22 października 2018

Wygrała batalię sądową z norweskim państwem. Jej sukces daje nadzieję obrońcom życia

(Fot arch. K. Jachimowicz)

Z Katarzyną Jachimowicz, polską lekarką, która wygrała batalię sądową z norweskim państwem w procesie o bezprawne zwolnienie z pracy za odmowę zakładania pacjentkom wkładek wczesnoporonnych, rozmawia Adam Białous.

 

Co pani czuje po ogłoszeniu ostatecznego wyroku sądu przyznającego Pani rację?

Wesprzyj nas już teraz!

Na pewno wielką ulgę, gdyż proces sądowy trwał aż cztery lata. A więc można powiedzieć, że były to w moim życiu cztery lata pełne pracy po godzinach, nerwów, a nawet stresu. Czuję również wielką satysfakcję, radość, że udało się ten proces wygrać. Choć szczerze powiedziawszy, czasem traciłam nadzieję na to, że w państwie tak liberalnym jak Norwegia, jest to możliwe. Myślałam, że przed norweskim sądem przegram i będę musiała kierować sprawę do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. A jednak wszyscy sędziowie Sądu Najwyższego Norwegii głosowali za korzystnym dla mnie wyrokiem. To po prostu jest dla mnie szok, który wciąż jeszcze trwa. Widzę ewidentne działanie w tej sprawie Boga. 

 

Zatem doświadczyła pani Bożego prowadzenia podczas tej długiej sądowej batalii o prawdę?

Już od początku tej sprawy Bóg mi pomagał. Jeszcze przed zwolnieniem mnie z pracy, przyszła do mnie znajoma osoba i zaproponowała mi zatrudnienie w szpitalu jako lekarza na oddziale psychiatrii, gdzie pracuję do dziś. Jestem w trakcie specjalizacji z psychiatrii. Dzięki temu, kiedy straciłam pracę w przychodni lekarza rodzinnego, miałam zapewnione środki dla utrzymania rodziny. Szczególnej Bożej opieki doświadczałam przez całe cztery lata batalii sądowej. Od zupełnego osamotnienia, kiedy zaczynałam tę ciężką walkę, do szerokiego wsparcia mnie w niej przez całe grono życzliwych osób, które przysłał do mnie, jak szczerze wierzę, Bóg. Każdy człowiek, którego spotkałam na tej drodze, to oddzielna historia.

 

Kto wspierał panią podczas procesu?

Zaskakujące, że oprócz członków mojego rodzimego Kościoła katolickiego, z pomocą przyszli mi konserwatywni protestanci, głównie luteranie. Kiedy luteranie stają w obronie katoliczki, to dzieją się rzeczy niezwykłe. Wówczas w imię Jezusa i obrony najwyższych wartości chrześcijańskich, czyli obrony ludzkiego życia, potrafiliśmy odrzucić to co nas dzieli i wspólnie stanąć do walki. To jest piękne.

 

Jak wyglądała ta ludzka pomoc?

Muszę powiedzieć, że poznałam w tym czasie w Norwegii protestantów konserwatywnych, którzy spojrzenie na wartość ludzkiego życia, rodzinę, ludzką seksualność czy inne ważne sprawy, mają takie same jak katolicy. Oni mówią mi, że zazdroszczą nam, katolikom, jednolitego i niezmiennego nauczania w sprawach społecznych tzw. katolickiej nauki społecznej, która dotyczy m.in. rodziny, etyki czy ludzkiej seksualności. Mówią „my ci zazdrościmy, że Kościół katolicki ma taką jasną naukę”.  Wielu z nich właśnie z powodu tej jasności, stabilności nauczania katolickiego staje się członkami Kościoła katolickiego, co w Norwegii jest zjawiskiem coraz szerszym. Jest też takie zjawisko, o czym my, katolicy, nie wiemy, że konserwatywni protestanci, że tak powiem, zapożyczają społeczną naukę Kościoła katolickiego. Oni ją czytają, znają i choć są nadal protestantami, według tej nauki żyją. 

 

Jak Norwegowie reagują na pani zwycięstwo w sądzie? 

Otrzymuję od nich masę gratulacji, szczególnie od konserwatywnych chrześcijan różnych kościołów. Są też niestety głosy mi nieprzychylne. Zdarzają się nienawistne wpisy na moim profilu na Facebooku. Niektórzy moi znajomi zerwali ze mną kontakty.

 

Czy planuje pani teraz wrócić do praktyki lekarza rodzinnego w Norwegii?  

Szczerze mówiąc to raczej nie mam na to siły. Po tych kilku latach niemożliwości bycia lekarzem rodzinnym, żeby wrócić do tej praktyki, musiałbym teraz robić wszystkie potrzebne uprawnienia od początku. Wszystko zaczynać od zera. Nie mam na to sił, raczej zgłębię jeszcze bardziej specjalizację lekarza psychiatry i będę starać się służyć pacjentom na szpitalnym oddziale psychiatrii, na którym pracuję od roku 2015. 

 

Pani zdaniem wyrok w wygranym procesie przyniesie dobre owoce dla innych lekarzy?

To teraz zależy od norweskich prawników, tego jak zinterpretują ten wyrok. Czy będą w stanie wykorzystać go w obronie innych lekarzy walczących o możliwości wykonywania swojego zawodu w zgodzie z własnym sumieniem. Wracając do samego wyroku Sądu Najwyższego w mojej sprawie, to obecnie w Norwegii toczy się dyskusja w mediach, co właściwie ten werdykt oznacza? A brzmi on mniej więcej tak, iż nie można mnie było zwolnić, gdyż umowa o pracę, którą ze mną zawarła norweska gmina, była obowiązująca, ważna.

 

Przeciwnicy bronionej przeze mnie sprawy, argumentują więc, że wygrałam, ale tylko w kontekście przepisów kodeksu pracy, a nie praw człowieka, które zdaniem moich oponentów, nie zostały naruszone. Natomiast reprezentujący mnie w sądzie adwokat dał mądrą wypowiedź mediom, iż skoro zawarta ze mną umowa o pracę odwoływała się do praw człowieka, to i wyrok w procesie, który dotyczył tej umowy, ma związek z łamaniem praw człowieka, czyli dokładnie z łamaniem klauzuli sumienia. Moje osobiste przekonanie jest niezmienne, że prawo człowieka w demokratycznym państwie, którym jest Norwegia, zostało naruszone. Mam nadzieję, że obecny wyrok pomoże norweskim lekarzom w obronie ich prawa do wykonywania medycznej służby w zgodzie z sumieniem. 

 

Jakie organizacje najbardziej Pani podczas procesu pomogły?

W Norwegii było to przede wszystkim Chrześcijańskie Stowarzyszenie Lekarzy, którzy ogłosili się stroną w tej sprawie. Natomiast w Polsce bardzo mocno wsparło moje działania Centrum Życia i Rodziny. Pomogli mi zebrać odpowiednie sumy, żeby móc przeprowadzić ten proces. Bowiem, aby sądzić się w Norwegii, trzeba mieć dużo pieniędzy. Co do innych organizacji to muszę z przykrością powiedzieć, że choć wiele z nich prosiłam o pomoc, nawet tych nazywających siebie pro-life, to spotkałam się z ich strony z odrzuceniem, jakimś wykluczeniem. Jak mówię, pomogło mi tylko Centrum Życia i Rodziny, a z mediów najbardziej „Gość Niedzielny”, który nawet relacjonował proces z sali sądowej w Norwegii. Nie mogę też zapomnieć o innych: „Przegląd Katolicki”, redaktor Jan Pospieszalski z programem „Warto Rozmawiać”, Citizen Go Polska i moja wspólnota Ezechiasz z Białegostoku i Logos z Oslo, Aneta Ciężarek – działaczka pro-life z Norwegii. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Dziękuję też wszystkim tym, którzy wsparli mnie modlitwą, a zapewnienie o modlitwie dostałam od ponad 20 zakonów kontemplacyjnych w Polsce i Norwegii oraz klasztoru prawosławnego w Wojnowie. Było to dla mnie wielką pomocą. Modlitwa jest również teraz bardzo potrzebna, aby dobrze spożytkować to zwycięstwo, które może poprawić ochronę życia poczętego.

 

Dziękuję za rozmowę

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 128 277 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram