Chilijska lewica ośmielona sukcesem argentyńskich zwolenników „legalnej aborcji” ruszyła do ataku. Politycy z Partii Liberalnej postulują legalizację zabijania nienarodzonych do 14. tygodnia ciąży. Dzieje się to w kraju, gdzie jeszcze do 2017 roku obowiązywała pełna obrona życia.
Vlado Mirosevic i Alejandro Bernales z Partii Liberalnej w Chile przygotowują ustawę ustanawiającą aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży. Po tym okresie kobieta mogłaby dokonać aborcji w przypadkach zagrożenia swojego życia, zagrożenia życia płodu i w przypadku gdy ciąża wynika z gwałtu. W tych to sytuacjach chilijskie prawo dopuszcza aborcję od 2017 roku. Można jej dokonać zasadniczo do 12 tygodnia.
Wesprzyj nas już teraz!
Zwolennicy zmian prawnych w Chile nie ukrywają swej inspiracji Argentyną. Tam też 14 czerwca izba niższa parlamentu opowiedziała się za ustawą legalizującą aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży.
Postulat polityków chilijskiej Partii Liberalnej wpisuje się w nasilenie nastrojów feministycznych i lewackich w południowoamerykańskim kraju. Symbolem przemian w Chile stał się transgenderowy aktor, uważający się za kobietę i występujący jako pod Daniela Vega. W tym roku pełnił on funkcję prezentera podczas ceremonii rozdania Oskarów.
Ponadto 6 czerwca w stołecznym Santiago odbyła się manifestacja feministek. Sprzeciwiały się one między innymi prekaryzacji (braku zabezpieczeń społeczno-ekonomicznych) u kobiet. Występowały także przeciw molestowaniu seksualnemu na uczelniach wyższych, których przypadki odnotowano w Chile. Swego rodzaju odpryski kampanii Me Too odnotowano również w Argentynie, Brazylii i Peru.
Jednak feministki nie ograniczają się do uzasadnionej walki z przemocą seksualną, lecz postulują także prawo do zabijania nienarodzonych. Liberalne media piszą o przełomie, jakim jest działalność ruchu feministycznego w katolickich i konserwatywnych krajach Ameryki Południowej, takich jak Chile.
Źródła: elciudadano.cl / bloomberg.com
mjend