło: „nigdy więcej”. Także przy okazji rocznicy otwarcia bram obozu Auschwitz przez żołnierzy 1. Frontu Ukraińskiego usłyszymy wiele niemal rytualnych „zaklęć” o odradzaniu się faszyzmu, także nad Wisłą. Dla kwestii wciąż czekających na swe wyzwolenie więźniów komunistycznych obozów miejsca w dyskusji z pewnością zabraknie. Płonną nadzieją wydaje się też oczekiwanie na czas, gdy podobne zaangażowanie medialne będzie dotyczyło gnębionych przez ZSRR więźniów Gułagu. Tam przecież o żadnym wyzwoleniu nie mogło być mowy.

 

Przy okazji nie można nie wspomnieć o „drugim życiu” wielu z pośród niemieckich obozów zagłady. Sowiecki okupant wkraczający na polskie ziemie wykorzystał te miejsca do zamknięcia w nich polskich patriotów. Przykłady? Podobóz KL Auschwitz-Birkenau w Jaworznie, gdzie już 6 kwietnia 1945 r. utworzono decyzją Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Centralny Obóz Pracy. Wśród skazanych na pobyt w tym obozie znaleźli się przede wszystkim polscy działacze niepodległościowi i żołnierze AK. Lubelski Majdanek, gdzie zaraz po wyzwoleniu 23 lipca 1944 roku Rosjanie natychmiast utworzyli obóz filtracyjny NKWD dla żołnierzy AK i NSZ, wykorzystując w tym celu infrastrukturę hitlerowską. Także i Auschwitz dostał od Sowietów kolejną „szansę”: utworzono tam tzw. Łagier 22 oraz Łagier 78, których komendantem był sowiecki pułkownik Masłobojew. W powojennym Oświęcimiu istniał również tzw. „Gemeinschafslager”, obóz Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który funkcjonariusze UB przejęli od władz sowieckich. Oprócz jeńców niemieckich oraz osób podejrzewanych o współpracę z okupantem hitlerowskim trafiali tam również ci, którzy nie rokowali przystosowania się do realiów nowego ustroju.

 

Niemiecki obozy zagłady zakończyły swoją pracę. Obecnie stanowią miejsca pamięci odwiedzane przez turystów. Obozy śmierci wciąż jednak istnieją. Zgromadzone tam ofiary komunistycznych represji wciąż czekają na wyzwolenie, jednak oczekiwanie na czas, gdy zbrodnicze komunistyczne reżimy na zawsze znikną z mapy świata, wydłuża się. Winę za to ponoszą m. in. broniący dobrego imienia „najlepszego z ustrojów”. Jest ich całe mnóstwo, są wpływowi, zasiadają za uniwersyteckimi katedrami i w fotelach prezydenckich. Dla nich krew i cierpienie ofiar czerwonego terroru są tylko „koniecznością dziejową”. Robią co mogą, by świat nie usłyszał krzyku ofiar zbirów spod znaku czerwonej gwiazdy. Wciąż wyjątkowo skutecznie…

 

 

Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie