28 września 2015

Wyłuskiwanie słów

(Fot. REUTERS/James Lawler Duggan / FORUM)

Co łączy przemówienie papieża Franciszka przed połączonymi izbami Kongresu USA oraz jego najnowszą encyklikę „Laudato si”? Najkrócej mówiąc – nieadekwatność. Trudno bowiem pozbyć się w obu przypadkach poczucia rozmijania się Ojca Świętego z problemami rzeczywistymi i niewygodnymi dla areopagów współczesnego świata.

 

Franciszek przyjechał do Stanów Zjednoczonych, których opinią publiczną (nie tylko katolicką) wstrząsnęły ujawnione nagrania rozmów funkcjonariuszek Planned Parenthood, prezentujących straszliwą rzeczywistość, jaką jest aborcja na służbie handlu organami ludzkimi. „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego w tym zestawieniu brzmią niewinnie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wstrząs był jednak na tyle silny, że sprawą zajęła się stosowana komisja Izba Reprezentantów, która dosłownie na parę dni przed wizytą Franciszka w USA podjęła uchwałę zalecającą wstrzymanie środków federalnych przeznaczanych na finansowanie wspomnianego aborcyjnego koncernu. Papież przyjechał wreszcie do kraju, w którym pod koniec czerwca tego roku Sąd Najwyższy (5:4) zadecydował o legalizacji tzw. małżeństw homoseksualnych. Prześladowania ludzi (nie tylko katolików) za wyznawanie swojej wiary także poprzez odmowę współuczestnictwa w urzędowych procedurach legalizacji owych „małżeństw” już trwają.

 

Papież przed kongresmenami mówił bardzo dużo o ochronie środowiska, o konieczności przyjmowaniu imigrantów, także o karze śmierci. Wezwał jednak do zniesienia tej kary zasądzanej wobec przestępców skazanych prawomocnym wyrokiem. O okrutnej (bo przez rozczłonkowanie ciała, odmóżdżanie) karze śmierci stosowanej wobec niewinnych, najsłabszych, najuboższych (bo całkiem nagich i całkowicie zdanych na dobrą wolę innych ludzi) – cisza.

 

Właśnie teraz, właśnie w tym kraju, właśnie przed tymi kongresmenami, którzy niezależnie od swojego wyznania, ale kierowani osadzonym w prawie naturalnym poczuciem zwykłej, ludzkiej przyzwoitości, podjęli starania, by ograniczyć tą straszliwą karę śmierci zwaną aborcją – papież głośno milczy. Podobnie jak słów o ekologii, imigrantach, zniesieniu kary śmierci dla przestępców i polityce społecznej „świat” oczekiwał, tak z równą aprobatą wsłuchiwał się w tą dojmującą ciszę. Zadziwiające to milczenie papieża, który – comme il faut – bardzo dużo mówi o dialogu ekumenicznym i o wspomaganiu ubogich. A przecież w sprawie aborcji mamy do czynienia z masowym zabijaniem najuboższych i niewinnych, a na rzecz ograniczenia tego straszliwego (kto nie wierzy niech oglądnie dwa filmy: „Niemy krzyk” B. Nathansona i jedną z rozmów toczonych przez działaczki Planned Parenthood) procederu angażują się ludzie wierzący z różnych wspólnot religijnych.

 

Trudno przyzwyczaić się do tego, że ze słów papieża (podobnie jak z jego ostatniej encykliki) właściwe słowa należy wyłuskiwać. Takie to czasy, że należy cieszyć się, gdy po starannej analizie znajdziemy dwa, trzy zdania Franciszka, które umacniają w wierze. Może nawet nie wprost. Tak było również podczas papieskiego przemówienia w Kongresie. W jego końcowej sekwencji znalazły się dwa zdania o niepokoju papieża stanem rodziny i „kwestionowaniem podstawowych pojęć związanych z rodziną”. Sądząc jednak po proporcjach, jest to dla Franciszka raczej temat poboczny, w zestawieniu z mnogością uwag dotyczących ekologii, kary śmierci dla przestępców, etc.

 

Jeszcze o wyłuskiwaniu i proporcjach. W ostatnich dniach opublikowano dwa oświadczenia ważnych, ogólnoeuropejskich gremiów kościelnych, dotyczących problemu imigrantów szturmujących granice UE. 10 września br. komunikat w tej sprawie wydała Stała Rada Komisji Europejskich Konferencji Biskupów (COMECE). Na czele tego gremium, złożonego z delegatów 27 europejskich konferencji episkopatu (polski episkopat jest tam reprezentowany przez biskupa łomżyńskiego Janusza Stepnowskiego), od 2012 roku stoi kardynał Reinhard Marx z Monachium, przewodniczący konferencji episkopatu Niemiec. Nie zaskakuje więc specjalnie, że COMECE w swoim oświadczeniu całkowicie i dosłownie poparła „najnowszą inicjatywę Komisji Europejskiej zapewnienia sprawiedliwego rozdziału uchodźców [między kraje członkowskie UE] i ustalenia wspólnego w całej Europie standardu azylowego”. COMECE domaga się w tym względzie „europejskiej systematyki” (tak dosłownie) i „podjęcia przez Europę wspólnej polityki ws. uchodźców”.

 

COMECE – ten skrót należy zapamiętać. Tak nazywa się urząd ds. wyznań w ramach Komisji Europejskiej. Inny ton pobrzmiewa z kolei w oświadczeniu Rady Europejskich Konferencji Episkopatów (CCEE), która obradowała w Jerozolimie od 11 do 16 września br. W gremium tym zasiadają przewodniczący poszczególnych konferencji episkopatów Starego Kontynentu. Obradom przewodniczył prymas Węgier, kardynał Peter Erdö. Zważywszy na to, że ten sam hierarcha – podobnie jak w ubiegłym roku – będzie miał jako relator generalny niemały wpływ na obrady synodu biskupów o rodzinie (zwłaszcza na redakcję dokumentu końcowego), fakt ten nie jest bez znaczenia. Podobnie jak treść końcowego komunikatu CCEE.

 

W tym dokumencie akcenty są rozłożone wyraźnie inaczej aniżeli w cytowanym komunikacie COMECE. Podkreślając moralny obowiązek pomagania uchodźcom, członkowie CCEE zwracają jednocześnie uwagę, że władze państw przyjmujących imigrantów, mają obowiązek nie tylko nieść pomoc, ale i „utrzymać porządek publiczny”, są one „przede wszystkim odpowiedzialne za społeczną i gospodarczą egzystencję własnych obywateli”. Biskupi skupieni w CCEE podkreślają jednocześnie, że pomoc powinna trafiać do „tych, którzy są rzeczywiście w potrzebie”, a praca nad integracją imigrantów wymaga zarówno szacunku wobec nich ze strony przyjmujących społeczeństw, ale i „współdziałania” ze strony samych imigrantów. CCEE zwraca ponadto uwagę, że korzeniem obecnego kryzysu jest realizowana w ostatnich latach polityka zmierzająca do destabilizacji Bliskiego Wschodu i szeregu regionów w Afryce.

 

Nic dziwnego, że komunikat CCEE przeszedł właściwie bez echa w mediach głównego nurtu. Także w Polsce został on skrupulatnie przemilczany. Nic właściwie nowego i nic dziwnego, zważywszy na to, że obradujący w Jerozolimie biskupi odnieśli się również do dwóch, niewygodnych dla mainstreamu kwestii: prześladowania chrześcijan i zagrożeń stojących przed rodziną.

 

Przypominając o trwających na całym świecie prześladowaniach chrześcijan, biskupi – członkowie CCEE podkreślili, że nie chodzi tutaj tylko o krwawe prześladowania. W dokumencie końcowym ze swoich obrad napisali bowiem, że „panująca w europejskich państwach sekularyzacja ma tendencje do spychania religii do sfery prywatnej i na margines społeczeństwa. Na tej płaszczyźnie dochodzi do naruszenia prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Aby wolność ta mogła się urzeczywistnić, jest konieczne, aby szkoły katolickie mogły ze stosownym dla tego dzieła wsparciem realizować swoje powołanie w zakresie wychowania i kształcenia”.

 

Odnosząc się do rodziny, biskupi skupieni w CCEE podkreślili „ludzkie i chrześcijańskie piękno” rodziny złożonej z „matki, ojca i dzieci” i dalej: „Kościół mocno wierzy w rodzinę złożoną z mężczyzny i kobiety. Ona jest decydującą komórką społeczeństwa oraz wspólnoty chrześcijańskiej. Nie można zrozumieć, dlaczego różne inne formy wspólnego życia ludzi mają być traktowane na równi z rodziną”.

 

„Szczególną troskę” biskupów obradujących w Jerozolimie „budzi próba przeforsowania teorii gender”, która „jest nie do zaakceptowania”, albowiem „jest ona wyrazem antropologii sprzecznej z prawdziwym i autentycznym znaczeniem ludzkiej osoby”.

 

W kontekście zbliżającej się drugiej sesji synodu o rodzinie, słowa te niosą nadzieję.

 

 

Grzegorz Kucharczyk

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie